Stół to bardzo szerokie pojęcie. Nie wystarczy lapidarne określenie: sprzęt, mebel w postaci blatu, uniesionego nad podłogą i podtrzymywanego przez tak zwane nogi, na odpowiedniej wysokości. Płaszczyzny ergonometrycznie przystosowanej do budowy ludzkich postaci zasiadających do spożywania posiłków, do czynności pisania, do prac wykonywanych w pozycji siedzącej lub stojącej, do zebrań lub konferencji, do gier i zabaw i do wielu innych celów.
Wszystko zależy od potrzeb i pomysłów. Stół powinien spełniać wymogi stabilności i wytrzymałości. Nie może to być stół z powyłamywanymi nogami, powinien zapewniać przedmiotom, umieszczonym na nim, równowagę i nie powinien ulegać takim wstrząsom, które powodują brzęk lub poruszanie się zastawy. Chociaż, zgodnie ze starym przysłowiem, nożyce „odzywają się” na każdym stole, gdy się w niego uderzy.
Są różne stoły, słynne, związane z historią lub ważnymi wydarzeniami, snoby chlubiące się bogactwem materiału, z którego zostały wykonane, piękne w formie i ozdobach, wymyślne ze schowkami i szufladkami. Wszystko zależy od ich przeznaczenia i stawianych wymogów. Niektóre z nich zrobiło wielką karierę i pamięć o nich przeszła do historii, jak na przykład wizualny stół z obrazu Ostatnia Wieczerza, pędzla Leonarda da Vinci czy Okrągły Stół – jako formuła rokowań i porozumień różnych ugrupowań. Zastosowali ją, przy konkretnym okrągłym stole w 1989 roku, przedstawiciele Solidarności w rozmowach z władzami reżimu komunistycznego w Polsce.
Stół jest chyba najbardziej powszechnym przedmiotem użyteczności. Nie tylko ten konkretny, namacalny, o którego rogi możemy się, biegnąc w pośpiechu, poobijać, ale i ten o znaczeniu alegorycznym, przysłowiowym czy baśniowym (np. „odstawić kogoś od stołu”, „nogi stołowe”, „gładki jak stół”, „stoliczku nakryj się”). Większość stołów to proste, przeznaczone wraz z towarzyszącymi krzesłami, do kuchni i jadalni.
Stół Antona został wykonany w wyniku potrzeby zaopatrzenia domostwa w stół. Ale również z powodu zwykłej, ludzkiej ambicji tworzenia… niekoniecznie dzieł sztuki, ale Tworzenia. W młodości Antoni wybudował domek, nieduży, ale ładny i proporcjonalny w swoich kształtach. Chyba najładniejszy w całej wiosce. W garażu miał swój masywny stół stolarski. Tam powstawały różne przedmioty potrzebne w gospodarstwie. Anton wiele potrafił i zwyczajem ludzi mieszkających na wsi, parał się różnymi zajęciami. Założył sad i pieścił go jak tylko mógł. Wielkie nadzieje pokładał w sprzedaży jabłek z własnych zbiorów. Sroga zima w 1941 roku pozbawiła go tych nadziei. Mroźne noce spędzał w sadzie, paląc ogniska. Nie zdołał uratować swoich jabłoni. Przyszła choroba, spowodowana chłodem i przemęczeniem, zabrała zdrowie i siły. Widok półrocznego synka dodawał mu otuchy i przywracał nadzieję.
Wraz z żoną założyli plantację truskawek i uzyskiwali dobre zyski z ich sprzedaży w okresie wzmożonej letniej turystyki. Zbieranie truskawek wymagało ciągłego nachylania się i nie wpływało to korzystnie na stan zdrowia Antoniego. Nasilały się ataki astmy. Anton nie poddawał się, utrzymywał swoje małe gospodarstwo, uprawiał truskawki. Dorastający syn rozumiał, że już nie popłynie z ojcem na ścinanie trzciny przy brzegach cieśniny Marsun, by zabezpieczyć paszę dla bydła, rozumiał że ojciec nie podoła już pracy przy truskawkach, rozumiał, że musi jak najszybciej ukończyć szkoły i zacząć pracować.
Synowi udało się wybudować nowy domek z wygodami i zapewnić rodzicom beztroski i spokojny byt. Anton wypoczywał po ciężkich latach pracy, ale do śmierci towarzyszyły mu ciągłe, straszne ataki astmy.
To wszystko minęło, Wraz z nim, z jego żoną, z ich domkiem… z tamtymi latami. Pozostał Stół, sierota. Przygarnęłam go. Nie można wyzbywać się takiej rzeczy, która jest pomnikiem cichego bohaterstwa, walki o życie, pomysłowości i wielu dni wytężonej pracy skromnego budowniczego małych rzeczy. Przy tym wszystkim, stół podobał mi się i okazał się bardzo pożytecznym. Z pewnością Anton tak zamierzał. Połączyć praktyczne elementy budowy stołu z estetycznymi. To jest tak zwany stół rozkładany (klaffbord). Składa się z masywnego trzonu, niby wąska na 35 cm półka, długości 1 metra, podparty na końcach dwoma szerokimi i płaskimi nogami. Są one ładnie wymodelowane na dole. Wewnętrzna ściana trzonu, podtrzymuje tę „półkę”, na całej długości i łączy z nogami trzonu. Do „półki”, po obu jej stronach, umocowane są, na ukrytych zawiasach, klapy a pod nimi dwie podpórki każdego blatu – niby te właściwe nogi stołowe. Owe podpórki są też ruchome. Dzięki zawiasom (też ukrytym), można je ustawiać pod blatami albo dosuwać do wewnętrznej ściany trzonu.
Wszystko to wykonane ręcznie, bez gwoździ, jedynie umocnione czterema grubaśnymi śrubami, po dwie na końcach trzonu. To wszystko. Cała konstrukcja i łączenia dokonane za pomocą sztuki stolarskiej. Stół się trzyma i długo jeszcze wytrzyma. To czarodziejski stół, może być półką albo bardzo wąskim stołem, może być stołem jednoramiennym o wymiarach 100/100 cm – w lewo albo w prawo, może też być stołem dwuramiennym o wymiarach około 167/100 cm. Już nie znajdzie zastosowania na biesiady i ekskluzywne przyjęcia, bo podpórki, o których wspomniałam, mogą być dla nóg gości irytującym elementem przy dłuższym siedzeniu. Najwygodniejszy jest ten staruszek, można rzec bardzo wygodny, po obu stronach swych uniesionych skrzydeł. Wtedy godzinami siedzi się przy nim i pracuje. Może to tak wyglądać: na jednym końcu ja urzęduję przy laptopie, albo przy maszynie do szycia a dla równowagi, na drugim końcu, lampa naftowa, wielka biblia, którą kiedyś znalazłam na Jarmarku Gwiazdkowym wśród starych książek, i stare okulary. Niech sobie poczyta i czuje się swojsko…. jakiś duszek stołowy. Kto to wie.
Sam Stół też czułby się miło, gdyby mógł marzyć. Nie potrafi marzyć, ale uciekać próbował, nie tak dawno. Wytaskałam go na zieloną trawę i nakryłam białym obrusem. Na chwilę zostawiłam aby przynieść krzesło. I – widocznie zmówili się z wiatrem – bo ujrzałam wehikuł, podobny z daleka do tramwaju, z białym transparentem opadniętym na dachu. Wyraźnie zmierzał w kierunku drogi. Wróciliśmy do domu, opuściliśmy „skrzydełka” i odpoczywamy przy najmniejszych rozmiarach mojego podróżnika, zanim przystąpimy do pracy.
A co się jeszcze nam może przydarzyć, tego nikt nie potrafi przewidzieć.
Teresa Järnström Kurowska