To wychodzi na twarz

Zobaczyłem to w jego twarzy! Słowa które można usłyszeć, gdy zostało zdemaskowane czyjeś kłamstwo. Mówi się również – Twarz a szczególnie oczy zdradzają prawdę. Każdy ma w tym względzie swoje doświadczenia, ale dobry obserwator może z twarzy odczytać kłamstwo. Słuchamy, patrzymy i tak budujemy potwierdzenie prawdy. Ale jeśli twarz zaprzecza słowom, zaczynamy ją baczniej studiować i zauważamy: przebiegłe i chyłkiem posyłane spojrzenia, niespodziewany w kontekście ze słowami rumieniec, niekontrolowany grymas mięśni twarzy… i już wiemy, kłamstwo! Tego można się nauczyć, można dostrzec hipokryzję i zafałszowane twierdzenia, ukryte w mimice twarzy.

To jedno, drugie związane jest z pierwszym i nazywane potocznie wyrzutami sumienia. Tu istotna zastrzeżenie: Dotyczy tylko przyzwoitych ludzi! Wyrzuty sumienia można porównać do gwałtownego ciosu zadanego samemu sobie, albo do pradawnej klątwy. Wielu nie wierzy w klątwy. Mam na myśli, że trudno uwierzyć, iż słowa mogą powodować zdarzenia. Otwórz się sezamie! i skały się rozstępują? Trochę powagi! Ale sama myśl, że po nazwaniu czegoś może nastąpić spełnienie, innymi słowy życzenie komuś zła może powodować skutek, wzbudza dreszcz niesamowitości.

Kiedyś i dziesiątki lat temu młody ja, życzyłem wszystkiego co najgorsze zwycięskiemu rywalowi, w walce o względy pewnej prześlicznej panny. Gdy spotkałem go po długich latach, zresztą zupełnie przypadkowo spacerując nadmorską promenadą, zobaczyłem ruinę człowieka z pokiereszowaną twarzą, nieruchomym okiem, wlokącego za sobą bezwładną nogę. Gdybym połączył związkiem przyczynowym te dwa zdarzenia i uwierzył w klątwę, byłby to straszliwy, wprost nie do uniesienia ciężar.

Przez długie połacie życia nie miałem planu na siebie, brak mi było poczucia celu, ale co znamienne, nigdy nie pomyślałem o sobie w kategorii – Marnujesz czas! Nie miałem planu, a to co robiłem lub w czym uczestniczyłem, było krótszymi lub dłuższymi impulsami, załącznikami do długiej historii moich – jak mniemałem, upokorzeń.

Tą drogą dotarłem do kresu, ale nie mam na myśli samego życia a kres możliwości, prawdopodobieństwo, że cokolwiek mogę w życiu, które mi jeszcze pozostało, zmienić. Kiedy mam słabszy dzień myślę, że została mi dana chwila wytchnienia, czas by mogło paść pytanie: Co jeszcze w swoim długim życiu z knociłeś?

Być może życie ma kulminację, ale trudno mi w to uwierzyć, głosowałbym raczej za  kumulacją. Kumulacja odpowiedzialności i niepokojów, przeplatane brakiem pewności, oraz kraszone rzadkimi chwilami szczęśliwości.

Żyjemy w czasach trzymających nas mocno w ryzach. Mam wrażenie, że czas z wolna, ale stale się zawęża. Gwoli ścisłości dodam, że nie chodzi mi o jakieś wymiary i teorie, według których czas się zakrzywia, co może oznaczać iż potrafi powracać, albo też, że może istnieć w jakichś równoległych wersjach, lub jeszcze inaczej. Moją uwagę zwraca, że czas potrafi być plastyczny. Zdarza mu się, że pod wpływem jednych emocji pędzi co koń wyskoczy, a przy innych wyraźnie Spowalnia. Potrafi także doskonale zadawać ból, aby w końcu zniknąć z horyzontu życia i nigdy już nie powrócić.

Lata, zdarzenia, wrażenia, opinie… Życie wypełnione słowami i faktami, do których prawdziwości gdy przyprószone latami można mieć wątpliwości. Na więcej mnie dziś nie stać, ale opowiadam się po stronie pisarza noblisty Czesława Miłosza, który zapytany: Jakie jest pana zdanie na temat przemijania? Odparł: Jestem przeciw!

Andrzej Szmilichowski

 

Lämna ett svar