Skopany w siedzenie stał pod lipą i puchł na twarzy. Widać było, że skopano go porządnie bo puchł szybko, ale jednocześnie rzucało się w oczy i to, że ten co kopał to trafiał tylko co drugi raz, bo Skopany w siedzenie puchł tylko na jednym policzku.
Podszedłem do niego i podałem mu rękę. On, by nie drażnić opuchlizny, starł łzy z tego zdrowego policzka i uśmiechnął się zdrową połową ust.
Swoi dali mi dobrze a jakbym był winny to… to trudno sobie wyobrazić… premierem jest prawnik bez studiów prawniczych, pierwszy niekomunistyczny premier po upadku komuny, a biją, że…
Odwrócił się. Widać było, że niektóre kopy bite były z ostrego szpica bo miał dziury w spodniach.
Zaczęliśmy iść w stronę parku, gdzie wznosił się barokowy pałac ocalały z zawieruchy wojennej, a ostatnio odnawiany przez jakąś firmę szwedzką. Z uwagi na wstrząsające wydarzenia jakie się w nim kiedyś rozegrały nadal był chętnie odwiedzany przez liczne wycieczki. Tak było i dzisiaj. Przewodnik (dawny służący) poprowadził zwiedzających w róg parku, niedaleko nowowzniesionego biurowca.
Pan w dalszym ciągu dba o majątek, przychodzi co noc i załatwia się w krzakach… pamiętam dokładnie, że przed swoim odejściem na wieczną wartę pan miał rozwolnienie… przypominam sobie, że tuż przed zgonem przynosiłem mu nocnik co godzinę do sypialni, a potem… potem to sadzałem go co kwadrans.
Nachylił się, zatkał nos i zaczął rozgarniać krzaki.
Wszystko się zgadza, pan nadal czuje się pełnoprawnym właścicielem mimo reformy rolnej i co noc jest na miejscu… rozwolnienie ma nadal, nic się nie zmienił.
Ja byłem zdania przeciwnego. Wydawało mi się, że to jest trochę inaczej, rozwolnienie pan może i miał, ale w krzakach kręcili się dosyć często urzędnicy z biura, zwłaszcza teraz, gdy zabrakło wody w kanalizacji.
Minęliśmy obszerny gazon i alejką dojazdową wyszliśmy na ruchliwą ulicę. Skopany w siedzenie przejrzał się w lusterku i pokręcił z dezaprobatą głową.
Pałował mnie kiedyś Aktyw Robotniczo Chłopski, wtedy na wiosnę, ale… dzisiaj jest wolna Polska, rządzi prawnik bez studiów prawniczych, pierwszy niekomunistyczny premier, a biją bardziej… i to swoi.
Nie wiedziałem czy mu przytakiwać czy zaprzeczać więc wybrałem drogę pośrednią, udałem, że dokładnie nie dosłyszałem.
Podeszliśmy pod wykopy. Poeta był na dole i miał wiersze przy sobie. Uśmiechnął się do nas, rozpiął kombinezon roboczy z napisem na plecach: Miejskie Przedsiębiorstwo Kanalizacyjne – i podał nam maszynopisy wierszy. Tam na dole było bądź bardzo wilgotnie, bądź bardzo brudno, bądź bardzo mokro, bądź Poeta spodziewał się bardzo ulewnego deszczu bo maszynopisy wierszy były owinięte w nieprzemakalną plastikową folię. Skopany w siedzenie podszedł jeszcze bliżej, odwrócił się zdrową częścią twarzy do Poety i przykucnął na szeroko rozstawionych stopach. Poeta stanął na betonowej rurze, którą przed chwilą usiłował wsunąć w kołnierz drugiej rury i wymienili serdeczny uścisk dłoni z takim długim obustronnym potrząsaniem, szczególnie w łokciu. Wolałem nie podchodzić blisko. Miesiąc temu, gdy odbierałem od Poety recenzje kilku tomików poezji, to prawie, że wylądowałem na dole, gdyż ziemia zaczęła się obsuwać.
Poeta aktualnie prosperował źle, bo za to co drukował to nie otrzymywał honorariów. W stanie wojennym działał trochę w obiegu podziemnym i prosperował dobrze a nawet bardzo dobrze, drukował o połowę mniej niż teraz a honoraria to… nie wypadało mi na niego narzekać bo zapraszał mnie wtedy często na dobry obiad do dobrych restauracji i zawsze płacił rachunek oraz dawał dobry napiwek. A jednego, zimowego dnia dał mi… ciepłe skarpety i kalesony. Przyszedł wtedy do mnie gdy zaczęło robić się ciemno. Otwierając szeroko usta mówił niemo: zapraszam na wieczór poetycko – prawdziwo kulturalny. Po tym zaraz przyłożył wskazujący palec do warg. Przytaknąłem mu głową, że będę cały czas cicho. Wyszliśmy w mroźny, ciemny wieczór. Zmarźnięty śnieg chrzęścił pod podeszwami butów, stada wygłodniałych kruków grzebały w okolicach śmietników, na skrzyżowaniach stały patrole wojska grzejąc się przy zapalonych koksiakach. On idąc oglądał się cały czas za siebie o wiele za często niż wskazywałyby na to zasady konspiracji, tym bardziej, że nikt za nami nie szedł. Przemykaliśmy przez jakieś podwórza, kluczyliśmy wąskimi dróżkami między blokami, zrywaliśmy się do biegu, przełaziliśmy przez oszronione, drewniane płoty, i na koniec… weszliśmy do starej kamienicy. Zeszliśmy do suteryny, on otworzył kluczem pierwsze z brzegu drzwi i byliśmy w środku. Cicho grało radio nastawione na polskojęzyczną rozgłośnię z Monachium. Jakaś starsza kobieta kroiła chleb i smarowała go masłem. Obok dwie dziewczyny kładły na chleb żółty ser i układały kanapki na dużym półmisku. On wyjął z lodówki dwie puszki piwa Carlsberg i zaczęliśmy pić. Po kwadransie weszło jeszcze kilka osób i on zaczął czytać swoje wiersze. Były takie… artystycznie słabe, ale ekspresyjnie mocne:
Czerwony bandyta
Za nóż chwyta
W plecy nóż wbija
Jezus Maryja!
Albo inny:
ileś ludzi wymordowała
ekipo Jaruzelskiego generała.
Rozległy się ciche, nieśmiałe brawa. Poeta ukłonił się, potem przytknął palec do warg i ruchem brwi wskazał w stronę ulicy. Szeptem dodał: oni wszystko słyszą. Później niektórzy z obecnych nagrywali coś na magnetofon, a jeszcze później wszyscy dostali upominki. Mężczyźni ciepłą bieliznę, a kobiety jakieś kosmetyki.
Skopany w siedzenie zakończył rozmowę ze stojącym na betonowej rurze Poetą i podali sobie dłonie na pożegnanie. Znów bardzo mocno pracowały ich łokcie i obojczyki, a dłonie trzęsły się i trzęsły.
Wróciliśmy do parku. Na jednej z ławek siedzieli dwaj Miłośnicy Teatru i Literatury. Podeszli szybko do nas i zaczęli poklepywać Skopanego w siedzenie: – Jak będziesz miał wieczór poezji lub sztukę w teatrze to my od razu pójdziemy.
– Pójdziemy za darmo.
Wystarczy, że kupisz nam bilety i butelkę wódki.
Chodziliśmy do jednej klasy.
Jesteśmy dumni z ciebie.
Co z gębą, ktoś cię skopał w ryło?
Jak chcesz to mu oddamy, za darmo, kupisz nam tylko butelkę wódki.
Jak sztuka w teatrze to też pójdziemy, kupisz bilety i butelkę wódki.
Jesteśmy z ciebie dumni, siedzieliśmy w podstawówce w jednej ławce.
Skopany w siedzenie ciągle puchł na twarzy i widocznie było mu trudno rozmawiać bo przytakiwał im tylko głową. Po chwili podali sobie ręce. I po raz kolejny pracowały bardzo energicznie ich dłonie, łokcie, obojczyki i całe plecy.
Miłośnicy Teatru i Literatury skręcili w boczną alejkę, ale zaraz skręcili jeszcze raz i szli prawie, że równolegle do nas. Rozmawiali głośno:
… a Francuzi mówią, że szklanka czerwonego wina dziennie jest bardzo zdrowa.
Tak słyszałem.
… mój ojciec pił do południa kilka szklanek wina, codziennie na ogół, i pił jeszcze po południu, ale nie był taki zdrowy.
Tak, słyszałem.
… zmarł szybko na wątrobę.
Tak, słyszałem.
Bo to można powiedzieć, że generalnie wino to jest zdrowe, ale w szczegółach to może szkodzić.
Tak, słyszałem.
Teraz z kolei my skręciliśmy w bok i oni stali się dla nas i niewidoczni i niesłyszalni. Skopany w siedzenie nadal puchł na twarzy, ale mimo to zdrową połową ust starał się zachwalać tych dwóch:
… miałem kiedyś wieczór poezji…
Wzrokiem wskazał pałac, gdzie kiedyś coś się tam usiłowało dziać w sferze kultury, a od czasu do czasu nawet i coś działo. Dzisiaj pałac przejmowała jakaś szwedzka firma. Wokoło kręcili się skandynawscy robotnicy w zielonych kombinezonach, podłączali wodę i coś tam robili z kanalizacją, a od czasu do czasu usiłowali dogadać się z przechodzącymi Polakami. Jeden miał na imię Ronny, drugi Strixen, a trzeci nazywał się Roger Lönnebjer. Skopany w siedzenie odpoczął trochę i znowu zaczął:
… i oni przyszli do mnie i powiedzieli, że są dumni ze mnie, że siedzieliśmy w jednej ławce w szkole podstawowej i… że oni pójdą na mój wieczór za darmo, żebym im tylko kupił bilety i butelkę wódki… obaj mieli na sobie ciemne garnitury i białe koszule, jeden miał krawat a drugi muszkę… białe koszule, rozumiesz, to nie jest łatwo bo oni od dawna są bezrobotni i od dawna bezdomni…
Ronny, Strixen i Roger Lönnebjer uśmiechnęli się do nas i tak bardzo niewyraźnie powiedzieli: dzenkujem. A potem odchodząc coś szybko zagadali do siebie tym swoim gardłowym, bulgoczącym językiem.
… ja ich nie widziałem w środku, a potem gdy wszystko się skończyło i ja wyszedłem to oni obaj stali obok wyjścia… my jesteśmy bardzo dumni z ciebie, powiedzieli, siedzieliśmy w jednej ławce ale nas nie wpuścili do środka… ubrani byli w ciemne garnitury i białe koszule, jeden miał krawat a drugi muszkę.
Zerwał się krótki, porywisty wiatr. Zaszeleścił mocno w liściach, poderwał ze ścieżki obłok kurzu, przygiął kwiaty na gazonie i szybko zniknął gdzieś w głębi parku.
… inny wieczór miałem w K, oni przyszli i powiedzieli, jesteśmy z ciebie dumni, siedzieliśmy w jednej ławce w szkole podstawowej… chcieliśmy iść na wieczór twojej poezji, zrobimy to za darmo… kupisz nam bilety na pociąg do K, bilety wstępu i butelkę wódki… na wieczorze ich jednak nie było, potem gdy wyszedłem na ulicę to oni stali na zewnątrz… nie wpuścili nas bo powiedzieli, że jesteśmy pijani, pójdziemy przenocować do parku i jutro pójdziemy na twój wieczór poezji, zrobimy to za darmo, wystarczy, że kupisz nam bilety na jutro i butelkę wódki… obaj mieli na sobie białe koszule, jeden miał krawat a drugi muszkę.
Skopany w siedzenie dotknął się delikatnie opuszkami palców po opuchniętej połowie twarzy.
… pałowało mnie ZOMO w stanie wojennym ale swój to dołożył więcej… premierem jest prawnik bez studiów prawniczych, pierwszy niekomunistyczny premier po upadku komuny, który rządzi czyli wykonuje polecenia z zewnątrz, ale… biją, że…
Szwedzi udawali się widocznie na posiłek bo nieśli wypchane torby ze sprawunkami. Było ich teraz czerech: Ronny, Strixen, Roger Lönnebjer i Peter Andersson. Ten ostatni przedstawiał się jako: Peter Andersson, ten najprzyjemniejszy pracownik w SKANSKA PREFAB w Staffanstorp i ten na którego pomoc każdy zawsze może liczyć.
Zaczęliśmy iść w stronę Pogotowia Ratunkowego bo ze Skopanym w siedzenie było coraz gorzej i gorzej. Ciągle puchł na twarzy. Przy bramie wejściowej stali Miłośnicy Teatru i Literatury. Jeden miał duży plecak, a drugi duże tekturowe pudełko. Poklepali Skopanego w siedzenie i starali się go pocieszać:
… my jesteśmy dumni z ciebie, ten co skopał cię przez zazdrość to źle zrobił, my mu oddamy… siedzieliśmy w szkole podstawowej w jednej ławce…
… jak będziesz miał wieczór poezji lub sztukę w teatrze to pójdziemy za darmo, kupisz nam tylko bilety i butelkę wódki…
Ten co trzymał pudełko w ręku to otworzył je szybko. W środku były dwie białe koszule, krawat i muszka.
Oni ruszyli w głąb parku by organizować sobie miejsce na nocleg, a my w stronę Pogotowia Ratunkowego. Z twarzą Skopanego w siedzenie nie było bowiem najlepiej.
Jerzy Marciniak