O wyższości Świąt Wielkanocnych nad świętami Bożego Narodzenia, czyli: niech się stuknie jajo z jajem

Nie tak dawno mieliśmy Boże Narodzenie, które kolorowo i radośnie opisałem w jednym z moich artykułów, wspominając dziecięce czasy i radość ze spotkania ze Świętym Mikołajem, a właściwie z prezentami, które w wielkim worku corocznie przynosił nam pod choinkę. I właśnie z tego powodu uważam, że te święta były o wiele bardziej fajne. Te okryte jakby „magią” świata z choinką i Pasterką były rytuałem, którego nigdy nie zapomnę. Zatem… jak tu porównywać je ze świętami wielkanocnymi? Robił to „profesor” Jan Tadeusz Stanisławski, ówczesny szef katedry Mniemanologii Stosowanej, właśnie w swych pogadankach na temat wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia.

Nie zamierzam polemizować ze Stanisławskim. Z biegiem czasu wiele o tym święcie zapomniałem, ale moja ciekawość i chęć przypomnienia sobie tych pięknych obrzędów skłoniła mnie do sięgnięcia do wiedzy encyklopedycznej oraz wspomnień mojej mamy. Jak to było kiedyś? Grudniowe obchody narodzin Odkupiciela to jedno z ważniejszych wydarzeń kościelnych – jego żywot ewangeliczny zakończony śmiercią. Ale na pocieszenie przychodzi odrodzenie Nadziei.

Wielkanoc dla wielu ludzi, specjalnie tych młodszych generacji, to trudny temat do zrozumienia. Wdałem się kiedyś w dyskusję z synem mojego kolegi mieszkającego w Polsce. Ten młody człowiek wychowany w rodzinie katolickiej nie bardzo pojmował, o co tu chodzi. Narodziny Jezusa to normalka, jak stwierdził. Ale zmartwychwstanie to już gruby kaliber. Moja babcia miała zawsze wytłumaczenie, że to śmierć męczeńską i nagła chwila zmartwychwstania. Dodawała jeszcze takie mądre słowa, że ”błogosławieni  ci, którzy nie widzieli, a wierzą”. I tym zakończyła swe tłumaczenie. I tak rozumują wierzący.

Niewierzący w stu procentach wybiorą Boże Narodzenie. Nowoczesność wiele zmieniła i tradycje obrzędowe poszły na plan drugi. Bo choć powinno się kochać  Wielkanoc – to, jakby nie było,  koniec 40-dniowego postu – i wszyscy powinni biegiem udać się na zakupy do sklepów. A widzimy, że naród jakoś nie rusza na łeb i szyje  na zakupy. Bo w dniu dzisiejszym nikt postu nie obchodzi. Tu może przesadziłem, że nikt.

Tu muszę wrócić do wspomnień z mojego dzieciństwa. Kiedy Święta  Wielkanocne obchodziliśmy u dziadka i babci na wsi. Dziadek cierpiał  przez 40 dni, bo obiecał, klęcząc przed ołtarzem w kościele, że podczas postu nie tknie ani grama wódeczki i nawet, pomimo że był nałogowym palaczem, nie zapali ani jednego papierosa. Z pewnością  te jego poświęcenia zostały wynagrodzone w niebiosach. Bez trudu można zauważyć, że święta są, coraz bardziej, obchodzone w świecki sposób, są coraz mniej zrozumiale. Oczywiście, muszę zaznaczyć, że każdy z nas ma absolutne prawo do celebrowania Nadziei. Należy jednak dobrze przygotować się do Wielkiejnocy, patrzeć dokładnie w kalendarz, gdyż to święto ruchome, i obchodzone jest w różnych wiosennych dniach. To przecież najważniejsze święto w Kościele. Wiem z opowiadań mojej mamy, że to szczególny moment, do którego każdy praktykujący i wierzący katolik powinien się przygotować przez czas wielkiego postu. W tym czasie odbywają się rekolekcje, a w kościele drogi krzyżowe. W tych momentach mamy możliwości do przemyśleń, refleksji i myśli o tym co zrobić, żeby być  w życiu lepszym. Każdy ksiądz nam powie, że bardzo ważny jest udział w Triduum Paschalnym.

Pierwszym ważnym dniem to Wielki Czwartek. Dzień ten przypomina nam o dniu sprzed dwóch tysięcy lat, kiedy to Chrystus zasiadał z apostołami, przy wspólnym stole i razem świętowali Paschę. To niestety była ich ostatnia wspólna wieczerza, podczas której Pan Jezus ustanowił dwa bardzo ważne sakramenty. A mianowicie: sakrament kapłaństwa i eucharystii. Jezus Chrystus odniósł się do apostołów słowami: „bierze i jedzcie, to jest ciało moje, które za was  będzie wydane, to jest krew moja, która za was będzie wylana na odpuszczenie grzechów, to czyńcie na moją pamiątkę”. Jak przeczytałem w opowieściach biblijnych, żaden z apostołów nie zrozumiał sensu tych słów. Ocknęli się dopiero po pewnym czasie.

Drugim ważnym dniem to Wielki Piątek. Tego dnia jest cisza w kościele, nie ma mszy i jest to szczególny moment. Dzień wielkiego smutku, bo przecież syn Boży, Jezus Chrystus zostaje ukrzyżowany – jest zawieszony między niebem a ziemią. Zwróciłem uwagę na ten piękny gest, kiedy wierni adorując krzyż, całują go w symboliczny sposób i cicho w wielkiej zadumie wypowiadają słowa: „Jezu jestem przy tobie, bo ty jesteś moja nadzieją”.

Świeccy mogą zarzucać wiernym, że modlą się do gipsowej lub drewnianej figury. Ale to nie jest tak, jak oni myślą. Wierni w wielkiej pokorze, smutku i nadziei klękają przed ciałem Chrystusa symbolicznie przechowywanym w monstrancji. Cały grób Chrystusa to symbol i przypomnienie, że czas się zmienić, żeby słowa Boże były bardzo ważne w życiu każdego, a ewangelia była celem do poprawy i zbawienia. To wielka filozofia i symbolika, z którą nie mają problemów ludzie wierzący.

Wielu z tych mniej praktykujących przypomina sobie o Wielkiej Nocy dopiero w Wielką Sobotę. Traktując to święto czysto komercyjnie i tradycyjnie udając się do kościoła w celu święcenia pokarmów, bo… po prostu tak wypada. To czas głównie rodzinny, kiedy przychodzimy ze święconkami do kościoła. Jak podaje biblia, już wkrótce Chrystus zmartwychwstanie. I tu są różnice między kościołami. W niektórych  uroczystości zmartwychwstania rozpoczynają się już  w sobotę w nocy, a w innych tradycyjnie o godzinie 6 rezurekcja. (Chrystus Resurrectio, czyli zmartwychwstał). Poniedziałek, to również dzień świąteczny, bo Wielkanoc to największe święto chrześcijańskie. Jest to też zwykle świętowanie przy suto zastawionych stolach.

Przykry jest niestety fakt, że często coraz więcej osób zapomina, dlaczego świętujemy. Oczywiście zdarza się, że przesadzamy z jedzeniem, a i często z alkoholem. Dobrze jednak cieszyć się z najbliższymi, bo pomimo ostatniej wieczerzy i ukrzyżowania Chrystusa, to właśnie to święto jest bardzo radosne.

A co z tradycjami i jak powinien wyglądać wielkanocny koszyczek? Doskonale pamiętam, kiedy jako dzieciak jeździliśmy tradycyjnie na te święta do dziadka i babci na wieś. Pamiętam, jak miejscowa Ochotnicza Straż Pożarna pełniła warty przed grobem Jezusa. Przez całą noc i dzień po dwóch strażaków stało na baczność przed grobem. Ja sam również brałem w tej warcie udział. Miałem chyba 10 lat. Ubrany w za duży, ciężki i gruby mundur strażaka, w olbrzymim błyszczącym hełmie i z toporkiem strażackim na ramieniu, miałem stać pół godziny na warcie w absolutnym bezruchu. Po paru minutach  zrobiło mi się słabo i niemal na czworaka musiałem opuścić moje miejsce. Długo po tym incydencie miejscowa młodzież, z moim bratem na czele, nie dawali mi spokoju i naśmiewali się z mojej kondycji. Ale to był taki mało znaczący incydent w czasie tej ceremonii.

Pamiętam też ścisły post aż do chwili zmartwychwstania. Po powrocie z kościoła wszystkie zakazy zostały odwołane i przyszedł czas na długą, bo 40-dniową wyczekiwaną biesiadę, istna hulajdusza. Tańce hulanki i swawole. Rano słychać było strzały i wybuchy z wykonywanych przez nas samych z karbidu i  innych chemicznych składników, bardzo głośno eksplodujących, z pewnością niebezpiecznych, zabawek. Potem jedzenie, które babcia przy małej naszej pomocy, już kilka dni wcześniej przygotowywała. W pamięci utkwił mi olbrzymi prosiak, prawdopodobnie już nie żywy, powieszony za tylne nogi. Do podziału tego zwierzaka przyszli najbliżsi sąsiedzi, bo taka była tradycja. Każdego roku u innego sąsiada odbywała się podobna ceremonia. Z tych uzyskanych części  babcia robiła kaszankę i białą kiełbasę. Ręczna maszynka do mielenia mięsa napędzana przez mojego brata i specjalna rurka, na którą naciągało się flak, czyli coś wyciągniętego z brzucha tego świniaka. Prawdopodobnie były to jelita. Kręcąc korbką, flak napełniał się mieszanka mięsa i kaszy gryczanej. Babcia miała swoją wypróbowana recepturę. Potem co mniej więcej 40 centymetrów, ktoś zawiązywał tego flaka na supeł, z pomocą małego patyczka, podobnego do zapałki i tak powstawała kaszanka. Może obserwowanie tego procesu nie było zbyt estetyczne, ale smak czysto ekologicznego produktu pamiętam do dnia dzisiejszego. Coś wspaniałego.

Tradycji wielkanocnych w Polsce było co niemiara i były dobrze nam znane. Wszyscy w pamięci mamy karnawał, lany poniedziałek, czy kolorową Niedzielę Palmową. Były również takie zwyczaje, o których nie miałem zupełnie pojęcia. Tu w Szwecji, kiedy rozmawia się z rodakami, którzy przyjechali z różnych regionów Polski, dowiadujemy się o zwyczajach, niemal egzotycznych, które w dalszym ciągu są kultywowane.

Czym są pucheroki, czy przywólowki? Co to jest Siuda Baba albo kurek dyngusowy? Czytając o tych  zwyczajach w Internecie, natknąłem się również na nazwę „rekawke”. Z wielką ciekawością wciągnąłem się w czytanie o tych wielkanocnych tradycjach. Chętnie opowiem o nich moim wnukom, którzy często dopytują się o dawną polską kulturę. Zacznijmy po kolei od KARNAWAŁU zwanego często Zapustami. To nic innego jak huczne zimowe zabawy. To maskarady i pochody, które zaczynają się od Święta Trzech Króli i trwają do Środy Popielcowej, która wypada na 46 dni przed Wielkanocą gdy rozpoczyna się wspominany wcześniej Wielki Post.  W dniach kończących karnawał, czyli od tłustego czwartku, w którym je się tradycyjne pączki i faworki, do wtorku przed Środą Popielcową i to są właśnie tzw. Ostatki.

Do tradycji Wielkanocnej należą też PORZĄDKI WIOSENNE. Szczerze mówiąc, o tym zupełnie nie wiedziałem. Cała rodzina dzieli się obowiązkami i przygotowują dom przed świętami. MALOWANIE JAJ  to też jeden ze zwyczajów wielkanocnych. Jajka są symbolicznie i nawiązują do rodzącego się życia, co powiązane jest ze  zmartwychwstaniem Jezusa. Pisanki, zwane są również kraszankami w północnej części Polski. Różnią się od pisanek, które są malowane – kraszanki to jajka gotowane w barwnym wywarze i następnie ostrym narzędziem wydrapuje się regionalne wzory. W okolicach Krakowa popularne są jajka nalepianki. Są to jajka dekorowane papierowymi wycinankami. Na Mazowszu popularne są oklejaki, czyli wydmuszki owinięte kolorową włóczką.

Na początku artykułu napisałem „niech się stuknie jajo z jajem”. To nic innego jak zabawa polegająca na tym, że uczestnicy siedzący przy stole biorą jajka pisanki i toczą je po stole. Przegrywa ten, którego jajko jako pierwsze zostanie rozbite. Niekiedy stukano się czubkami jajek do chwili, kiedy skorupka któregoś z nich pękła.

WIELKI TYDZIEŃ – to symbol kiedy Jezus wjeżdża do Jerozolimy. Rozpoczyna się NIEDZIELĄ PALMOWĄ. Wierni zanoszą do kościoła kolorowe palemki wielkanocne, które są święcone. Palma to symbol szczęścia. Wielki tydzień kończy Triduum Paschale. Rozpoczyna się  Wielki Czwartek, Piątek i Sobota, a kończy Wielką Niedzielą, czyli pierwszym dniem świat. To właśnie w Wielką Sobotę, rano, święci się pokarmy przyniesione w wielkanocnym koszyczku.

Czas na LANY PONIEDZIAŁEK. To drugi dzień świat. Zwany często śmigusem-dyngusem. Tradycyjnie  podczas śmigusa chłopcy  delikatnie pokrapiali dziewczyny wodą, gałązkami brzozowymi. W trakcie dyngusa często chodzono od domu do domu, śpiewano i proszono o cukierki albo drobne pieniądze. Dzisiaj, zwłaszcza w miastach, lany poniedziałek przybrał formę wręcz chuligańskich wybryków.

Następna tradycja to WIESZANIE JUDASZA. Przypomina to nieco topienie Marzanny. Ale jest to kukła Judasza, często zrobiona ze słomy, odziana w podarte ubrania i powieszona na wieży kościoła. Symbolizuje ukaranie zdrajcy, który wydał Jezusa. Kukłę strąca się kijami, podpala i wrzuca do rzeki. Szczerze mówiąc nie znałem tej tradycji. Podobno w dalszym ciągu na Podkarpaciu zwyczaj ten przetrwał do dnia dzisiejszego.

Na Kujawach obchodzi się POGRZEB ŻURU I WIESZANIA ŚLEDZIA. Podczas Wielkiego Postu faktycznie nie jedzono mięsa, nabiału i cukru. Najczęściej jedzono żur oraz śledzie. Kiedy post się kończył, z radością, symbolicznie urządzano pogrzeb śledzia i żuru.

SZUKANIE JAJEK WIELKANOCNYCH – to tradycja znana również w Szwecji. Zabawa polega na ”szukaniu zajączka”, czyli drobnych upominków i słodyczy. Coraz mniej znana tradycja zwana PRZYWALÓWKA. To typowy obrzęd na Kujawach. W Niedzielę Wielkanocną chłopcy wspinali się na mur albo drzewo i

przywoływali okoliczne dziewczęta, śpiewali dla nich lub wygłaszali wierszyki. EMUS to nic innego jak odpust. Odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny. Najbardziej znany to odpust krakowski. To zabawy dla dzieci, loterie, stragany z zabawkami i słodyczami. REKAWKA to też przywilej Krakowa. Krakusy przychodzą na kopiec Kraka z okazji corocznego festynu i symbolicznie staczają jajka z wierzchołka wzniesienia.

O wielu tych staropolskich tradycjach do dnia dzisiejszego nie miałem pojęcia. Szkoda by była, gdyby poszły w zapomnienie.

I jeszcze pozostaje jedna ciekawostka, która chciałbym opisać – to tradycyjny KOSZYCZEK WIELKANOCNY. Powinien w nim znajdować się  chleb, który jest symbolem Ciała Chrystusa, jajko – odradzającego się życia, sól – to symbol prostoty życia; natomiast wędlina (najlepiej wieprzowina) to symbol płodności i dostatku; ser, chrzan – to symbol tężyzny fizycznej, krzepy i pokonania goryczy męki Zbawiciela i ciasto zwane Babą Wielkanocną, które prezentuje umiejętności i dostatek gospodyni. Tradycjonaliści nie zapominają o baranku upieczonym z ciasta i lukru a niekiedy z masła – to znak Chrystusa  zmartwychwstałego (Chrystus właśnie nazywany jest Barankiem Bożym) i uosabia triumf życia nad śmiercią. Baranek ma często chorągiewkę z napisem Alleluja, co dodatkowo wyraża radość zwycięstwa życia nad śmiercią i pokonania grzechu.

Bez względu, czy czytać będą wierni, czy niewierni, życzę wszystkiego najlepszego z okazji Świat Wielkiej Nocy. Świętowanie i wiara w nadzieję jest prawem każdego. Jeśli tylko tego chcemy. ALLELUJA

Marek Lewandowski

Foto: Marek Lewandowski

 

 

 

 

 

 

Lämna ett svar