Mechaniczna żyrafa

Można być zadowolonym, że wreszcie powoli zanika strumień książek dotyczących Drugiej Wojny Światowej, gdyby nie smutna rzeczywistość tłumiąca zadowolenie – Polacy czytają coraz mniej książek.

Jednocześnie zauważalnie wzrasta popularność genre zajmującego się prapoczątkiem, czasem wykluwania się człowieka. Niewykluczone, że ten trend zapoczątkowany został za przyczyną coraz częściej pojawiającego się i powtarzanego w niektórych kołach motywu – Zbliża się zakończenie cyklu Homo Sapiens.

Przeciwnicy wywoływania tego tematu, jak również prognoz i przewidywań na bliższą i dalszą przyszłość, wywodzący się najczęściej z zachowawczych kół akademickiej nauki, nazywają to – Niczym nieuzasadnionymi spekulacjami.

Należę do tych, którzy skłaniają się ku poglądowi (spekulacji?), że nasz gatunek, współcześnie żyjący ludzie tej planety, należymy do ostatnich generacji istot, które rozpoczęły kognitywną rewolucję ca. 70.000 lat temu.

To, czego jesteśmy obserwatorami i co gorsza uczestnikami, a zatem coraz liczniejsze i głębiej sięgające manipulacje genetyczne, prowadzą prostą drogą ku wykształceniu się sztucznej inteligencji (artificiell inteligens), co być może zaowocuje zmianą kodu i przedefiniowaniem człowieka. Z kolei gdzie go to zawiedzie i w jakiej postawi pozycji, nie sposób dzisiaj przewidzieć.

Owe zmiany rozumiem tak, że „coś” się stanie z pojęciami jak: ego, identyfikacja, osobowość, selektywna pamięć, świadomość, etyka. To oznacza, że Homo sapiens przekształci się w inną istotę niż jest dzisiaj, będzie ulegał innym pragnieniom, kierował się innymi uczuciami, budował inaczej obszary swoich wpływów.

Objawy zapoczątkowujące ten proces, dostrzegamy już dziś na rynku pracy, w postaci postępującej automatyzacji. Istnieją badania i raporty mówiące, że w ciągu najbliższych dwudziestu lat, Amerykański rynek pracy wszystkich resortów, branż i sektorów, począwszy od taksówek a na ochronie, urzędnikach, wojsku i policji nie kończąc, będzie zautomatyzowany w pięćdziesięciu procentach.

Nie unikną tego również media, już dziś istnieją efektywne programy, potrafiące „napisać” prostsze teksty dziennikarskie. Pisarz Nicholas Carr, w swojej książce „The glass cage. Automation and us” wskazuje i ostrzega – Automatyzowanie przestrzeni pracy czyni nas szybszymi i efektywniejszymi, ale również znudzonymi, i co tu ukrywać, głupszymi.

Im precyzyjniejsze i sprawniejsze maszyny, algorytmy, programy, tym mniej człowieka. Dalej za Carrem. Następuje zawężenie pól działania i decyzyjności, zanika warunek niezbędności, następuje dewaluacja umiejętności zawodowych i matowieje niesłychanie ważny aspekt – zadowolenie z pracy. W konsekwencji lekarze stają się gorszymi diagnostykami, sprzedawcy słabszymi handlowcami, piekarze nie potrafią wypiec prawdziwego chleba.

Automatyzm rodzi automatyzm i żarty żartami, ale być może w nieco dalszej przyszłości szansę na przeżycie będzie miała tylko mechaniczna żyrafa Salvadore Dali? Ach byś już przestał Szmilichowski krakać! Ja nie kraczę, ja się boję!

Wiodący szwedzki dziennik „Dagens Nyheter” rozpoczął druk serii artykułów „Kultura Cyfr”, gdzie Autorzy, startując z różnych perspektyw i kątów widzenia zastanawiają się, jak digitalizacja oraz sektor badań, który nazwali data science (elektronika, jako odrębna gałąź nauki – A.Sz.), wpływa na warunki bytu oraz „samopoczucie” kultury.

Co się z nią stanie, gdy programiści i analitycy będą sterować procesami zachodzącymi w kulturze? Na przykład jak będzie przebiegał proces integracji, kiedy umiejętność czytania przestanie być przedmiotem obowiązkowym?

Przesadzam? Ale skąd! W dzielnicy Sztokholmu Sollentuna przeprowadzany jest symptomatyczny eksperyment. W dwóch szkołach podstawowych, w klasie pierwszej i drugiej, zaprzestano nauki tradycyjnego pisania. Dzieci uczą się pisać bezpośrednio na ekranie komputera.

Można odnieść bliskie pewności wrażenie, że na naszych oczach odchodzi w przeszłość respekt dla humanizmu. Co z nami będzie, kiedy zniknie kreatywny geniusz humanizmu? Co się stanie z ludźmi pióra? Czy po prostu znikniemy, jak znika niepotrzebna nikomu stara kanapa?

To nie ja kraczę! To Orwell! Przypomnijcie sobie jego książkę „Rok 1984”. Zaledwie generację później, część orwellowskich koszmarów już wprowadziliśmy – Każdą rozmowę, która odbywa się w pobliżu „czegoś” elektronicznego, można (zawsze i niezależnie od przebiegu czasu) podsłuchać.

Zanotowałem sobie niedawno, aby nie zapomnieć, ciekawa myśl, i oczywiście nie mogę tej karteczki znaleźć, więc przytoczę z pamięci, której na szczęście resztki zachowałem. A zapisałem ją, bowiem budzi nadzieje na przetrwanie tego, co najistotniejsze, twórczego myślenia: Pan wspiera człowieka, nie ucząc go jak dostrzegać różnicę, ale dając zdolność rozróżniania.

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar