Zastanawiając się nad swoim pochodzeniem, potrafimy sięgnąć bez fachowej pomocy przeciętnie około dwustu lat wstecz. Wcześniejsze rodzinne postaci i wydarzenia, rozpływają się w mgłach dziejów. Z takiej pozycji wychodząc pytanie: Kiedy staliśmy się człowiekiem?, brzmi dziwacznie, a dla badaczy stanowi nie lada wyzwanie.
Jak to fundamentalne dla nas zjawisko opisuje nauka? Oto fragment drukowanego w “Discover the World of Science” tekstu „The Great Leap Forvard – Dawn of the Human Race”, autorstwa Jareda Diamonda:
“Po walce ewolucyjnej trwającej miliony lat, nasz gatunek wyłonił się jako najbardziej humanoidalny. A potem w pewnym momencie staliśmy się ludźmi. Jeszcze 35.000 lat temu Europę Zachodnią zamieszkiwali Neandertalczycy, prymitywne istoty, dla których sztuka i rozwój niemal nie istniały. Potem nastąpiła nagła zmiana, w Europie pojawili się anatomicznie współcześni ludzie i równie nagle pojawiły się rzeźby, instrumenty muzyczne, lampy, handel, wynalazki. W ciągu kilku tysięcy lat Neandertalczycy stali się historią. Jeśli istnieje jakiś moment, o którym można powiedzieć, że był chwilą, kiedy staliśmy się ludźmi, to jest to ów czas wielkiego skoku w przód, 35.000 lat temu”.
I drugi fragment, cytat z „Visual Thinking in the Ice Age” autorstwa Randalla White, w “Scientific American”:
“W porównaniu z Neandertalczykami, którzy nie popisali się dosłownie żadną technologiczną innowacją w przeciągu ponad stu tysięcy lat swego istnienia, ludzie z kultury oryniackiej (Cro-Magnon) potrafili bardzo szybko rozwinąć się w różnych dziedzinach życia społecznego, technologicznego i mitycznego. Kiedy przegląda się najważniejsze zdobycze kultury oryniackiej, ich technologię, ozdoby ciała i ich znaczenie, nasuwa się pytanie, czy jest coś, co ich łączy /…/. Z rozwojem tym łączy się nierozerwalnie umiejętność myślenia i komunikowania się poprzez wyspecjalizowane wyobrażenia”.
I tak to szło. Aż nagle, w czwartym tysiącleciu p.n.e. objawiła się cywilizacja Egiptu. Początki tej cywilizacji są nieustanną zagadką dla historyków i archeologów. Egipt rozwinął się nagle ze stadium przed-cywilizacyjnego do skomplikowanego społecznie kraju, nie przechodząc jak to zazwyczaj bywało, ery miast-państw. Zwykła, stosowana historycznie logika, nie wyjaśnia przypadku Egiptu.
Wiele lat temu, jak i dzisiaj, istnieją grupy naukowców postulujących istnienie wielu Wszechświatów. Ich istnienie zakłada obecność innych wymiarów bazujących na prawach, które wykraczają poza możliwości zrozumienia i adaptacji współczesnych naukowców i technologów. Trzymając się ściśle ograniczeń obecnie istniejącej nauki, wszystko wykraczające poza nią oceniane jest jako magia lub iluzja, co jest swoistego rodzaju ograniczeniem, żeby nie nazwać lenistwem lub wprost tchórzostwem. Czy sto pięćdziesiąt lat temu światło elektryczne nie było wymysłem szatana? Czy zaledwie sto lat temu radio, telewizja, loty i nie mówię tu o lotach kosmicznych, elektronika, nie były przez nieomal wszystkich uważane za magię?
Gdy naukowcy teoretyzowali na temat innych dziedzin rzeczywistości, Uri Geller wyginał łyżeczki „swoimi sposobami”. Oczywiście natychmiast znaleźli się obrońcy nauki, jak na przykład cyrkowy iluzjonista James Randi i inni, którzy zdyskwalifikowali zdolności Uri Gellera. Mimo to znaleźli się naukowcy i biznesmeni, którzy uznali jego zdolności za wiarygodne i Geller zarobił fortunę zna lokalizacji złóż ropy i minerałów dla wielkich firm, których nie obchodziło „naukowe” zaprzeczenie jego uzdolnień.
Nauka dogoniła religię, w każdym razie chrześcijaństwo dogoniła, ponieważ prócz innych przewag, nie musi definiować dobra i zła. Chrześcijański pogląd na wspólną egzystencję dobra i zła może nie być daleki od prawdy, co nie przeszkadza byśmy u najwyższych kapłanów nauki szukali wiedzy i zrozumienia. I tak cudaczne szaty zastąpione zostały białymi kitlami, a probówki wyparły kielichy. Niestety nie dzieje się tak równie zdecydowanie na całym świecie, co znamy w Polsce z autopsji, ale nauka wszędzie zdobywa powoli przewagę.
Dobrze by było dla wszystkich zainteresowanych przyszłością świata, gdyby adwersarze podobnie rozczytali te pojęcia (dobro/zło), a szczególnie konsekwencje jakie z sobą niosą. Inaczej może dojść i zapewne dojdzie do wizyty „rydwana bogów”, który naocznie zaprzeczy prawom grawitacji i temu, co zwykliśmy zachowawczo nazywać „zdrowym rozsądkiem”.
Nauka dogoniła religię, a mnie czas. Ostatnimi laty zdarza mi się coraz częściej zapominanie rzeczy ważnych, irytuję się i reaguję negatywnie, że starość, demencja, Alzheimer… Ale zdarza się też, czemu się opieram, że przez głowę przemknie myśl, żeby się poddać zapominaniu. Czyż nie jest to właściwe późnemu wiekowi? Świat ludzi starszych staje się inny, taki bardziej zaokrąglony i sumaryczny, pełen spokoju, zdystansowania, przystosowania. Znikają szczegóły, pozostaje ogólny zarys i sens. Nie należy się opierać temu, co nieuchronne, a w gruncie rzeczy ciekawe poprzez nowe perspektywy. Świat otwiera się inaczej i jest bardziej sympatyczny.
Andrzej Szmilichowski