GDY SIĘ NIE MA PÓŁWYSPU, TRZEBA CIESZYĆ SIĘ Z WYSPY

Już tłumaczę ten zawiły tytuł w obawie, że może Was zniechęcić już na początku. Wielokrotnie patrząc na mapę Polski zadziwiał mnie ten cud natury jakim jest Półwysep Helski. Ten piaszczysty stwór natury o długości 34 kilometrów to wspaniała atrakcja turystyczna. Wielokrotnie przebywając w Trójmieście przymierzałem się do odwiedzenia tej zachęcającej części polskiego wybrzeża. Jednak wielokilometrowe kolejki, często niezrozumiałe przeze mnie  zachowania zmęczonych i zdenerwowanych kierowców, szybko ostudzały moje plany. Nigdy tam nie byłem, ale z opisów moich polskich przyjaciół sądzę, że powinienem to zrobić i może poza sezonem turystycznym dokonam podboju Półwyspu Helskiego.

Jadąc ze Sztokholmu do Malmö czy Ystad, w połowie drogi na 270 kilometrze, zawsze podziwiam szwedzki cud turystyczny. Olbrzymie jezioro – Vättern. Faktycznie, widok jest imponujący i na tej trasie  niemal wszystkie samochody zwalniają prędkość. Bo każdy stara się jak najwięcej uchwycić tych pięknych widoków. Pokonywałem tą trasę dziesiątki razy i zawsze wydaje mi się ta panorama w jakiś sposób inna. Prawdopodobnie swą magię zawdzięcza promieniom słonecznym, które w zależności od pory dnia, jak w kalejdoskopie zmieniają kolory.

Tuż przy autostradzie w miejscowości Huskvarna wielki posąg, czy raczej   mistyczną postać przedstawiającą jakiegoś olbrzyma. Nigdy się nie zastanawiałem kto to jest. Ale pewnego razu, kiedy zatrzymałem się w pobliskiej kawiarni, wpadła mi w rękę ulotka z informacją turystyczną, właśnie o tym wielkoludzie. To Vist, który stworzył Visingsö, wyspę na jeziorze Vättern. Pewnego razu był wraz z żoną był na przyjęciu w Västergötland i gdy miał przeprawić się przez jezioro z powrotem do Smålandii, wziął dużą tufę (skałę) i wrzucił ją do jeziora, aby po niej stąpać. Ta tufa to dzisiaj Visingsö.

Rzeźba gigantycznego Vista od 1969 roku umieszczona jest na Strandvägen w Huskvarna a wykonał ją Calle Örnemarka.

Po niespełna dwóch kilometrach od zjazdu z autostrady dotarłem do portu w miejscowości Gränna. Tutaj znajdują się słynne na całą Szwecję wytwórnie produkujące polka gris, czyli charakterystyczne słodycze szwedzkie. Z Gränny odpływają także promy na wyspę Visingsö. Chociaż wyspa wielkością nie dorównuje Półwyspowi Helskiemu, gdyż ma zaledwie 14 kilometrów długości, ale jest ważna dla historii Królestwa  Szwedzkiego.

Piękne lato aż zachęcało do podróży. Zamówiliśmy pięknie położony hotel  położony na najwyższym miejscu nad jeziorem z przepięknym widokiem z okna. Nazbieraliśmy jak najwięcej wiadomości o wyspie. Visingsö jest często nazywana rajską wyspą ze względu na jej oszałamiające naturalne piękno i spokojną atmosferę. Oferuje odwiedzającym spokojny wypoczynek w otoczeniu bujnych lasów, rozległych łąk i malowniczych widoków na wodę. Jest tu wiele do zobaczenia i robienia. Można pływać kajakiem, wybrać się na przejażdżkę bryczką, grać w golfa, uprawiać sport, zwiedzać zabytki, muzea i wiele więcej.

Jednym z najlepszych sposobów na poznanie tej idyllicznej wyspy jest wypożyczenie roweru lub po prostu spokojny spacer wzdłuż wielu ścieżek przecinających wyspę. My z powodu małej niedyspozycji żony wybraliśmy zwiedzanie z samochodu i częste postoje w ciekawych miejscach, ciesząc się świeżym powietrzem i spokojem natury, odkrywając urocze wioski, historyczne ruiny i malownicze punkty widokowe. Nie jesteśmy miłośnikami historii, ale to niemalże konieczność, żeby usiąść na ławeczce przy ruinach zamku Visingsborg, z średniowieczną forteca, z której roztacza się panoramiczny widok na jezioro Vättern.

Można także zwiedzić pozostałości ruin zamku Näs i poznać bogate dziedzictwo kulturowe wyspy. Aby spędzić relaksujący dzień nad wodą udaliśmy się na jedną z piaszczystych plaż Visingsö i znaleźliśmy ustronne miejsce wzdłuż linii brzegowej, aby cieszyć się spokojną kąpielą w krystalicznie czystej wodzie jeziora Vättern. Szukaliśmy przygody na świeżym powietrzu i po prostu spokojnej ucieczki od zgiełku codziennego życia.

Visingsö to prawdziwa rajska wyspa. Pierwsze co zauważyłem, to przepięknie przystrzyżone wszystkie trawniki, po których jeżdżą roboty-kosiarki. Naliczyłem ich kilkaset. Nic dziwnego, produkowane są masowo w pobliskim mieście  Huskvarna. Nie da się również nie zauważyć niesamowitej ilości drzew owocowych, a w szczególności jabłoni. Jabłkami, które leżą na trawie można się poczęstować, lecz wypada się jednak najpierw zapytać. Jest tu wiele niespodzianek, które koniecznie trzeba obejrzeć. Pierwsza to ruiny Visingborgs slott. Wybudowano go w XVI wieku, spłonął doszczętnie w 1718 roku. Jego ruiny zadziwiają jednak dzisiejszych turystów. Zatrzymując się na chwilę między tymi ruinami zamku, można poznać ekscytującą historię starego więzienia z rosyjskimi jeńcami wojennymi.

Tuż za ruinami, jakby na zapleczu, znajduje się ogród Visingborgs. Tutaj otoczył nas zapach kolorowych kwiatów i słodko pachnące zioła. Paręset metrów dalej  ukazuje się przepiękna budowla kościoła parafialnego Visningsö. Kościół został zbudowany w 1600 roku przez hrabiów Brahe jako kościół zamkowy dla Visingsborg.

Jedziemy dalej. Nie ujechaliśmy nawet jednego kilometra i znów przystanek. W centrum wyspy znajduje się najnowsza atrakcja turystyczna Visingsö – alpaki. Te futrzaste i przyjazne zwierzęta są dość rzadkie w Szwecji, więc nie można przegapić okazji, aby wziąć udział w safari z alpakami, lub cieszyć się piknikiem w ich towarzystwie.

Czas mija na tej wyspie szybko. Na Visingsö zawsze coś się dzieje. Oczywiście, większość wydarzeń i aktywności odbywa się w miesiącach letnich, ale zawsze jest coś do zrobienia nawet po sezonie. Dalej w drogę. Dosłownie po pięciu minutach powolnej jazdy (na całej wyspie obowiązuje maksymalna prędkość 40km/godzinę) zatrzymujemy się przed nietypową architekturą w Szwecji – to Tempelgården. To prywatny budynek przypominający świątynię, w którym można zobaczyć sztukę artysty z Visingsö, Olle Krantza, pospacerować wśród posągów w parku lub usiąść i wypić kawę. Świątynia została zbudowana w związku ze Światowym Kongresem Teozofów ponad sto lat temu, z inicjatywy Madam Tingley. Świątynia została pierwotnie zbudowana na konferencję pokojową, która miała odbyć się na wyspie w środku lata 1913 roku, zainicjowaną przez Katherine Tingley. Miała być wykorzystywana jako galeria sztuki dla delegatów, a w niej między innymi dzieła Carla Larssona, Andersa Zorna, Bruno Liljeforsa, Juliusa Kronberga, Kristiny Gyllenkrony, Johna Börjessona i Carla Millesa. Świątynia jest kopią greckiej świątyni Partenon.

Ponieważ wyszedł przywitać nas właściciel tej posiadłości, staraliśmy się wypytać go jak najwięcej o tej budowli i innych ciekawych atrakcjach na wyspie. Pobyt w Tempelgården zajął nam prawie dwie godziny. Poznaliśmy otoczenie z unikalnymi domami z pięciu wieków, a wędrując po okolicy i obejrzeliśmy rzeźby stworzone przez Olle Krantza. Odwiedziliśmy świątynię z wystawą jego obrazów. Dziedziniec świątyni jest w całości dziełem jednego człowieka. Olle Krantz (1906-1999) spełnił swoje życiowe marzenie o stworzeniu grupy artystycznej. Zajęło mu to wiele lat ciężkiej pracy, a rezultatem jest miejsce niepodobne do żadnego innego. Obejrzeliśmy stare domki z odzysku o różnych kształtach i rozmiarach – każdy z tych domków jest do wynajęcia dla turystów w bardzo przystępnej cenie za około 600 koron za noc. Zobaczyliśmy galerię sztuki w Templet z 1913 roku, rzeźby w pięknym parku, obrazy olejne, drzewa owocowe. Dowiedzieliśmy się także o historii Madam Tingley, przywódczyni teozofów i twórczyni świątyni.

Tam też dowiedzieliśmy się o następnym miejscu, które powinno się zobaczyć na wyspie – owiane legendą Las Dębów. W latach trzydziestych XIX wieku na Visingsö zasadzono ogromny las dębowy, aby zabezpieczyć przyszłe zapotrzebowanie szwedzkiej marynarki wojennej na drewno do budowy statków. Przeprowadzono długoterminowe planowanie, a las miał zostać wycięty na początku XXI wieku. W dniu dzisiejszym siły zbrojne nie są już zainteresowane drewnem do budowy okrętów wojennych, więc las pozostaje nietknięty. Oznacza to, że dziś można spacerować lub jeździć na rowerze po dużym, pięknym lesie liściastym.

Visingsö ma bardzo długą historię jako osada ludzka i znajduje się tu wiele starożytnych pozostałości zarówno z epoki kamienia, jak i brązu. Można tu zobaczyć północne i południowe cmentarzysko z wieloma kurhanami. Istnieją również inne obiekty archeologiczne, takie jak grobowce skalne powstałe około 4000 lat temu.

Nie trzeba było długo szukać następnego szczególnego miejsca na Visingsö, tak zwanego „Rysskyrkogården”. W latach 1715-1718 na wyspie przetrzymywano około 2000 jeńców wojennych. Większość z nich to Rosjanie z kampanii Karola XII, a około 200 z nich zmarło i zostało pochowanych tutaj w lesie.

Visingsö oferuje szeroki wybór restauracji. Wszystko: od wykwintnych posiłków po kiełbaski na wynos. Każdy znajdzie coś dla siebie. Wiele restauracji oferuje żywność uprawianą i przetwarzaną na wyspie. Wyspa jest bogata w rolnictwo, od farm mięsnych i wędzarni ryb po domowe karczochy. Wiele z tych produktów można znaleźć w menu podczas wizyty w jednej z restauracji i kawiarni na Visingsö.

Powoli dzień się kończy i czas wracać na stały ląd, do naszego hotelu w Vätterleden. Została nam jeszcze ostatnia atrakcja turystyczna na wyspie – Persgården. To małe gospodarstwo położone na równinach w południowej części Visingsö z rozległym widokiem na jezioro Vättern. W Persgården uprawiane są produkty ekologiczne od lat 60-tych. Oprócz fabryki musli Persgården posiada przytulną kawiarnię, sklep rolniczy i znaną galerię. Wizyta w Persgården może oznaczać wszystko – od krótkiej przerwy na kawę w kawiarni po całodniowe słuchanie wykładu o zdrowym odżywianiu się.

Mam nadzieję, że niektórych Czytelników zainteresuje to magiczne miejsce jakim jest Visingsö. Więcej informacji o noclegach, godzinach, w których odpływa prom, każdy znajdzie na stronach internetowych. Jeśli mnie zapytacie, czy warto tam pojechać, zdecydowanie odpowiem: TAK.

Marek Lewandowski

Foto: Marek Lewandowski i Public Domain

 

 

 

 

 

 

Lämna ett svar