Droga serca

Człowiek ulega zmianom. Podobno całkowicie się zmienia, co siedem lat. Bym się nie upierał przy cyfrze, ale że się stopniowo odnawia, to fakt. Ciało zwolna wymienia komórki na nowe, i gdy spotkasz po latach (siedmiu?) przyjaciela, to będziecie się sobie przyglądali w charakterze dusz, bowiem stare futerały dawno zniknęły!

Fantastyczna sprawa, ale jakby mało zrozumiała. Bo jak to tak, ciało się odnawia, a jednocześnie stale starzeje? Co na to natura? Natura zawiera wszystko, ale brak jej fantazji. Naturalnie czas też bierze w tej grze udział, ale pan Einstein stwierdził stanowczo, że czas jest pojęciem względnym. Qui pro quo?

Mędrzec mówi: Idź drogą serca. Piękne słowa, ale co oznaczają? Każdy tłumaczy po swojemu. Dla mnie droga serca to umiejętność słuchania. Słuchać i mieć odwagę podążać za nikłym i wymagającym duchowej dyscypliny głosem, który jedni nazywają przewodnikiem, drudzy aniołem stróżem, jeszcze inni nie nazywają w ogóle, ale wszyscy bez różnicy, nieważne instynktownie czy świadomie, słuchają.

Mi się wydaje, że tylko tą drogą, powoli, kawałek po kawałeczku, pokonując z trudem przeszkody, oraz słuchając Ich rad, mamy szansę posklejać siebie w jakąś w miarę sensowną całość. Pod warunkiem, że nie będziemy się zbytnio wysilać nad zrozumieniem sensu wszystkiego.

Osobiście wierzę, że człowiek został stworzony z biologicznego materiału osiągalnego na tej planecie, w który Ktoś tchnął duszę, i tak stał się. Narodziła się myśląca istota, która przekształca się zwolna ku dojrzałości oraz mądremu samostanowieniu.

Niestety tu zaczynają się przysłowiowe schody, ponieważ rozglądanie się wokół budzi poważne wątpliwości. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ów Ktoś się pospieszył. Zrobił swoje, stworzył, i na tym poprzestał pozostawiając człowieka samemu sobie.

No i mamy to, co mamy. Wieczną dezorientację, będącą zarzewiem niekończących się szeregów egzystencjalnych pytań, stawianych pokolenie za pokoleniem i niedoczekujących się odpowiedzi.

To jedna strona medalu. Jest i druga. Odpowiedź nadchodzi, nieomal we wszystkich religiach identyczna i klarowna, ale w formie, jakiej biologiczna i empirycznie zorientowana maszyna mózgowa, nie uznaje za wystarczającą i nie chce zaakceptować.

Tym zdaniem miałem zamiar zakończyć, ale dopiszę coś, co mnie niepokoi. Dręczy mnie i wraca jak bumerang myśl, na którą nie mam, ani nie ma nikt urodzony z kobiety, odpowiedzi. Chodzi mianowicie o wyidealizowanego Kogoś. Skąd mamy zaczerpnąć pewność, że ów Ktoś, Stwórca, należy do obszaru Dobra?

Teraz już naprawdę ostatnie zdanie. Chcecie usłyszeć dobrą radę? Oto dobra rada: Trzymajcie się drogi serca! Serce nie kłamie. Podobno.

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar