Cirkus Brasil jest najstarszym cyrkiem w podróży na świecie. Rozmawiam z Trolle, który jest dyrektorem cyrku Brasil Jack. Trolle ma na sobie piękny żakiet haftowany złotymi nićmi. Jest wysokim blondynem w wieku około 45 lat.
– Jesteśmy najstarszym podróżującym cyrkiem na świecie – opowiada Trolle. – Nie mamy zwierząt, dlatego musimy mieć zabójczy program – dodaje.
Obejrzałam przedstawienie i muszę przyznać, że było to mrożące w żyłach uczucie, oglądać ludzi którzy ryzykują życie na scenie. W jednym z numerów mężczyzna rzuca nożami w kobietę, po paru minutach kobieta, która jest przymocowana do tarczy, zaczyna się kręcić, cyrkowiec trafia bezbłędnie, noże lądują bezpiecznie, podczas kiedy ja siedząca na widowni tuż przu scenie umieram ze strachu. O matko, a gdyby on ją trafił w głowę, mówi kobieta siedząca obok.
Oczywiście, cyrk ma clownów, którzy rozbawiają widownię, dzieci się śmieją, ale – tak jak usłyszałam od kobiety, która siedzi tuż obok – przedstawienie powinni zobaczyć dorośli, aby znów poczuć się jak dzieci. Więc może cyrk nie jest dla dzieci, tylko dla dorosłych przede wszystkim?
Po przerwie druga część przedstawienia, siedzę w pierwszym rzędzie. Na scenie pojawia się duża metalowa kula, w którą wjeżdża motocyklista. Nie dość, że on sam jeździ w kuli, po chwili dołącza się jeszcze jeden, po pięciu minutach jest ich czterech, jeżdżą w kuli wzdłuż i wszerz. Nie wiem, co by się stało gdyby nastąpił wypadek, w każdym razie, mogę polecić wszystkim przedstawienie i Cyrku Brasil.
Trolle opowiada o stylu życia jakie prowadzą cyrkowcy. Przez 6 miesięcy mają występy w całej Szwecji, po czym przez 6 miesięcy trenują, wszyscy mieszkają w cyrkowych barakach. – Prowadzimy ten styl życia od czterech generacji!
Podziwiam ludzi którzy ryzykują życie, aby inni mogli odpocząć i zaznać nieco rozrywki. Zapraszam do cyrku!
Ewa Korolczuk