”Być może nasunąć się mogą państwu podejrzenia, że ja, nie daj Boże, jestem dwulicowcem lub człowiekiem o tak zwanej podwójnej moralności.. Wyjaśniam tę palącą kwestię od razu i na poczekaniu: po cóż, u diabła ciężkiego, dzielić ludzi na piegowatych i łysych, oprawców i dobrze tańczących, kochanków i niewolników pewnych przekonać czy prawd. Mniej osobiście najbardziej odpowiada otwarta formuła. I diabelnie nie lubię, kiedy przesuwa się akcent z jednego słowa na drugie, dla wygody przesuwającego ten akcent oczywiście. /…/ Po co od razu na szalę rzucać takie górnolotnie brzmiące słowa: ”honor”, ”ojczyzna”, ”rodzina” i Bóg jeden wie co jeszcze” (z książki Ryszarda Piekuta ”W ciszy spadających gwiazd”).
Tak myślał bohater książki, literat Zdzisław Powsika, można się domyśleć swego rodzaju alter ego autora powieści, Ryszarda Piekuta. Powieściowy Powsika był postacią skomplikowaną, z ambicjami, z autorefleksją, z kompleksami, z poczuciem niedocenienia. Literacki debiut Piekuta – ”W ciszy spadających gwiazd” – nie mógł być lepszy. Książka wydana w Wydawnictwie Polonica w 1998 roku, kilkanaście lat po upadku komuny w Polsce, traktowała o wciąż aktualnym wówczas rozrachunku z minionym czasem, a osadzona w środowisku literackim PRL, była trafnym, pełnym goryczy i ironicznym spojrzeniem w przeszłość.
Ryszard Piekut znalazł się w Szwecji w 1985 roku. W Polsce studiował polonistykę, pracował jako korektor. Będąc w Sztokholmie zaangażował się w życie emigracyjne, był członkiem i działaczem polskich organizacji niepodległościowych. W kręgu znajomych miał ludzi piszących, sam miał ambicje pisarskie, stąd jego udany debiut. ”W ciszy spadających gwiazd” miało w sobie wiele z twórczości Michała Choromańskiego (o którym Piekut pisał swoją pracę magisterską na Uniwersytecie Warszawskim), a także – chyba mimo chodem – z książki Włodzimierza Wojnowicza ”Czapka”. (”Czapka” to mikropowieść, w której w sposób satyryczno-groteskowy zarysowano obraz stosunków społecznych w ZSRR.)
Piekut – rywalizując, kto wyda więcej książek – zachęcony pozytywnym przyjęciem jego debiutu, pisał dalej. Postawił przed sobą zadanie, że każda następna książka będzie innego formatu: wydał więc i dramat, i wiersze, i powieść science-fiction, i powieść sensacyjną. Jednak już bez takiego oddźwięku jak ”W ciszy spadających gwiazd”.
Poznałem Ryszarda pod koniec lat 80-tych. Widywaliśmy się często, on – mając jakieś problemy ze znalezieniem pracy – prowadził ”życie kawiarniane” opisywane tak często przez Michała Moszkowicza. Później wspólnie działaliśmy w polskich organizacjach, na Ryszarda zawsze można było liczyć, gdy trzeba było coś zrobić. Wszystko odmieniło się, gdy Piekut w pewien sposób zafascynował się Jarosławem Kaczyńskim i coś wspominał o ”zamachu smoleńskim”. Polityka nas nie skłóciła, ale kontakty się zerwały. Ryszard zresztą sam zrezygnował z działalności, wycofał się, stronił od znajomych. Czasami zrażał gruboskórnym dowcipem, ale jednocześnie był towarzyski i można było na niego liczyć. Zafascynowany był komputerami, i – jak mówiły osoby, które miały z nim dalej kontakt – spędzał przed komputerem większość czasu.
Był jak powieściowy Powsika. Czy się spełnił? Nie wiem.
”Niech mi ktoś z państwa powie, czy jest sprawiedliwość na tym świecie literatury? Weźmy choćby mnie na ten przykład, pisarza trzydziestudziewięciu powieści o różnej, i tuszę, nie najgorszej treści. A jestem dopiero sklasyfikowany jako pisarz II kategorii, II rzędu. Czy to jest sprawiedliwe? – pytał alter ego autora w powieści ”W ciszy spadających gwiazd”.
Piekut pozostawił po sobie 6 książek i – zdaje się – dwie niewydane. Niezły dorobek jak na warunki emigracyjne.
Zmarł na początku lipca 2022 roku w Sztokholmie nagle na zawał serca, znaleziony przez syna dopiero po paru dniach. Miał 72 lata.
Tadeusz Nowakowski