Według Małżonka najpiękniejszą wyspą grecką, ba, najpiękniejszym miejscem na świecie, jest Santorini. Byłabym się w stanie zgodzić gdyby nie to, że przeze mnie ukochane Mykonos emanuje spokojem, harmonią i pierwotnym pięknem, podczas gdy dramatyczna uroda Santorini nie koi mojej duszy w tym samym stopniu.
Pasażerski stateczek dowiózł nas na Santorini przed świtem w całkowitej ciemności. W skąpym oświetleniu przystani dało się jedynie dostrzec ciemne zbocze. Wraz z inną parą wzięliśmy taksówkę do miasteczka Fira. O tej porze Fira spała głębokim snem. Przysiedliśmy na murku zastanawiając się co dalej robić. Przede wszystkim należało znaleźć lokum na najbliższe noce. Zapukaliśmy do jednego z uśpionych domów, wyglądającego na pensjonat. Po dłuższej chwili zaspany i niezbyt zadowolony właściciel otworzył nam i oświadczył że mają komplet. Postanowiliśmy poczekać na wschód słońca. Fira zaczęła się budzić dopiero koło godziny 9. Pojawiło się parę osób na ulicy, właściciele restauracji zaczęli porządkować stoliki na trotuarze.
Hotelików i pensjonatów było wiele, ale brakowało miejsc. W końcu, w jednym z nich właścicielka miała dla nas dobrą nowinę. W południe zwolni się pokój. Nie oglądając go daliśmy zadatek, odświeżyliśmy w umywalni i po
zostawieniu bagaży w recepcji udaliśmy się na śniadanie. Gdy mijaliśmy biuro turystyczne, które właśnie otwierano, Małżonek, jak zwykle nie mógł oprzeć pokusie aby nie wstąpić. Na ogół nie prowadzi to do niczego poza
tym, że wychodzi ze stertą broszur i katalogów, ale tym razem był to dobry pomysł. Wykupiliśmy przedpołudniową wycieczkę do Akrotiri, czyli starej Tera/ Thira (dawnej nazwy Santorini), gdzie prowadzono prace
archeologiczne. Z inicjatywy greckiego archeologa Marinatosa odkopano tam ruiny antycznego miasta. Marinatos już nie żyje i pochowano go na terenie wykopalisk. W Akrotiri znaleziono miedzy innymi wspaniałe freski, lepiej zachowane i bogatsze niż w Knossos a także wodociągi z ciepłą i zimną wodą oraz system spłukiwanych toalet. Po nieprzespanej nocy na statku ogarnęło nas zmęczenie więc po wycieczce ucięliśmy sobie krótką drzemkę w naszym zarezerwowanym pokoju.
Santorini jest resztką wulkanu, który po wybuchu 1600 lat przed naszą erą pozostawił stromy zrąb amfiteatralnie zwrócony na południe z kilkoma niewielkimi wysepkami po środku. Po wybuchu nastąpiło tsunami, które zalało Kretę niszcząc jej wysoką kulturę. Według legendy Santorini jest pozostałością zatopionej mitycznej Atlantydy. Obecnie zbocze klifu pokrywa biała zabudowa malowniczo kontrastująca z głębokim lazurem morza. Każdy domek jest inny, ale wszystkie tworzą harmonijną całość jakby ukształtowana ręką tego samego rzeźbiarza naiwisty. Zaokrąglone narożniki domków, niebieskie kopuły kościółków, błękitne oczka hotelowych basenów i ich nieregularne tarasy otoczone murkami na których wylegują się koty tworzą niepowtarzalną scenerię. Czarny kot na białym murku to klasyczny motyw pocztówki z Santorini. Z miasteczka na szczycie do portu prowadzą kręte schody liczące podobno 600 stopni. Karawana turystów schodzi w dół, nie tak wielu pnie się mozolnie pod górę lub wygodnie wjeżdża na osiołkach.
Wycieczkowe stateczki i żaglówki przecinają lazur morza; przy nadbrzeżu, gdzie zacumowano kilka łodzi rybak uderza silnie złowioną ośmiornicą o beton wypróbowanym sposobem na to by skruszała. Taki widok roztaczał się z tawerny podczas popołudniowej uczty na którą złożyły się frytowane calamares, greckie sałatka choriatiki, białe wino i jogurt z miodem i orzechami na deser. Pod stołem drzemał pies, oparłam nagie stopy na jego
grzbiecie jak na ciepłym pulsującym oddechem futrzanym dywaniku. W takiej chwili życie nie mogło być piękniejsze.
O zmierzchu turyści zajmują miejsca w restauracji położonej tarasowo na zboczu i przy kuflu piwa, może nie najwłaściwszego napoju w tej romantycznej scenerii, oczekują zachodu słońca, widowiska, które rozgrywa się tam od początku świata.
Teresa Urban
Jezu jak słodko. Kitsch, kitsch i stereotypy. Kiepskie przewodniki turystyczne. Brakuje tylko łabędzi. o zachodzie słońca. A oprócz tego barbaria: ”oparłam nagie stopy na jego grzbiecie jak na ciepłym pulsującym oddechem futrzanym dywaniku. W takiej chwili życie nie mogło być piękniejsze.” — Nie mogło?