Czy potrzebne nam jest polskie lobby w Szwecji? Czy politycy polskiego pochodzenia aktywni w polityce szwedzkiej są w stanie walczyć o polskie sprawy? Czy dyskusja o polskim lobby to tylko dyskusja o walce o lepszy wizerunek Polski w Szwecji? Jedno nie ulega wątpliwości: klimat polityczny w Szwecji dla polskiego lobbingu jest dzisiaj bardziej sprzyjający niż kiedyś…
O znaczeniu polskiego lobby w Szwecji mówi się „od zawsze”. Czy jest jednak lobbing? Dosłownie to oddziaływanie, wywieranie wpływu w kuluarach. Lobby to najczęściej pozaparlamentarna grupa, wywierająca polityczne naciski na przedstawicieli partii lub ugrupowań w parlamencie, celem uzyskania określonych korzyści – np. decyzji, uregulowań itp.
Tego typu działalność prowadzona była w Szwecji już w czasach międzywojennych, chociażby w sprawach dotyczących gospodarki i kultury. Warto wspomnieć, że polscy politycy i dyplomaci prowadzili zakulisowe działania na rzecz starań o Nagrodę Nobla dla Stefana Żeromskiego i Elizy Orzeszkowej. Szczególną rolę odegrał tu Alfred Wysocki, polski poseł i dyplomata, senator V kadencji II RP, który w latach 1924-28 był posłem nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym w Sztokholmie, a po powrocie do Polski wiceministrem spraw zagranicznych RP.
W czasach wojennych i powojennych niebagatelną rolę odegrali polscy intelektualiści i byli dyplomaci, by wspomnieć Tadeusza Norwida Nowackiego – mającego kontakty ze szwedzkim wywiadem, Norberta Żabę z doskonałymi kontaktami z czołowymi intelektualistami szwedzkimi i fińskimi, redaktora Łukasza Winiarskiego mającego kontakty ze szwedzkimi socjaldemokratami, czy też Wiesława Patka aktywnego w Nya Tisdagsklubben – klubie dyskusyjnym na temat zagrożeń ze strony komunizmu; a jednocześnie aktywnego publicystę w prasie szwedzkiej.
W czasach późniejszych podobną rolę odgrywali Jakub Święcicki, znakomity politolog, kiedyś silnie związany ze szwedzką polityką – w Partii Liberalnej był pierwszym polskim kandydatem do parlamentu szwedzkiego w wyborach w roku 1985 i 1988; również Maria Borowska, prezes Koła Polskiej Partii Socjalistycznej w Sztokholmie, mająca świetne kontakty ze szwedzkimi socjaldemokratami, a również, chociaż w dużo mniejszym stopniu, doktor Jan Zuchowski, późniejszy prezes Kongresu Polaków w Szwecji, mający kontakty z Partią Moderata. W latach 80-tych ważną rolę odgrywało także Biuro Solidarności w Sztokholmie.
Ponadto na przestrzeni historii polskiego wychodźstwa działały w Szwecji przybudówki polskich partii politycznych: KPP, silny PPS, PSL i KPN. Wówczas mało kto myślał o czynnym angażowaniu się w politykę szwedzką (nie było zresztą na to odpowiedniego klimat) i wydawało się, że nie trzeba wchodzić w politykę szwedzką by coś osiągnąć. Czasy się jednak zmieniły. Już w połowie lat 80-tych wielu Polaków zrozumiało, że bez czynnego udziału w polityce lokalnej nie będą w stanie zrobić nic co mogłoby pomóc Polsce. Bo takie właśnie były pierwsze motywy Polaków angażujących się w politykę szwedzką.
Dzisiaj mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją. To co mogło łączyć wcześniej, czyli walka o wolną i demokratyczną Polskę, o przestrzeganie praw obywatelskich, o wolne związki zawodowe, sprawy ekologii, a w późniejszym okresie lobbing na rzecz szwedzkiego poparcia polskich starań o wstąpienie do struktur Unii Europejskiej – wszystko przestało być aktualne. Owszem, pozostało wiele spraw mniejszych i bardziej drobiazgowych, ale co dzisiaj może łączyć polskich lobbystów? Co da się załatwić ponad podziałami politycznymi?
Ale nie wszystko jest w kolorze różowym. Mimo naszej (jednostkowej aktywności, jako grupa wypadamy słabo. Polacy są na przedostatnim miejscu gdy trzeba iść głosować w wyborach. Tak przynajmniej było do tej pory. Czy coś się zmieni? Można mieć taką nadzieję, gdyż wiele wskazuje na to, że najnowsza fala emigracyjna jest świadoma swojego głosu, a ostatnie wybory parlamentarne w Polsce pokazały, że potrafimy się także mobilizować na emigracji. Czy jednak będziemy potrafili zaangażować się równie mocno w to co dzieje się w Szwecji???!!!
Sprawy Wielkiej Polityki, przyszłości Polski, dzisiaj nie są już tak palące jak kilkanaście lat temu. Owszem, nasz – emigracyjny – głos może mieć znaczenie gdy szwedzki establishment dyskutuje sprawy dotyczące problemów unijno-europejskich – a więc już dzisiaj nam wspólnych. Tak było chociażby tuż przed otwarciem granic, gdy niektórzy szwedzcy politycy straszyli swoich rodaków groźbą zalanie rynku pracy przez tanią siłą roboczą z Polski. Dzisiaj w ramach Forum Szwedzko-Polskiego toczy się dyskusja na temat gazociągu pod Bałtykiem. Niemal 70% szwedzkich polityków jest sceptycznych wobec tej inwestycji. Polska również –punktów, które w dalszym ciągu mogą być przedmiotem polskiego lobbingu w Szwecji, można znaleźć więcej.
Swego rodzaju działalność lobbingową prowadzi powstała w w 2004 roku Szwedzko-Polska Grupa Parlamentarna, która w najlepszym momencie skupiała 60 szwedzkich parlamentarzystów. Dzisiaj znacznie osłabła.
Dzisiejsza sytuacja polityczna w Europie powoduje zresztą, że działalność lobby politycznego ma mniejsze znaczenie. Dobre kontakty polityczne między Polską a Szwecją, wspólne inicjatywy – jak chociażby Partnerstwo Wschodnie – nie wymagają równie intensywnych działań z strony środowisk emigracyjnych. Co nie oznacza, że nie mamy już nic do zrobienia.
Właśnie ta kwestia była przedmiotem dyskusji, która odbyła się w wydziale konsularnym RP w Sztokholmie, której organizatorem był konsul Radomir Wojciechowski i redakcja Nowej Gazety Polskiej. Spotkanie odbyło się na kilka dni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i wzięło w nim udział kilkunastu gości: politycy szwedzcy polskiego pochodzenia, dziennikarze i działacze emigracyjni. Podczas spotkania padło pytanie: co polscy politycy w Szwecji mogą zrobić dla Polski i Polaków w Szwecji? Tu warto wspomnieć zasiadającego kiedyś we władzach komunalnych w Göteborgu Piotra Kiszkiela, który toczył bitwę o anteny satelitarne, których zakaz umieszczania na balkonach chcieli wprowadzić administratorzy domów.
Dyskusja pokazała jednak, że główną sprawą która zajmuje osoby związane z polityką szwedzką to sprawy budowania właściwego wizerunku Polski i Polaków w Szwecji. Może wydawać się to z punktu widzenia historii sprawą drugorzędną, ale z pewnością nie jest. Chociaż niezwykle trudno znaleźć tu wspólne stanowisko, bo o naszym wizerunku każdy ma inne zdanie. I to rodzi problemy wśród potencjalnych lobbystów.
„Każda nasza zbiorowość – w kraju i na obczyźnie – ilustruje cechy społecznego charakteru, które jednym z nas pozwalają się piąć w górę, innym wciąż upadać – pisał znakomitą diagnozę w 2000 roku Czesław Bielecki. – To samo poszukiwanie niezależności pozwala jednym powtarzać, że połowa szklanki jest pełna, więc można myśleć pozytywnie o przyszłości, a drugim – uparcie podkreślać, że połowa szklanki jest jednak pusta. Emigracja ma przed sobą dziś te same wybory, co kraj. Albo zacząć od aktywnych jednostek, od tego, by robić swoje na przekór kłótnikom i zawistnikom. Albo zamknąć się w polskim piekielnym kotle, którego diabeł nie musi pilnować, bo i tak rodacy sami ściągną w dół każdego, kto wspiął się i wychylił poza brzeg kadzi. Czynnikiem duchowej i materialnej kontroli każdego lobby jest ta sama patriotyczna represja. Skoro chcesz być jednym z nas, nie pozwolimy ci na to, abyś nie dał tego, na co cię stać. Polskę w Polakach wyraźniej widać na krańcu świata”.
St.S.