Miała w sobie wyjątkową wrażliwość i dar obserwacji. Być może wiązało się to z jej życiowymi doświadczeniami, czasami niezbyt przyjemnymi. Pisać zaczęła późno, przygoda z piórem rozpoczęła się od tomiku wierszy ”Jezioro Skarbelek”, gdy miała lat 65.
Teresa Järnström Kurowska urodziła się w 1929 roku w Warszawie, ale dzieciństwo i młodość spędziła na Litwie w rodzinnym majątku Mejeryszki niedaleko Wilna. Leżał on przy tytułowym jeziorze debiutanckiego tomiku wierszy. Wracała pamięcią do tego miejsca wielokrotnie. Ten Skarbelek był jednym z najjaśniejszych wspomnień jej życia.
Lata wojny okazały się dla Kurowskiej dramatyczne. Musiała opuścić Mejeryszki, Wilno, w którym mieszkała przez pewien czas, znalazła się w Warszawie, gdzie po Powstaniu Warszawskim wywieziona została do Niemiec. Tam była do końca wojny, a po wyzwoleniu dostała się do obozu Polskich Kompanii Wartowniczych w Käfertalu koło Mannheim. Do Polski wróciła dopiero w 1947 roku. Z zawodu była chemiczką i nauczycielką. W 1976 wyszła ponownie za mąż za Sune Järnströma i wyjechała na Wyspy Alandzkie, gdzie pracowała w laboratorium mikrobiologicznym. W 1981 przeniosła się wraz z mężem do Szwecji, pracowała dorywczo w laboratorium Pharmacia, następnie przy pracach badawczych w zakładzie zoologii uniwersytetu w Uppsali.
Po przejściu na emeryturę zaczęła pisać. Najpierw wiersze pełne nostalgii i smutku – jak pisała o nich prof. Ewa Teodorowicz Hellman, później prozę, niekiedy bardzo oryginalną. Järnström Kurowska potrafiła zachwycić się rzeczami małymi i – zdawałoby się codziennymi (np. w książce ”Drobne rozprawki w cieniu mądrości nieożywionych rzeczy” (Stockholm 2011). Z pasją pisała o Szwecji, a jej książka ”Moje spotkanie ze Skanią” (Stockholm 2008) jest chyba jedynym, swoistym przewodnikiem po tej części Szwecji. Z kolei ”Kartki mrocznych kalendarzy” (Stockholm 2011) to przejmujący zapis historii lat młodości naznaczonych wojną.
To w tej książce powracają znowu Mejeryszki. Jak pisała: ”Tam zamknął się beztroski okres mojego życia”. Po raz pierwszy po wojnie pojechała na Litwę, po 60 latach nieobecności, w roku 2006. Była w tym nieco moja zasługa. Pomagałem mojemu przyjacielowi Andreasowi Franzén przy realizacji filmu dokumentalnego ”Att ha och inte ha” dla Telewizji Szwedzkiej o problemach związanych z reprywatyzacją majątków zagarniętych przez władze komunistyczne po II wojnie światowej m.in w Polsce, na Litwie i na Węgrzech. Jedną z ”bohaterek” filmu, dzięki moim namowom, była właśnie pani Teresa.
Pojechaliśmy za nią z kamerą do Wilna, miała poczynić starania o odzyskanie rodzinnych Mejeryszek. Sprawa była z góry przegrana, na Litwie sprawę zwrotu własności prywatnych (podobnie jak na Węgrzech) rozwiązano dość sprawnie i szybko (w przeciwieństwie do Polski). Pokrzywdzeni mieli możliwość odzyskania swoich nieruchomości (ewentualnie otrzymania odszkodowania) przez 10 lat od uchwalenia ustawy. Pani Teresa spóźniła się, proces zakończył się przed jej przyjazdem na Litwę.
Była to jednak dla niej wyprawa niezwykle emocjonalna. Już jadąc w kierunku Mejeryszek i szukając drogi (przez 60 lat wszystko się pozmieniało i wyglądało inaczej) zatrzymaliśmy się najpierw w jakimś Domu Opieki, pytając się od drogę. Pojawienie się Kurowskiej wywołało niezrozumiałą dla nas konsternację. Skierowani we właściwym kierunku znowu zgubiliśmy drogę zatrzymując się tym razem w leśniczówce. Gospodyni, niemal 80-letnia kobieta, która wyszła z leśniczówki zobaczyć kto przyjechał, na chwilę zamarła i nagle zawołała: ”Tereska!”. Tym razem zamarła Pani Teresa. Po 60 latach znalazła się w miejscu, w którym uciekając z Mejeryszek przed sowieckimi żołdakami, schowała się w piwnicy wraz ze swoją matką. Nie chciała dosłownie powiedzieć, co wówczas się tam wydarzyło, ale Sowieci odnaleźli tam jej matkę, wyciągnęli z piwnicy i… Po paru godzinach matka wróciła do córki. Mogliśmy się jedynie domyślić, co się wydarzyło.
Mejeryszki nie były już Mejeryszkami, nadano im litewską nazwę. Budynek dworu był w połowie zawalony, w części, która stała, mieszkała rodzina, która ze strachem patrzyła na przyjazd Kurowskiej. Wiedzieli już, że przyjedziemy. Kobieta, którą pytaliśmy w Domu Opieki o drogę do Mejeryszek, mieszkała właśnie w dawnym domu Kurowskich. Obszar majątku podzielony został na działki, które państwo litewskie za czasów komuny sprzedało na działki rekreacyjne i mieszkaniowe. Wszystko wyglądało inaczej, jedynie Jezioro Mejeryszki pozostało takie, jakie było we wspomnieniach Teresa Kurowskiej.
Ten wyjazd był dla niej dość dramatycznym i głębokim przeżyciem. Nie potrafiła zrozumieć, że nie da się cofnąć historii, czuła gorycz. Potwierdziło się to, o czym sama pisała: tam zamknął się beztroski okres jej życia. Nie było powrotu.
Mam wrażenie, że to wszystko uczyniło ją jeszcze bardziej wrażliwą na ludzką krzywdę, pisała o tym wielokrotnie w różnych tekstach i listach do mnie. Lubiła ludzi, odnalazła wewnętrzny spokój mieszkając w Szwecji, a z przeszłością rozliczała się w pisanych tekstach.
”Poznawanie siebie w wieku już nazbyt dojrzałym nie przynosi wiele pożytku, ale może wyjaśnić wiele zagadek, z którymi borykaliśmy się przed laty. Może być przydatne dla potomnych albo dla własnego sumienia” – pisała Järnström Kurowska.
Zmarła 13 czerwca 2022 roku w wieku 92 lat w Klippan na południu Szwecji. Była laureatką Nagrody Artystycznej POLONIKI 2010 przyznawanej przez Nową Gazetę Polską.
Tadeusz Nowakowski