Andrzej B. Lewkowicz: Jeśli nadejdzie wojna… (2)

Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że woda jest ważniejsza niż jedzenie. Bez pokarmu przeżyjemy  kilka dni, a bez wody już po 48 godzinach będziemy odczuwali poważne problemy związane z odwodnieniem. Wiedzmy, że każdy normalny człowiek potrzebuje 1,5 – 2 l wody dziennie, a przy zwiększonym wysiłku (a takim jest ewakuacja) zapotrzebowanie na wodę wzrasta. Kiedy woda skończy się, możemy znaleźć ją w naturze (sok z brzozy, deszczówka – są specjalne maty do zbierania deszczówki, woda z rzek lub jezior przefiltrowana odpowiednimi filtrami i przegotowana). W Internecie są setki filmów instruktażowych jak pozyskać wodę w sytuacji kryzysowej. Proszę się tym zagadnieniem zainteresować. Należy zabrać ze sobą taką żywość, która ma najlepszy stosunek energii do masy.

Po drugie musi to być żywność o długim terminie przydatności do spożycia i nieskomplikowana w przygotowaniu. Oczywiście świetnym rozwiązaniem jest żywność liofilizowana, ta ma jednak tę wadę, że jest droga. Warto zabrać ze sobą kilka tabliczek czekolady, kaloryczne batony, orzechy, miód itp. Godna polecenia jest suszona wołowina, którą możemy sami przygotować krojąc mięso na cienkie plastry, marynując je i susząc. W Internecie znajdziecie wiele przepisów na marynaty do suszonej wołowiny (beef jerky). Możemy również zaopatrzyć się w wędliny suche lub podsuszane (np. salami), warto rozważyć zabranie kilku konserw mięsnych, te jednak sporo ważą. Następnie suchy chleb, płatki owsiane i makaron, z tym, że makaron i płatki trzeba ugotować (a przynajmniej zalać wrzątkiem) i do tego potrzebny jest mały, lekki, składany piecyk na drewno. Dlaczego taki? Ponieważ w każdym lesie jest mnóstwo paliwa w postaci suchych gałęzi. Kuchenka gazowa, spirytusowa czy benzynowa po krótkim czasie, jeśli nie uda się nam uzupełnić paliwa, stanie się bezużyteczna. Oczywiście co zabrać ze sobą do jedzenia zadecyduje każdy sam biorąc pod uwagę stan swego zdrowia, potrzeby organizmu, zalecenia lekarzy co do diety, własny gust. Kiedy skończą się nam produkty spożywcze i będą problemy z ich kupieniem, warto mieć małą, składaną wędkę z kołowrotkiem, kilka spławików, haczyki i ciężarki, sztuczne przynęty (woblery, błystki czy przynęty miękkie wykonane z silikonu). Nie ważne czy masz kartę wędkarską czy nie, pamiętaj, że działasz w sytuacji wyższej konieczności, kiedy ratujesz swoje życie i życie innych jeśli masz rodzinę czy przyjaciół.

W takiej sytuacji nie jesteś zobowiązany moralnie i prawnie do przestrzegania prawa w zakresie własności. W czasie wojny to prawo jest zawieszone, a wynika to z podstawowych dokumentów gwarantujących nam prawa (Karty Narodów Zjednoczonych i Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka). Najważniejszymi prawami człowieka jest prawo do życia i wolności. Inne prawa stają się drugorzędne w czasie wojny i są ograniczone, szczególnie prawo do własności, która ma służyć ogółowi potrzebujących. Nie mamy jednak prawa do grabieży, do zaboru mienia innych osób, organizacji, gminy czy państwa w celu bogacenia się. Możemy wziąć tyle ile potrzebne jest do przeżycia. Również państwo może ograniczyć prawo do własności obywateli i w razie konieczności skonfiskuje nasze samochody lub zajmie nasz dom. Trzeba z tym liczyć się.

Warto również poznać przynajmniej teoretycznie jak polować na ptaki i małą zwierzynę. Ta wiedza i umiejętności pozwolą nam przeżyć długi czas z dala od „cywilizacji”. Niestety po każdej wojnie ryby, ptaki i zwierzyna są odłowione ponad miarę, ale to normalny obraz terenu, gdzie toczyła się wojna. W sytuacjach kryzysowych nie liczyłbym na dobroć i otwartość innych ludzi, zacznie się walka wewnątrz kraju o przetrwanie i każdy musi umieć sam sobie poradzić, inaczej zginie.

Do rozpalenia ognia potrzebne są zapałki czy zapalniczka. Ale nie zapominajmy, że świetnie do tego celu nadaje się również szwedzkie krzesiwo, którym rozpalimy ogień nawet w deszczową pogodę, kiedy zamokną zapałki. Kosztuje ono grosze, ale wymaga umiejętności posługiwania się nim, aby rozpalić ogień w trudnych warunkach pogodowych. Tego wszystkiego można oczywiście samemu nauczyć się. Polecam poradniki dla tzw. szkół przetrwania.

Trudno określić ile zabrać ze sobą żywności. Wszystko zależy od tego, ile będzie trwała wojna. Wielu twierdzi, że każdy powinien mieć zapas na trzy dni. Jednak moim skromnym zdaniem to zbyt mało. Żaden konflikt nie zakończył się w tak krótkim czasie, no chyba, że kraj skapituluje po krótkiej walce lub bez niej. Uciekając musimy liczyć się z tym, że prędko nie wrócimy do swego mieszkania czy domu. Może też zdarzyć się, że nie będzie do czego wracać. Trzeba mieć wówczas plan jak dalej żyć.

Podobnie jak żywność, po jakimś czasie zakończą się środki higieny (mydło, szampon, płyn do mycia naczyń, pasta do zębów, płyn do prania itd). Istnieje kilka sposobów zrobienia wspomnianych środków myjących w warunkach spartańskiego życia. Również można samemu zrobić środki przeciwko owadom i kleszczom.

Oprócz lekarstw, które musimy przyjmować, trzeba zabrać ze sobą preparaty na biegunkę, leki przeciwbólowe oraz środki dezynfekujące i opatrunkowe. Z doświadczenia jakie przyniosły dotychczasowe wojny w Europie wiemy, ze ludność cywilna najczęściej odnosi rany od odłamków powstających podczas wybuchu bomb i rakiet. Warto mieć okulary (chociażby tzw. zerówki, nie korygujące wad wzroku), aby chronić oczy przed odłamkami. Uszkodzone oczy unieruchomią nas. Warto mieć ze sobą multiwitaminę i inne suplementy diety, które wyrównają poziom mikroelementów potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu w sytuacji skromnego odżywiania się.

Prawdopodobnie mało przydatny okaże się telefon komórkowy. Po pierwsze zhakowana lub zbombardowana zostanie infrastruktura sieci komórkowej. Po drugie wyczerpie się po kilku dniach bateria w telefonie i nie będziemy mieli gdzie ją naładować. Rozwiązaniem jest przenośny panel słoneczny i / lub wiatrowy generator prądu ze sterownikiem do ładowania akumulatorów oraz mały akumulator (jego parametry należy dobrać do mocy paneli i generatora wiatrowego). Cena tych urządzeń dzisiaj jest przystępna dla każdego. Jednak jest to dodatkowe obciążenie dla uciekiniera. Z akumulatora można naładować latarkę, radio wyposażone w ładowalne baterie (akumulatory).

Zapewne zostaniemy odcięci od informacji, nie będzie działać sieć telefonii komórkowej, internet, nie będą nadawały stacje broadcastingowe (radiofoniczne).

Jednak dzięki radiu (na falach krótkich i średnich) będziemy mogli słuchać audycji z innych krajów i dowiemy się co dzieje się w naszym regionie Europy czy kraju, na tej podstawie podejmiemy właściwą decyzję co do ewentualnego kierunku dalszej ewakuacji, pozostania w ukryciu czy powrotu. Niezbyt nadają się do tego celu odbiorniki radiowe mogące odbierać wyłącznie fale ultrakrótkie (a takie obecnie są najpopularniejsze). Na terenach objętych walkami miejscowe stacje radiowe nadające na falach ultrakrótkich przestaną działać, co pokazuje nam wojna w Ukrainie, gdzie nadal nadają stacje usytuowane daleko od frontu, ale te nie są słyszalne tam, gdzie tego ludzie potrzebują. Taka jest specyfika i zasięg fal ultrakrótkich, nadajniki działają dobrze, jakość sygnału jest wysoka, ale na krótkich odległościach.

Prócz latarki warto jednak mieć również ze sobą świece.

Bardzo przydaje się w sytuacji kryzysowej dobry nóż, mała składana piła do drewna, a nawet niewielki toporek czy łopata (tzw. saperka). Warto mieć również ze sobą kilkanaście metrów wytrzymałej linki. Specjaliści od survival’u twierdzą, że linki nigdy zbyt wiele. Przydaje się ona w bardzo wielu sytuacjach. Również przyda się kilka metrów cienkiego drutu i obcęgi.

Aby poruszać się po nieznanym sobie terenie potrzebujemy mapy. Nie liczmy na mapy Google (nie będzie działał internet), ani na GPS. Zaopatrzcie się w dobre mapy tradycyjne, papierowe. Warto pomyśleć o podzieleniu mapy na kilka części i zalaminowaniu ich, dłużej nam posłużą. Na widok uciekinierów miejscowa ludność pytana o drogę może nam nie udzielić informacji lub specjalnie będzie wprowadzać nas w błąd. Takie zjawisko obserwowano w czasie każdego dotychczasowego konfliktu zbrojnego. Nie wiemy dlaczego tak postępują ludzie, psychika człowieka jest ciągle zagadkowa. Dlatego pytajmy o drogę wiele osób i starajmy się „odfiltrować” informacje błędne.

Nie zapominajmy o dokumentach (tych tradycyjnych, papierowych), ale gdybyśmy je stracili powinniśmy mieć ich elektroniczną kopię na pendrive. Ważne, aby mieć gotówkę, karty płatnicze raczej nie będą działać. Sprawdzi się gotówka zarówno szwedzka jak i w walucie bardziej uniwersalnej (amerykański dolar, euro). Gotówkę podzielmy na kilka porcji i schowajmy ją w kilku miejscach. W czasach kryzysu uaktywniają się zawsze grupy przestępcze, które będą okradały uciekinierów. Dlatego lepiej w czasie ucieczki unikać kontaktu z innymi ludźmi, jeśli nie ma takiej konieczności. Osoby posiadające legalnie broń powinny ją zabrać ze sobą, chociażby po to, aby nie dostała się w niepowołane ręce. Uciekinierzy mogą łączyć się w niewielkie grupki po kilka osób, które potrafią sobie pomagać wzajemnie.

W czasie ucieczki należy zachowywać się tak, aby zwracać na siebie jak najmniejszą uwagę. Trzeba pomyśleć o maskowaniu miejsca, gdzie stanie nasz namiot.

Koniec wojny to nie koniec problemów. Po wojnie nadal będą ginąć ludzie od min pułapek, które pozostawi okupant. Po powrocie do miejsca byłego zamieszkania trzeba będzie nadal zachowywać ogromną ostrożność szczególnie otwierając drzwi mieszkania czy domu, szafę, lodówkę, włączając światło, podnosząc dziecięcą zabawkę z podłogi itp.

To są tylko wybrane uwagi co zrobić i jak zabezpieczyć się na wypadek wojny, jeśli zdecydujemy się na ewakuację. Ten krótki tekst nie wyczerpuje zagadnienia, jedynie sygnalizuje pewne ważne problemy. Wszystkich zachęcam do szukania samemu informacji na temat bushkraftu i survivalu i uczenia się życia w warunkach naturalnych.

Nie wszyscy zechcą uciekać, niektórzy ze względu na stan zdrowia czy obowiązki będę musieli zostać. Na czas kryzysu w miejscu zamieszkania trzeba mieć spore zapasy żywności. Nie będzie funkcjonowało zaopatrzenie sklepów lub będzie ono niewystarczające dla wszystkich. Pomoc humanitarna, o ile będzie, również nie dotrze do wszystkich. Dlatego warto w czasie pokoju przygotować domowym sposobem weki, pikle, kupić większą ilość sucharów lub suchego chleba, makaronu, konserw, grochu, fasoli, ziemniaków, buraków i innych warzyw czy owoców, które można dłużej przechowywać. Warto zrobić zapasy mąki i nauczyć się samemu piec chleb. Oczywiście trzeba tych zapasów używać, w pierwszej kolejności należy spożywać te produkty, których termin przydatności do spożycia będzie zbliżał się do końca i na bieżąco uzupełniać nasz bank żywności. Nie zapominajmy o zapasach wody pitnej i do celów sanitarnych. Wodę używajmy racjonalnie, woda pozostająca po umyciu się, może zostać wykorzystana w toalecie. Trzeba pamiętać o zabezpieczeniu szyb w oknach chociażby taśmą klejącą, skaleczenia odłamkami szkła są najczęstsze. Starajmy się nie przebywać blisko okien, łóżko trzeba przesunąć w miejsce możliwie daleko od okna. W każdym gospodarstwie domowym powinien być zapas świec i  baterii, zaopatrzmy się w alternatywne źródła ciepła (np. kuchenka gazowa i butla z gazem itp.), radio i latarkę. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest akumulator samochodowy i inwerter (12V / 230V), który pozwoli nam na podłączenie urządzeń i oświetlenia w razie zaniku prądu. Mieszkańcy domów wielorodzinnych schodząc do schronów niech nie używają wind. Zanik prądu elektrycznego uwięzi ich.

ZSRR, a obecnie Rosja nie przestrzega międzynarodowego prawa wojennego. Prawem tym są objęci również cywile, którzy znajdują się na terenie objętym walkami. Każdy z nas musi robić wszystko, aby nie dać się schwytać wrogowi. Dla jeńców, jak to znamy z historii, okupant znajdzie „zatrudnienie” przy wyrębie lasów na Syberii, w kopalniach Workuty czy przy rozbudowie BAM-u. Mało kto wróci z tych „prac społecznych”. W najlepszym wypadku jeńcy zostaną skierowani do kopania okopów na miejscu. Z doświadczenia wojny w Ukrainie wiemy, że sadyści ze wschodu będą zadawali ludności cywilnej cierpienie i ból, na porządku dziennym będą gwałty, tortury i egzekucje ludności. W ten sposób będą odreagowywać poczucie swego beznadziejnego życia i biedy. Będą oczywiście grabieże mienia, zawsze rosyjscy (dawniej sowieccy) najeźdźcy próbowali wzbogacić się na wojnie. Dlatego cenne rzeczy ukryjmy w wiadomych sobie miejscach.

To co zostało tu przedstawione, to czarny scenariusz i jednocześnie skromna podstawa tego co trzeba zrobić, aby przeżyć. Wzięcie sobie do serca tych uwag może nas uratować.

Nie wspominałem o apokaliptycznej sytuacji, czyli o ataku na Szwecję przy użyciu broni atomowej. Ta broń działa inaczej niż broń konwencjonalna, jest zaliczana do broni masowego rażenia. Ładunek jądrowy jest wyzwalany kilkaset metrów nad ziemią, aby jego pole rażenia było możliwie największe. Obszar epicentrum wybuchu zależy od siły głowicy jądrowej, ta siła wyrażana jest w kilotonach a nawet w megatonach trotylu. Dla przykładu ładunki zrzucone na Japonię (Nagasaki i Hiroszima) miały siłę ok. 15-21 kiloton. Dzisiaj buduje się ładunki znacznie silniejsze. Średnica epicentrum wybuchu w Hiroszimie wynosiła ok. 3 km (strefa 1), gdzie wszystko zostało zniszczone włącznie z każdym żywym organizmem. W Nagasaki od razu zginęło ok. 40 tys. ludzi (w Hiroszimie ok. 78 tys.). Drugie tyle ludzi, którzy znajdowali się dalej od epicentrum (strefa 2), umarło nieco później od poparzeń i na skutek promieniowania (choroba popromienna).  Dla tych ludzi niewiele można było zrobić. Również dzisiaj, mimo ogromnego postępu medycyny, większości z tych ludzi nie udałoby się uratować. Po wybuchu nad epicentrum uniesie się charakterystyczny „grzyb”, który zamieni się w obłok zawierający pył promieniotwórczy. Obłok ten rozpadnie się na mniejsze chmury, które mogą być przenoszone z wiatrem na wielkie odległości. Pył ten będzie z czasem opadać na ziemię skażając duże obszary. Na skutek opadu pyłu radioaktywnego, ludzie mający kontakt ze skażoną wodą, ziemią, roślinami, przedmiotami, wdychający go, będą chorować i przedwcześnie umierać. Ważną sprawą jest prawidłowe zachowanie się zaraz po wybuchu jądrowym, jeśli znajdowalibyśmy się w strefie 3. Jest to strefa, w której ludzie bezpośrednio nie ucierpią na skutek wybuchu, mogą jednak ucierpieć, jeśli pozostaną na terenie, który zostanie skażony. Muszą się koniecznie ewakuować. Należy wiedzieć, gdzie mniej więcej nastąpiła detonacja ładunku atomowego (będzie to widać po charakterystycznym „grzybie” unoszącym się na wysokość od kilkunastu do 30-40 km w przypadku mocnych ładunków, np. sowiecka bomba atomowa „car” o sile wybuchu ok. 50 Mt  zdetonowana 30 października 1960 r. utworzyła grzyb o wysokości ok. 60 km) i znać kierunek wiatru. Często jest kilka wariantów kierunku ucieczki, dla przykładu:  jeśli wybuch nastąpił na zachód od nas i wiatr jest z kierunku zachodniego, wówczas ewakuujemy się na północ lub południe. Chodzi o to, aby wyjść z obszaru, który w najbliższym czasie zostanie skażony promieniotwórczo przez opadający radioaktywny pył. Z określeniem kierunku wiatru nie jest sprawa prosta, ponieważ wiatr blisko nad ziemią może mieć inny kierunek niż wiatr na wysokości kilku czy kilkunastu kilometrów. Wie to każdy kto chociaż trochę interesuje się meteorologią. Łatwo o tym przekonać się obserwując chmury tworzące co najmniej dwie warstwy (wysoką i niską), często biegną one w różne strony. Prognozy pogody zawierają informacje o kierunku i sile wiatru nad ziemią, natomiast  wiatry na dużych wysokościach będą odpowiedzialne za przemieszczanie się chmur z pyłem promieniotwórczym. Najlepiej jest obserwować kierunek przemieszczania się chmur wysokich, o ile takie będą. Warto wiedzieć, że np. w środkowej Szwecji przez większą część roku wieją wiatry z kierunku zachodniego i południowo – zachodniego, rzadkością są wiatry ze wschodu.

W każdej sytuacji w jakiej nie znaleźlibyśmy się, trzeba zachować zimną krew i trzeźwość myślenia.

Nie chciałbym tym tekstem wprowadzać niepokoju wśród czytelników, a tym bardziej siać paniki. Żyjmy normalnym życiem póki będzie to możliwe. Czy dojdzie do konfliktu zbrojnego u nas, czyli w Szwecji, nie wiemy. Ale bądźmy na to dobrze przygotowani. Rozmawiajmy o wojnie, bądźmy świadomi zagrożenia, ale nie wpadajmy w rozpacz. Jest czas na zrobienie zapasów i zakup potrzebnego sprzętu (namiot, plecak, kuchenka itp.). W czasie pokoju możemy ten sprzęt wykorzystać w celach turystycznych. Nie będą to „utopione pieniądze”. Zbliżają się wakacje, będziemy mogli wyjechać z namiotem na kilka dni i sprawdzić jak sobie poradzimy w naturze,  daleko od miejsca zamieszkania, niezależnie od pogody bazując tylko na tym, co zabierzemy ze sobą. To okazja do nabrania bezcennego doświadczenia.

Andrzej B. Lewkowicz

Lämna ett svar