Nawykliśmy, powiem więcej, wrosło w skórę mojemu pokoleniu, ale i późniejszym, hasło „Nie ma wolności bez Solidarności”. Słowa-klucze: Wałęsa Solidarność Wolność, stały się światową wizytówką Polski, sięgającą aż za ocean, do senatu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Lech Wałęsa występując w Stanach Zjednoczonych przed połączonymi Izbami (rok 1989) opowiedział dowcip, być może nieznany młodszym pokoleniom Polaków: Gdyby wprowadzić na Saharze komunizm, po tygodniu zabrałoby piasku! I amerykańscy posłowie oraz senatorowie, mało z krzeseł nie pospadali ze śmiechu. Niepokojące i wcale nie śmieszne skojarzenia się budzą.
Genialny rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski, notabene polakożerca, autor powieści „Bracia Karamazow” umieścił tam „Legendę o Wielkim Inkwizytorze”, zawierającą znamienną profetię.
Dostojewski zajmuje się sprawą starą jak sam świat, odwiecznym dylematem ludzkie natury: dwuwartościowością. Człowiek pragnie wolności i dobra, i do tego z całych sił dąży. Ale gdy wytęsknioną i wyczekiwaną wolność otrzymuje (uzyskuje, wywalcza), szybko ugina się pod jej ciężarem i w miejsce dobra (ze wstydu, strachu, niewiedzy, braku pamięci, z głupoty), zaczyna czynić zło. Jest w nas więcej niewolników własnego losu, niż kowali własnego losu (słowa Dostojewskiego przytoczone z pamięci).
Wolimy zabawę. Wybieramy zwiewne uciechy przed ciężarem pracy i odpowiedzialności. Czy w ogóle leży w ludzkiej naturze potrzeba niekrępowanej (rajskiej) wolności, czy ma życzenie budować swój los w walce? Tu zdania są podzielone, jedni twierdzą, że oczywiście pragną walczyć, inni (zdecydowana większość), że jednak dużo bardziej odpowiada im – chleba naszego powszedniego racz nam dać Panie.
Konsument chleba naszego powszedniego nie marzy o trudach wyboru, nie tęskni do przeżywania dramatu, do brzemienia wolności, wystarcza mu skromna, by nie powiedzieć siermiężna metafizyka (klęk, krzyż, pacierz, obietnice), lub posłuszeństwo dyktatorowi. Innymi słowy: to, co nie wymaga samodzielnego intelektualnego wysiłku i podejmowania decyzji.
Dostojewski w „Legendzie” przesłuchuje Jezusa, i zarzuca mu stawianie każdego pojedynczego człowieka przed problemami, które go przerastają – przed koniecznością podejmowania samodzielnej decyzji, i ponoszenia tego wysiłku konsekwencji. Jezus Dostojewskiego rozumie w końcu swoją pomyłkę, zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu, i uznając konieczność poprawek postanawia uwolnić człowieka od przekraczającego jego możliwości trudu podejmowania suwerennych decyzji.
Jezus poświęca siebie, swoją wolność, w końcu życie, aby człowiek po wsze czasy nie musiał decydować, jakie wartości mają wyznaczać zakres wolności. Pozostawia mu tę spuściznę gotową. Że pogląd raczej kontrowersyjny, w każdym oryginalny i niespotykany? A to proszę do Fiodora!
Rzecz i problem, a zarazem dramat dnia dzisiejszego polega na tym, że wielu ludzi musi sobie odpowiedzieć na następujące pytanie: czy Wielki Inkwizytor ma prawo decydować, co jest dobrem narodu?
Andrzej Szmilichowski
Dobre! Deprymujące!
Chociaż, ”Człowiek pragnie wolności i dobra, i do tego z całych sił dąży.” Pierwsza część – to prawda, ale nie druga, że ”z całych sił dąży.” Niestety! Jak piszesz, ”że jednak dużo bardziej odpowiada im – chleba naszego powszedniego racz nam dać Panie.”
Pozdrawiam