Tak dobrej afery to już dawno nie mieliśmy. Ale nim przejdziemy do szczegółów, małe wyjaśnienie. Nasza nowa ojczyzna Szwecja, była, jest i będzie zawsze krajem ostrożnym. I to jest bardzo dobre. Ci co oglądają na TV Kino Polska stare kroniki filmowe z PRL to na pewno zauważyli Tzw. Apel sztokholmski przeciw broni atomowej. Byłem wtedy w V klasie szkoły podstawowej, gdy kazano nam chodzić po domach w wyznaczonej dzielnicy. Spisywać nazwiska i już na gotowe prosić lokatorów o podpisanie apelu. Chodziliśmy w trzech. Absolutnie nikt nie odmawiał podpisu. Niektórzy lokatorzy częstowali nas cukierkami. Było to jeszcze za życia Stalina w okresie wielkiej przewagi nuklearnej USA. Dlaczego Szwedzi w to się mieszali, bo się bali.
We wrześniu 1971 roku przybyłem do Szwecji. Studiując na Sztokholmskim uniwersytecie mieszkałem w akademiku na Frascati. Mieszkało tam dużo Polaków. Odkryliśmy, że Szwedzi wszędzie mają schrony przeciw atomowe. Grupie moich kolegów (dziś po 30 paru latach to przedawnione) udało się włamać do jednego z takich schronów. Tam była żywność, jak później żeśmy się dowiedzieli wymieniana co 6 miesięcy. Chłopcy przynieśli to do akademika i właściwie było to niejadalne. Mleko w proszku jajka w proszku, kiepska herbata i jeszcze gorsza kawa do gotowania. Puszki z mięsem były bez smaku, ale po doprawieniu nadawały się do zjedzenia.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych (na początku) Szwedzi chwalili się, że mają pokrycie w schronach dla 90 % ludności. W tym czasie w Szwecji było 10 % obcokrajowców. Zastanawialiśmy się czy w związku z tym będzie przed wejściem do schronu sprawdzane obywatelstwo.
Włoska telewizja ośmieszyła system szwedzki w znanym dokumentalnym filmie: Szwecja Raj czy Piekło. Ekipa telewizji włoskiej RAI została doskonale przyjęta w Szwecji. Szwedzi pochwalili się swoją siecią schronów, pokazali ewentualne podziemne szkoły dla dzieci etc. Włosi kręcili to w latach sześćdziesiątych, zmontowali już trochę po herbacie, czyli w czasie, gdy w Szwecji już zmieniono prawo i w nowych osiedlach nie budowano schronów, a w starych schrony otwarto i zamieniono na graciarnie. Telewizja szwedzka na zasadzie żartu; jak nas głupi Włosi widzą, wyświetliła ten reportaż. Nie wiem jak Szwedzi, ale zamieszkali w Szwecji Polacy wzięli to na poważnie. Ówczesny sekretarz PSS Albert Sola uznał, że Szwedzi mają za nadludzi, którzy po wojnie nuklearnej wyjdą z podziemi i opanują świat. Na ten reportaż nabrał się także Jacek Kubicki (on wtedy jeszcze pisał się normalnie). I Jacek napisał po szwedzku swoją bardzo krytyczna: Szwecję od środka. Zdziwił się bardzo, że żadne szwedzkie wydawnictwo nie było ją zainteresowane. No bo jeśli Szwedzi wyświetli wspomniany film to powinni też się cieszyć, że i inni o nich źle myślą. Jacek przetłumaczył książkę na polski i wydał w PRL. Książka ta od razu stała się biblią wszelkich polskich nieudaczników w Szwecji. Ponieważ znałem Jacka jako apolegotę Szwecji więc zadałem mu pytanie dlaczego zmienił zdanie.
Odpowiedział mi, że studiując i mieszkając w akademiku nie znał Szwecji.
A jak ją poznałeś, spytałem?
To proste – odpowiedział. – Zacząłem pracować, jako psycholog, m.in. z językiem polskim i stłamszeni tu Polacy a w większości Polki otworzyli mi oczy na prawdziwą Szwecję.
A teraz to, o co chodzi. W połowie lat siedemdziesiątych Szwedzi uwierzyli, że trzeciej wojny nie będzie. Odprężenie, relaks i tu raptem nieodpowiedzialni Polacy szykują nam nie wiadomo co. Margareta Żurawska znana w Szwecji jako Mika Larsson. Stojąc przed słynną bramą Stoczni Gdańskiej nadaje: Oni się nie poddadzą. Pytanie z TV Szwedzkiej: A władze? Margareta odpowiada: Też nie. No to co będzie pyta TV. A ja nie wiem odpowiada Margareta.
Ona nie wie. Nikt nic nie wie. Szwedzi się domyślają. Polacy znowu zachowają się nie odpowiedzialnie. Rosjanie wejdą do Polski, a Polacy na wszystkim co pływa będą ucieka do Szwecji. Zapobiegliwi Szwedzi organizują obozy w Skåne dla polskich przewidywanych uchodźców.
Ten scenariusz, jak wiemy szczęśliwie się nie sprawdził. Nie mniej Szwedzi w tym czasie przestraszyli się retoryki prezydenta Regana i uwierzyli w możliwość III wojny o polską Solidarność. Szwecja zakupiła na wypadek wojny w Argentynie duże ilości wołowiny, z której zrobiła konserwy. Te konserwy przeleżały się 20 parę lat i znalazł się pośrednik (Szwed polskiego pochodzenia), który za psie pieniądze zakupił 200 ton tych konserw podpisując zobowiązanie, że to nie trafi do ludzi. Dwa lata temu te konserwy trawiły do Polski. Mimo, że był zakaz eksportowania tego do krajów EU. Polski sanepid uznał, że wszystko jest w porządku i 26 letnie konserwy poszły do spożycia w domach spokojnej starości, sierocińcach oraz na przerób w garmażerii jako farsz.
Marek Hłasko zwrócił kiedyś uwagę na informację TASS o wydobyciu na Syberii z rozbitego lodowca całego mamuta, z którego mięso po paru tysiącach lat nadawało się do spożycia. Ci łagiernicy, którzy rozbijali wspomniany lodowiec byli na pewno tak głodni, że zaryzykowali. Polacy nie muszą.
Według ostatnich badań okazało się, że zastosowany przez Szwedów system konserwacji rzeczywiście zachowuje świeżość mięsa w nieskończoność. Niestety nie dotyczy to tłuszczu, a wołowina argentyńska jest wyjątkowo tłusta. Prawdopodobnie W Polsce i w Szwecji zacznie się prokuratorskie śledztwo w tej sprawie.
Ludomir Garczyński-Gąssowski
PS: Tak dobrej afery to już dawno nie mieliśmy. Ponad 1,5 tys. ton konserw kupiła jedna firma w latach 1999-2000. Potem odsprzedawała je zagranicznym klientom. Właśnie trafiły do polskich konsumentów…