Polonia na bruk, kasa dla Caritasu?

”Zmagania o polski ośrodek w Sztokholmie mają długą i pouczającą historię”. Takimi słowami zaczyna się wstęp do opublikowanej w 1992 roku ”Białej Księgi. O Polski Lokal w Sztokholmie” wydanej przez Archiwum Emigracji Polskiej przy Związku byłych Więźniów Politycznych w Szwecji. O ile można się zgodzić z określeniem ”długa historia”, to jednak wcale ”pouczająca” ona nie jest. Przyszłość Ośrodka Polskich Organizacji Niepodległościowych (w skrócie OPON) w Sztokholmie pełna jest niepewności, a nowe, krążące plotki budzą więcej niż niepokój.

Należałoby zacząć od historii, bo bez niej trudno zrozumieć, o co naprawdę chodzi. Zmagania o polski lokal w Sztokholmie opisał we wspomnianej ”Białej Księdze” redaktor Ludomir Garczyński Gąssowski. Fragment tej broszury publikujemyniżej. Pozostaje jedynie drobne uzupełnienie.

OPON był – i jeszcze jest – jedynym polskim lokalem należącym fizycznie do polskiej społeczności w Szwecji. Trudno ocenić dzisiaj jego materialną wartość, ale ze względu na to, że znajduje się w dobrej sztokholmskiej dzielnicy Östermalm (Östermalmsgatan 75) i przy dzisiejszych cenach nieruchomości, to z pewnością około 6-10 milionów koron (zważywszy na stan w jakim lokal się znajduje, brak porządnej łazienki itp). Wszystkie inne polskie ośrodki w Szwecji znajdują się w wynajmowanych lokalach, a ich byt uzależniony jest najczęściej od szwedzkich dotacji. A to, oczywiście, nie gwarantuje stabilnej przyszłości. I chociaż utrzymanie lokalu OPON też zależne jest od dotacji, to jednak jego egzystencja wydaje się bardziej stabilna.

Dyskusje na temat kto jest właścicielem lokalu OPON trwają od niemal 30 lat. Trwały wcześniej o czym świadczy tekst broszury ”Biała Księga”. Jeszcze 15-20 lat temu żyły osoby reprezentujące starą emigrację, która OPON zakładała. Dzisiaj nie pozostał już nikt, a ”relikty” emigracyjne – nieco młodszego pokolenia (ale już dzisiaj 80.-, 90.- latkowie) nie poczuwają się – niestety – do przestrzegania wizji, którą mieli inicjatorzy zbiórki na polski lokal w Sztokholmu. Dodatkowo niezdrowa sytuacja w polskim środowisku dawnej emigracji niepodległościowej spowodowała, że majątek publiczny polskiej diaspory w Szwecji, traktowany jest jak zdobyczne trofeum, a polityczne podziały przysłoniły to co najważniejsze i co zostało sformułowane w Statucie Polskiego Ośrodka Niepodległościowego w Szwecji z roku 1971:

”Celem Ośrodka jest stworzyć we własnym, hipotecznie zabezpieczonym lokalu (andelslägenhet) podstawę dla społecznej i kulturalnej działalności Polaków, stojących na płaszczyźnie pełnej niepodległości Polski”.

Długi, wielopunktowy Statut wyraźnie określał cele, jakie stoją przed Ośrodkiem, regulował sprawy własnościowe, określał kto może o przyszłości lokalu decydować. I, jak to w życiu bywa, nie wszystkie te zasady były przestrzegane, a burzliwe życie organizacyjne, konflikty, wykluczanie niektórych organizacji, tworzenie nowych często z powodów pragmatycznych by poprawić statystyki ilości członków, wprowadzały chaos i sytuacje dwuznaczne. Kompetencyjne spory znane z lat 70-tych, powtarzały się regularnie w kolejnych dziesięcioleciach, niezwykle rzadko bywały lata, gdy osiągano kompromis i współpraca była zgodna. Wszystko zależało od personalnych ambicji lub personalnych umiejętności współpracowania ”ponad podziałami”.

Ludomir Garczyński Gąssowski prowadzący Archiwum Emigracji Polskiej w Szwecji opisywał sytuację w OPON kilkakrotnie, gdy ośrodkiem zarządzała Rada Uchodźstwa Polskiego w Szwecji. W ”Białej Księdze” wspomniana jest pozytywna i negatywna rola jaką odegrał Tadeusz Głowacki. Później trudny okres przypadł na czas, gdy prezesem RUP był Henryk Malinowski i otaczający go ludzie, którzy swoimi politycznymi wizjami i niezdrową atmosferą zainfekowali tutejsze środowisko. Był to jeszcze czas, gdy żyła większość darczyńców i fundatorów OPON, którzy w dużej części odsunięci zostali od decyzji dotyczących ośrodka.

Dopiero na początku lat 80-tych, gdy polskie organizacje niepodległościowe w Szwecji zasilili emigranci z okresu ”Solidarności” i zmienił się nieco układ sił po powołaniu Kongresu Polaków w Szwecji, sytuacja uległa poprawie. Ale okazało się, że Malinowski traktujący OPON jak własny folwark, zadłużył go – dzisiaj nie wiadomo, czy za wiedzą, czy bez wiedzy, pozostałych członków Zarządu RUP. Wyszło to na jaw dopiero po odsunięciu Malinowskiego od prezesury, sprawa zgłoszona została na policję, ale nie doczekała się wyjaśnienia. (Malinowski zmarł w 2000 roku w Sztokholmie). Jego działanie było sprzeczne ze wspomnianym już Statutem, który w Art. II, paragraf 6 mówił: ”Ośrodek ani jego lokal nie może być w całości lub częściowo przekazany, zbyty, obciążony, zastawiony, wypożyczony lub wynajmowany (…)”.

W latach 1986-2000, gdy w zarządach RUP byli m.in. Zofia Stadfors i dr Zygmunt Stankiewicz (prezes w latach 1986-1990), a z drugiej strony w Kongresie Polaków w Szwecji prezesem był (w latach 1986-2001) Roman Koba, sytuacja ośrodka polskiego w Sztokholmie ustabilizowała się i wydawało się, że dawne spory udało się wyjaśnić, a większość organizacji środowiska emigracji niepodległościowej znalazła wspólny cel. Ale nawet w tamtych latach nie udało się sprawy ”własności” lokalu OPON jednoznacznie określić.

Gdy z przyczyn naturalnych odeszli ostatni fundatorzy OPON, sprawa własności przestała odgrywać ważną rolę, a przemiany w Polsce zmieniły – początkowo pozytywnie – energię zarówno polskich organizacji w Szwecji jak i zakres wykorzystywania lokalu OPON. Ale i to się wkrótce zmieniło. Po raz kolejny prywatne ambicje i brak charyzmy wśród nowych prezesów organizacji – z jednej strony Kongresu, z drugiej Rady Uchodźstwa Polskiego – doprowadziły do kolejnych konfliktów. Z czasem też ”desant” nowych postaci w kręgu osób zarządzających Kongresem, nie rozumiejących wartości, jakim była wierna stara emigracja, spowodował, że przyszłość lokalu i jego działalność jest znowu zagrożona.

Nowe podziały zaczęły się już za prezesury w Kongresie Michała Bieniasza, a pogłębiły się, gdy zarządem kierować zaczął Janusz Górczyński (lat 80), obecny prezes, który już wielokrotnie zapowiadał, że zrzeknie się prezesury, ale w ostatniej chwili powtarza mantrę ”nie chcę, ale muszę”. Negatywną rolę odegrała także była już prezes, byłej (bo rozwiązanej z jej inicjatywy) Rady Uchodźstwa Polskiego w Szwecji, Jolanta Halkiewicz (lat 87) – przy wsparciu znacznej części środowiska. Ich polityczne oscylowanie ku skrajnej prawicy w Polsce, działania wykluczające osoby reprezentujących inny nurt polityczny (i tu powtarza się to, o czym pisał LGG w ”Białej Księdze”: nastał czas, że duża część działaczy nie miała, praktycznie, wstępu do Ośrodka Polskich Organizacji Niepodległościowych) doprowadziły do sytuacji, że OPON stał się znowu miejscem bojkotowanym przez część aktywnej emigracji, do zapaści doprowadzono Bibliotekę Polską w Sztokholmie, wprowadzono ostracyzm wobec niektórych organizacji dotąd najbardziej aktywnych w bieżącym funkcjonowaniu lokalu (np. Towarzystwa Przyjaciół Biblioteki Polskiej – zlikwidowanego w wyniku zewnętrznych i wewnętrznych konfliktów, czy Stowarzyszenia Polek w Szwecji, które w tym lokalu działa już 40 lat).

I tu dochodzimy do informacji, która budzi jeszcze większe zdziwienie i niesmak: jak głosi plotka, padła propozycja sprzedaży lokalu OPON, a pieniądze ze sprzedaży miałyby być przekazane na Caritas. Nawet zakładając że to tylko plotka, sprawa budzi największy niepokój. Majątek polskiej emigracji w Szwecji miałyby być przekazany w ręce kościelnej organizacji w Polsce, co oczywiście jest całkowicie w sprzeczności ze Statutem, który kiedyś zatwierdzili fundatorzy i założyciele Ośrodka. Już samo postawienie takiego wniosku jest skandalem, i nie należy wykluczyć, że to tylko plotka. Jednocześnie brak zaufania do prezesury Górczyńskiego & Co., których działania od wielu już lat szkodzą polskiej emigracji w Szwecji, jest sygnałem ostrzegawczym przed dalszym destruktywnym działaniem Kongresu.

Faktem jest, że już kiedyś, dawno temu, zastanawiano się nad sprzedażą lokalu OPON (który w szczytowym momencie swojej działalności był za mały dla wszystkich i krępował działalność) i ewentualnym kupnem/wynajęciem innego bardziej przystosowanego do działalności. Zastanawiano się wówczas jak zabezpieczyć majątek po ewentualnej sprzedaży, tworząc np. jakiś Fundusz, dający gwarancję, że pieniądze ”nie znikną” lub nie zostaną sprzeniewierzone. Nawet była jedna konkretna propozycja wynajęcia dużego lokalu w kamienicy niedaleko Fridhemsplan (bardzo blisko dawnego lokalu ”Ogniwa”), ale brak zdecydowania i obawy, czy uda się zabezpieczyć majątek po sprzedaży lokalu na Östermalmsgatan 75, spowodowały, że pomysł umarł.

Nikomu jednak nie przychodziło do głowy, by majątek polskiej diaspory w Szwecji trafił do Polski, gdyż był, jest i powinien być gwarancją dla wolnej od politycznych prądów działalności emigracyjnej. Spuścizna po ideowej (chociaż też często skłóconej ze sobą) emigracji polskiej w Szwecji, powinna nas zobowiązywać – wszak na dzisiejszej emigracji nie kończy się historia, nasz dorobek powinien służyć kolejnym pokoleniom emigracyjnym.

Niestety, jak widać, historia ośrodka opisana w ”Białej Księdze” wcale nie jest pouczająca, można mieć jedynie nadzieję, że destrukcyjne zapędy ktoś zahamuje. To życie polskich organizacji w Szwecji już od lat 60-tych ubiegłego wieku pełne było napięć i polaryzacji, i można odnieść wrażenie, że niewiele się zmieniło. Z jednej strony mamy organizacje i środowiska, które ze swej natury zawsze przyklejały się do aktualnej władzy w Polsce, z drugiej mamy środowisko, które od dłuższego już czasu odklejone jest od rzeczywistości. I żeby było śmieszniej, coraz częściej działalność organizacyjna przypomina puste wydmuszki.

Tadeusz Nowakowski

Lämna ett svar