Czerwony szwedzki domek czyli reprezentacja kultury w Kosmosie…

Jak podały niedawno szwedzkie, polskie, jak też i inne różnojęzyczne media – w połowie stycznia tegoż roku, z Kennedy Space Centrum na Florydzie, został wystrzelony statek kosmiczny, zawierający m.in. części montażowe tradycyjnego małego czerwonego szwedzkiego domku. Start przebiegł zgodnie z planem, a po godzinie pojazd kosmiczny został oddzielony od rakiety z domkiem. Po czterech miesiącach podróży w Kosmosie mały czerwony domek z białymi węzłami wyląduje na powierzchni Księżyca.

Domek ów mierzy nie więcej niż 12x10x8 centymetrów, jako że większy nie zmieściłby się na księżycowym pojeździe, który ma go tam umieścić, nie ryzykując przewrócenia się. Twórca domku, szwedzki artysta Mikael Genberg, ma nadzieję, że uda się to sfilmować i sfotografować, zanim księżycowa noc, kiedy temperatura spada do ok. minus 128 stopni Celsjusza, zdąży „zabić elektronikę”.

Na pomysł umieszczenia domku na Księżycu Mikael Genberg wpadł już ponad 25 lat temu. „Zawsze fascynowało mnie to, co jest małe w wielkim!” – oświadczył, kiedy po umieszczeniu podobnych czerwonych domków na dachu Globen w Sztokholmie, w koronach drzew i pod wodą, postanowił wysłać jeden z nich także na Księżyc. Towarzyszący mu w tym projekcie organizatorzy zebrali blisko 8 milionów euro na sfinansowanie przedsięwzięcia, a wszyscy zaangażowani w to pracowali za darmo. Genbergowi przyświeca nadzieja na stworzenie nowego obrazu Ziemi: domek ma symbolizować odwieczną walkę życia o przetrwanie i rozwój, a także umożliwić refleksję na temat istnienia ludzi na Ziemi. Jak również umożliwić spojrzenie na nas samych, mieszkańców Ziemi, z dystansu.

Można tylko trzymać kciuki za pomyślny finał tego oryginalnego projektu. Jednocześnie trudno nie zapytać, dlaczego w arsenale wszelkich innych szwedzkich symboli narodowych wybór padł właśnie na czerwony szwedzki domek – skądinąd nieodłączną część szwedzkiej tradycji ludowej i stały element krajobrazu tego kraju? Żeby na to odpowiedzieć, trzeba sięgnąć do źródeł historii i kultury, szczególnie zaś do różnic w nastawieniu do spuścizny ludowej w Szwecji i w Polsce.

Jedna z najbardziej znanych i cenionych pisarek szwedzkich, Agneta Pleijel, w swojej wydanej w 2023 powieści pt. Sniglar och snö [Ślimaki i śnieg], wskazuje na różnice pod tym względem między Polską a Szwecją, pisząc: „Polska i Szwecja to dwa światy, różne jak wypukłość i wklęsłość. Polska jest szlachecka, Szwecja – chłopska.” (podaję za wydaniem polskim).

Stwierdzenie to jest całkowicie zgodne z rzeczywistością, jako że tematyka chłopska w Polsce przez wieki całe nie była w centrum zainteresowania polskiej „kultury wysokiej”. W przeciwieństwie do Szwecji, gdzie dziedzictwo kultury wiejskiej nadal jest obecne w świadomości ogółu i gdzie pielęgnowane tradycyjne obrzędy ludowe do dziś stanowią stałą część szwedzkiego życia społecznego. Podobnie jak sentyment czy wręcz gloryfikowanie małego czerwonego domku.

Aby zilustrować różnicę w postrzeganiu owego aspektu w obu omawianych krajach, trzeba wspomnieć o jednym z najważniejszych wątków treściowych w realiach szwedzkich opowieści o tematyce ludowej, stanowiącym również ważny składnik podstawowego wzorca kompozycyjnego tekstów: chodzi tu właśnie o czerwono-rdzawą wiejską chatę, pomalowaną, jak wszystkie jej podobne, farbą z dawnej i nieczynnej już kopalni w Falun, która to farba miała – obok walorów estetycznych – przede wszystkim właściwości impregnujące. Sposób potraktowania takiej chaty i symboliczna funkcja, jaką pełni ona w narracyjnym świecie, zasadniczo różnią się w utworach szwedzkich i polskich.

W szwedzkich opowieściach o życiu ludności wiejskiej, zwłaszcza tej ubogiej, nieustannie spotykamy się z silnym motywem przewodnim, jakim jest marzenie o własnej zagrodzie, nieodwracalnie związanej z owym czerwonym domkiem. Marzenie o dorobieniu się jej przenika zatem wszystkie dzieła o motywach ludowych w literaturze szwedzkiej całego niemal ubiegłego stulecia i sprawia, że dążenie do tego, a tym bardziej osiągnięcie celu i uzyskanie własnego kawałka gruntu oraz postawienie na nim domku, choćby w najskromniejszej postaci, jawi się jako najważniejszy symbol udanego życia w chłopskiej społeczności.

Ta mała tradycyjna czerwona chata, z charakterystycznymi białymi węzłami, może być postrzegana jako motyw bezpośrednio odpowiadający bielonej wapnem chacie w polskich wiejskich opowieściach. Istnieje jednak zasadnicza różnica w symbolicznej wartości tych dwóch motywów. O ile w bardziej uniwersalnych ludzkich poczynaniach można – zakładając nawet odmienne geograficznie i kulturowo doświadczenia – odnaleźć wspólne szwedzkie i polskie ramy odniesienia, o tyle w szwedzkiej czerwonej chacie napotykamy symbol zupełnie nieobecny w polskiej świadomości.

W języku szwedzkim pojęcie to jest głęboko zakorzenione i obejmuje również otaczającą przyrodę. Rzadko można znaleźć szwedzkie utwory o tematyce wiejskiej, gdzie szerokim opisom pejzażu danego miejsca powieściowych wydarzeń nie towarzyszy dłuższy, szczegółowy i wręcz liryczny opis znajdującej się tam czerwonej chatki. Najważniejsza różnica między literaturą polską i szwedzką polega właśnie na tym, że w polskich powieściach tego gatunku podobne opisy są całkowicie nieobecne, podczas gdy w szwedzkich są one oddawane z niemal czułą troską. Opisywana chatka znajduje się ponadto często w centrum samej akcji, jest niejako jej głównym obiektem. Z kolei w polskich tekstach ludowych opis chaty wiejskiej czy większego domu oddawane są wyłącznie w celach ściśle funkcjonalnych, podkreślających akcję utworu. Przykładem może być choćby powieść Chłopi Reymonta, gdzie w związku z weselem Jagny i starego Boryny dom panny młodej został z tej okazji starannie pobielony.

Jakie bowiem skojarzenia budzi w polskim odbiorcy szwedzkie słowo „torp”, oznaczające właśnie ową tradycyjną czerwoną chatę z białymi węzłami? I które to słowo napotykamy nie tylko w literaturze, ale także – zobrazowane w różnych postaciach – w filmach, w reklamie, na afiszach reklamujących turystykę szwedzką czy innych informacjach? Jestem skłonna twierdzić, że słabo kojarzy się ono z typową dla polskiej wsi bieloną chatą, z dachem krytym strzechą i glinianą podłogą, czy (jak powyżej) z bielonym domem, w którym mieszkali zamożniejsi chłopi. Termin „torp” nie ma po prostu odpowiednika, zarówno językowego, jak i przede wszystkim symbolicznego, w polskiej świadomości kulturowej.

W Szwecji czerwona chata budzi bowiem zupełnie inne konotacje niż jej polski odpowiednik. Wiejska chata, która w Szwecji ma wyłącznie pozytywne konotacje i nadal stanowi dla większości Szwedów prawdziwą świętość, w Polsce do niedawna oznaczała prostotę czy wręcz „prymityw”, w najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu. Bielona chałupa czy nawet bardziej kazały dom w polskiej wsi nie budzi czułych czy nostalgicznych uczuć, choćby dlatego, że reprezentowały one styl życia, który od wieków miał niski status. Podczas gdy czerwona szwedzka chata jest, moim zdaniem, jednym z najsilniejszych elementów szwedzkiego etosu narodowego i jednym z najsilniejszych symboli w szwedzkiej literaturze w ogóle, bielona polska wiejska chata nie zawierała bynajmniej podobnie silnego ładunku emocjonalnego w świadomości dużej części narodu.

W wyniku uprzemysłowienia kraju wielu Szwedów przenosiło się do miast, ale sentyment do natury i tęsknota za prostym życiem nie wygasły, wręcz przeciwnie: Szwedzi chętnie powracają na wieś, choćby tylko na okres urlopu. Do dziś posiadanie drewnianej chatki jest niemalże symbolem luksusu, a już na pewno nieodwołalnym elementem wakacji wielu szwedzkich rodzin. Podczas gdy turyści z innych krajów przyjeżdżają zwiedzać szwedzkie miasta, sami Szwedzi uciekają na wieś, do swoich domków – czy to odziedziczonych po przodkach, czy zakupionych później, czy też nowobudowanych, choć nierzadko na wzór tych tradycyjnych, z zachowaniem dbałości o stary wystrój. Dawny „torp”, często własność kilku pokoleń, zaawansował z czasem do określenia sommarstuga, czyli domek letni, jednak jego wartość sentymentalna pozostała niezmieniona.

Jak widać – szwedzki czerwono-rdzawy domek jest do dzisiaj nierozerwalnie związany z kulturą Szwedów. Czy powinien więc dziwić zamysł Mikaela Genberga, co do umiejscowienia miniaturki tegoż na Księżycu? Wysłanie domku w kosmiczne przestworza jest organizowane przez Ispace, firmę, której celem jest zwiększenie obecności człowieka w Kosmosie. Wcześniej w tym roku uruchomiła ona kapsułę czasu z informacjami w 275 językach – teraz czerwona szwedzka chatka ma być kolejnym krokiem w wizji wprowadzenia kultury w Kosmos.

Ważący 100 gramów i nie większy niż zabawka domek symbolizuje według artysty ludzką kreatywność i eksplorację. Trudno o bardziej wymowny dowód ogromnego ładunku symbolicznego i emocjonalnego, jaki zawiera czerwona wiejska szwedzka chata. W Polsce polska literatura i kultura dopiero pod koniec ubiegłego tysiąclecia zaczęły zrzucać z siebie kulturowe jarzmo wielowiekowej pogardy dla chłopstwa i życie rustykalne zyskało nową rolę: jako narzędzie, za pomocą którego można rekonstruować i przywoływać pewne uniwersalne aspekty ludzkiej historii. Jednak małej, bielonej wapnem i krytej strzechą wiejskiej polskiej chacie daleko jeszcze do miejsca, jakie zajmuje szwedzki domek w kulturze i w świadomości ogółu Szwecji. Trudno też oczekiwać, że ze wszystkich polskich narodowych symboli to właśnie naszej chatce zostałaby przyznana rola reprezentowania polskiej kultury w Kosmosie…

M. Anna Parkman Packalen

Lämna ett svar