Miraż samotności

Są w życiu takie chwile, w każdym razie w moim życiu są, że gdy przyglądamy się ludziom, wzruszenie łapie za gardło. Osobliwi są, dziwaczni, częściej mniej zrozumiali jak zrozumiali, a przecież kochani.

Są takie chwile, że człowiek czuje się jakby się znalazł w obcym kraju i mieście, poczuł pod stopami miękkość hotelowego dywanu, włączył telewizor, i zobaczył gadające w języku którego nie rozumie głowy. Pomimo tego ma schowane gdzieś w głębi duszy odczucie, że są bliscy, rodzina. Trzeba o nich dbać i się troszczyć. Są jedyną komunikacją na oceanach samotności, to jak można ich nie kochać?

Chodzimy oboje, miłość i ja, na terapię dla zakochanych niezamężnych par. Nasze uczucia są tak intensywne, że nie mamy czasu ani ochoty na nic więcej. Cóż, tak już jest i nic się na to nie potrafimy poradzić. A poza wszystkim, miłość nie rozumie ożenku. Ożenek przeciwnie, mówi że rozumie wszystko, miłość też rozumie i pochwala, ale ma wiele ważniejszych spraw na głowie.

Spoglądając wstecz można gołym okiem zauważyć, że ludziom łamią i rujnują uczucia formy nie przystających do ich serc i dusz konwenansów. Borują ogromne i często nie do zabliźnienia dziury, niekiedy słychać trzask łamanych żeber, robi się smutno i straszno.

Ale jeżeli masz patrzące oko, ucho potrafiące słyszeć i skórę wrażliwą na delikatne dotkniecia, miłość gładzi ci ramię i szepcze zaklęcia, a wtedy dzieje się coś niezwykłego. Światło pełnieje, pęcznieje, porusza się jak lekki wietrzyk, oczy rozszerzają w błysku, i nagle wszystkie języki we wszystkich hotelach wszystkich światów, stają się zrozumiałe. Oto demonstracja mocy sił własnych i niepodległych, oto jak wypływają ponad siły nieprawdy, bo są od nich silniejsze.

Miłość i jej światło nie kłamie nigdy. Nie rani, nie zdradza i nigdy nie jest spóźniona. Serce się spóźnia. Nie miłość. Miłość nigdy nie nadchodzi za późno. To tylko chłodne i wyrachowane kłamstwo ludzi małych. Nie jest również tak, że nadchodzi czas miłości. Miłość jest od czasu uwolniona. Żyje ponad nim i jest stale tuż tuż, stoi przy bieżni po której odliczasz swoje okrążenia. Trzeba tylko trochę zwolnić tempo, trochę zwolnić tempo, aby ją zauważyć.

Zapominamy także często o czymś ważnym. Nie wolno, nigdy i nikogo, osądzać na podstawie miłości. Miłość jest źródłem ogromnej siły, z której nie należy lekkomyślnie i do woli czerpać. Miłość warta jest respektu, a nieprzygotowanych potrafi zniewolić. Umie mocą swej energii okręcić jak taśmą. Wierzcie moim słowom. Ja wiem.

Bywa również, że wierzymy iż sobie poradziliśmy z miłością. Albo, że odeszliśmy od siebie na zawsze. Znowu nieprawda. To tylko cyrkowy trik z lustrami. Nigdy nie jesteśmy od niej uwolnieni. Człowiek nie jest pozostawiony w kokonie swojej samotności. Tylko tak czuje.

Środek lata. Urocze pogańskie święto poświęcone matce naturze. W Szwecji prawdziwe święto narodowe. Tego dnia marzenia mają najbliższej do rzeczywistości i wszystko jest możliwe.

Niebo zsyła anioły jak desant komandosów i następuje ogólnoskandynawska terapia życzliwości. Ludzie rozmawiają, jedzą, piją, tańczą, śmieją się, kochają. Dźwięczą w jednej i tej samej tonacji, są jak boskie echa.

Gdy noc okrywa, jak mama ciepłym pledem, zapada życzliwe światu milczenie, głowy wypełniają spokojne myśli i pogodne obrazy. Ludzie czują wspólnie, oddychają rytmem natury.

Moje troski i zmartwienia są twoimi, twoje troski moimi, ty pomożesz mnie, ja pomogę tobie. Nic co można nazwać słowem, nie jest w stanie nam zagrozić. Nie jesteśmy zdani jedynie na siebie. Nigdy nie byliśmy, nam się tylko tak wydaje. Gdy dajemy miłość i ją otrzymujemy, stajemy się nieśmiertelni.

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar