Hovs Hallar

Miejsce magnetyczne. Gdy myślę o nim serce zaczyna bić szybciej i opanowuje mnie przemożna chęć ponownego uczestniczenia w wielkim spektaklu natury, jaki się tam, stale, odbywa. Nie tylko piękno i różnorodność scenografii fascynuje, ale również zapowiedź przygody. Od czasu, gdy zbudowano hotel i restaurację roi się tu od turystów, wczasowiczów i uczestników licznych konferencji.

W wolnych chwilach mieszkańcy Skanii licznie nadciągają do swego rezerwatu natury, jednego z najpiękniejszych. Położony on jest na północno-zachodniej stronie wyżyny półwyspu Bjäre (Bjärehalvön). Miejscem startu wędrówki jest krzyżowa furtka. Tutaj przekracza się granicę między zorganizowanym światem a królestwem natury. Za plecami pozostają budynki hotelu i parking, przepełniony samochodami. Rozpoczyna się schodzenie w dół. Ci szybcy piechurzy, kolejno znikają z oczu, niby wchłonięci przez magiczne lustro czasu. Chyba nie zdążyli zobaczyć obrazu zielonych gąszczy i licznych głazów przydrożnych ani wód Kattegattu w oddali, pod kopułą nieba. Inni wolą przystanąć na chwilę by móc podziwiać krzewy cierni i czarnego bzu, pokryte białym kwiatem i wzruszyć się widokiem kwitnącej kaliny – takiej samej, z dziecięcych lat, na rodzinnej ziemi:.. „rosła kalina z liściem szerokim…”.

Wyrośnięte ponad swoją naturę, ogromne jałowce tworzą ciemne tunele wśród powykręcanych pni, wysokich jak trzymetrowe filary tajemniczego zamku państwa gnomów. Jasne pasmo drogi, wyłożonej kamienistym gruzem, opada stromo w dół i chowa się za zakrętem. Chodzenie po tej drodze zapewnia względnie wygodny i bezpieczny sposób dotarcia do gdzieś, kilkaset metrów niżej, znajdującego się urwiska skalnego. Prowadzą tam też dziesiątki wąskich ścieżek , wijących się wśród zarośli i kamieni, na stromym zboczu góry. Bardziej przezorni uczestnicy biorą pod uwagę trudy powrotu i wybierają łatwiejsze pasaże. Schodząc na dół, trudno powstrzymać podniecenie. Już zaraz, może za tym zakrętem  wyłoni się widok czegoś wielkiego. Lecz wpierw należy pokonać niezliczone przeszkody,  nierówności terenu i zasłony, utkane z soczystej zieleni. Wszyscy zaczynają się spieszyć. Prędzej, prędzej… do celu.

Pierwszorazowym turystom przypadek może płatać figle i wodzić na manowce po ścieżkach stoku. Nikt nie wie która z nich prowadzi do celu, szybko i bezpiecznie. W końcu wszyscy, bardziej lub mniej umęczeni, docierają do miejsca gdzie teren  kończy się nagle a przed oczami pojawia się ogromna scena. Po niebie płyną obłoki a ptaki, jak latawce na wietrze, unoszą się i opadają, zachwycone bezwładnością swych ciał. Wody cieśniny pulsują falami i wybuchają milionami lśniących igiełek, z tą chwilą gdy słońce powraca zza chmur. Panta rhei.

Nawet granitowe olbrzymy, nieprzychylne zmianom, dały się ubrać w szaty światłocieni. Piękny to obraz gdzie szarość, wszystkie odcienie czerwieni i czerń tworzą niebotyczną mozaikę. Nie da się jednak ją oglądać bez opuszczenia głowy, bo znajduje się ona tuż pod stopami wędrowców. Pierwsze uczucie podniosłej wolności przeradza się w dreszczyk strachu. Wzrok ześlizguje się po prostopadle opadających kamiennych ścianach i sięga ich podstawy, gdzieś tam daleko, na dole. To wciąga, jak głęboka woda. Jeszcze parę kroków do przodu i.. można zanurzyć się….w  przestrzeni. Trudno powstrzymać pragnienie. Większości udaje się, bo wiemy, że powtórki już z tego nie będzie. Ktoś za plecami krzyczy: „nie dotykaj mnie”.  Wystarczy jeden nieostrożny krok a może się udać dopełnienie wymogów dramatu. Byli i tacy wśród turystów, którzy to uczynili z własnej, nieprzymuszonej woli, choć wiedzieli, że za kulisami scenerii, już nic nie zobaczą….

Wrócę tu jeszcze. Po co? … Może poszukam ścieżki, która bezpiecznie zaprowadzi do stóp olbrzymów, na kamienistą plażę, tam gdzie docierają najwytrwalsi  wędrowcy. To będzie już zupełnie inny widok. Będę głowę zadzierać do góry i sięgnę wzrokiem  aż do czubków skał. Może zobaczę jeszcze coś, czego nie widzę stojąc na górze.

Zmiana punktu obserwacji zawsze wyzwala nowy punkt widzenia. Teraz wspinam się z powrotem, w kierunku restauracji, która, jak przystało na jej położenie nazywa się „ På Höjden”. Cały zespół hotelowy, złożony z domków i pokoi do wynajęcia z  obsługą i wyżywieniem, zapewnia możliwość luksusowego odpoczynku, konferencji lub urządzania imprez i przyjęć na różnorodne okazje. Folder zaręcza smaczne dania, sporządzone z miejscowych surowców żyznego Bjärehalvön. Zajrzę do środka. Potrzeba mi teraz ciepła przyziemnej, ludzkiej krzątaniny.

Teresa Järnström

Tekst był publikowany w Nowej Gazecie Polskiej w 2004 roku.
Foto: Images by David Castor or a subcategory thereof.) – Eget arbete, CC0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=117395704

 

Lämna ett svar