Lata spokoju, jakie panowały w Europie po drugiej wojnie światowej, najpierw zmąciła wojna na Kaukazie (wojna karabachska 1988-1994), następnie najazd Rosji na Mołdawię (1991-1992), a później wojna w byłej Jugosławii (1992-1995 oraz 1996-1999). Natomiast w roku 2014 Europą wstrząsnęła wojna w Ukrainie, która z różną intensywnością trwa do dzisiaj. Średnio co 30 lat na świecie wybuchają poważne wojny, które pociągają za sobą liczne ofiary ludzkie, również wśród bezbronnej ludności cywilnej. Jak pokazują wszystkie konflikty i wojny, które miały miejsce w ostatnich 100 latach, cywile mogą liczyć tylko i wyłącznie na siebie.
Jeśli wybuchnie wojna w Szwecji, nie pomogą nam ani państwo, ani gminy. Co prawda w Szwecji w roku 2009 powołano do życia Myndigheten för samhällsskydd och beredskap (MSB) z budżetem 1,2 mld koron, ale nie wierzę w sprawność tej instytucji. Kiedy czyta się ich statut, odnosi się wrażenie, że organizacja ta zajmuje się wszystkim, tylko nie tym co potrzeba. Dla przykładu ich celem są m. in. badania nad problemami związanymi z ekstremizmem religijnym, płcią, pożary lasów i powodzie, tak jakby nie było w Szwecji straży pożarnej czy ośrodków naukowych zajmujących się problemami religijnymi. Aby jakaś instytucja była skuteczna, musi być profilowana w wąskim zakresie. Jedynym ich „osiągnięciem” było wydanie w roku 2018 broszury pt. „Om krisen eller kriget kommer”. W zasadzie to nic nowego, jest ona odświeżoną wersją podobnych publikacji z lat 60-tych. Brakuje w tej broszurze wielu ważnych informacji. Obawiam się, że bazując tylko na jej treści nie zdołamy odpowiednio przygotować się do ewentualnej wojny i ją przeżyć. Treść tej publikacji jest zbyt ogólnikowa i przeznaczona jedynie dla osób, które zdecydują się w czasie wojny pozostać w miejscu zamieszkania. Ale to nie jedyne rozwiązanie. Powiedziałbym nawet, że jest to najgorsze rozwiązanie, ponieważ daje najmniejszą szansę na przeżycie.
Jestem przekonany, że ze strony MSB nie można liczyć na więcej niż rozdawanie wody w butelkach. Mam również wrażenie, że nie ma żadnego konkretnego planu pomocy ludności. W ogóle nie mówi się o ewakuacji ludności cywilnej. Już nie wspomnę co byłoby w razie ataku jądrowego na Szwecję. Obawiam się, że w Szwecji nikt nie ma pojęcia co w takiej sytuacji robić. Szwedzcy politycy zalecają nam niczym nie przejmować się, a kiedy wybuchnie wojna, to się zobaczy… Typowe szwedzkie podejście.
Rosja mimo, iż straciła w Ukrainie tysiące sztuk sprzętu wojskowego oraz nieznaną dokładnie liczbę żołnierzy (mówi się o ok. 300 tys. zabitych i rannych), to nadal posiada zapasy finansowe i potencjał do ataku na kolejne kraje. Kto zostanie zaatakowany nie wiemy. Na to pytanie można jednak odpowiedzieć nieco enigmatyczne: zaatakowane zostanie to państwo, które w danym momencie stanie Rosji na drodze do osiągnięcia jej celów. Wszyscy eksperci wojenni wskazują na możliwość ataku w pierwszej kolejności na kraje bałtyckie, Mołdawię, Polskę oraz Finlandię.
Szwecja nie jest traktowana jako kraj frontowy. I całe szczęście, ponieważ małe liczebnie i słabo wyposażone szwedzkie wojska lądowe nie miałyby jakichkolwiek szans w potyczce z wrogiem. U nas nie rozegra się raczej żadna wielka bitwa i nie dojdzie do długotrwałych walk. Jeśli już, to może dojść do walk o Gotlandię i jej okoliczne wyspy, nie należy również wykluczyć starć na północy Szwecji. Ale zanim doszłoby do tego, Rosja musiałaby pokonać wojska fińskie. A tam może powtórzyć się scenariusz z lat 1939-1940, kiedy to Finowie zadali sowietom ogromnych strat prowadząc wojnę partyzancką. Przedostanie się na północ Skandynawii może okazać się dla Rosji zadaniem nie do wykonania z powodu trudnego terenu (bagna, skały, jeziora i rzeki), małej sieci dróg, wielu rzek i niewielkiej ilości mostów oraz dobrze uzbrojonej fińskiej armii.
Rosja nie jest zdolna również do przeprowadzenia desantu morskiego na Szwecję, nie ma ku temu środków (brak odpowiedniej ilości statków desantowych) oraz z powodu silnej szwedzkiej obrony wybrzeża. Rosji pozostaje zatem atak rakietowy i lotniczy na Szwecję jako jedyny manewr wojskowy mający największą szansę na powodzenie. W tym hipotetycznym ataku celami będą obiekty wojskowe, rządowe, wrażliwa infrastruktura (mosty, stacje kolejowe, lotniska, porty, magazyny paliwa, elektrownie itp.). Jak pokazuje nam wojna w Ukrainie, ataki będą prowadzone przy użyciu rakiet balistycznych i manewrujących. Rakiety balistyczne są szczególnie niebezpieczne, ponieważ lecą z bardzo dużą prędkością, od usłyszenia sygnału alarmowego (o ile alarm będzie) do uderzenia rakiety ludność ma niewiele czasu na ucieczkę do schronów, przeważnie kilka minut. Rakiety manewrujące latają zacznie wolniej, ale też są bardzo niebezpieczne, mogą bowiem nieść większe ładunki wybuchowe.
W takiej sytuacji w Szwecji (podobnie jak w każdym innym kraju dotkniętym wojną) wybuchnie panika. Ludzie będą szukali schronów. Szwedzka obrona cywilna (Svenskt Civilskydd) opiekuje się schronami w Szwecji. Każdy, po wejściu na ich stronę internetową, może sprawdzić gdzie w okolicach swojego miejsca pracy i zamieszkania znajdują się takie obiekty. Radzę to zrobić już teraz, zawczasu, kiedy działa jeszcze Internet. Tych schronów jest ok. 64 tysiące w całym kraju. W obiektach tych może znaleźć schronienie ok. 80% mieszkańców kraju. Sprawdziłem, gdzie znajdują się schrony w mojej okolicy. Tym co zobaczyłem jestem ogromnie rozczarowany. Rolę schronów mają pełnić przede wszystkim osiedlowe garaże, które zupełnie nie są przystosowane do tych celów. Strop garażu zostanie przebity nawet przez niewielki pocisk artyleryjski, nie wspomnę o rakiecie. W efekcie ludzie zgromadzeni w środku albo zginą na miejscu, albo spłoną w pożarze znajdujących się tam samochodów. Dla mieszkańców Sztokholmu znacznie lepszym schronieniem byłyby tunele metra, ale nie ma jasnej informacji czy zostaną one udostępnione jako schrony dla ludności cywilnej.
Co w takiej sytuacji może zrobić zwykły człowiek?
My cywile nie jesteśmy skazani na czekanie na śmierć. Możemy uratować życie swoje i naszych bliskich. Musimy jednak zawczasu solidnie przygotować się do tego.
Po pierwsze trzeba uciekać z dala od dużych aglomeracji miejskich i obiektów strategicznych. W Szwecji jest dokąd uciec. Mało który kraj ma tyle lasów co Szwecja. Lasy i wsie nie będą raczej atakowane, chociaż jak wiemy, w ostatnim czasie na Polskę spadły rakiety w miejscach, na które nikt nie spodziewał się. Okazuje się, że nigdzie nie możemy czuć się w pełni bezpiecznie. Niemniej mało zaludnione tereny są bezpieczniejsze niż duże miasta. Ucieczka nie jest tchórzostwem. Bezbronni cywile nie zatrzymają gołymi rękoma uzbrojonej armii.
Niech nikomu z Polaków mieszkających w Szwecji nie przyjdzie do głowy partyzantka czy inne działania. W Polsce we wrześniu roku 1939 była inna sytuacja, polskie wojska po dwóch tygodniach walk z Niemcami zostały rozbite, armia miała zakaz walki z sowietami, nie było ani dowództwa, ani rządu, które ewakuowały się do Rumunii. Więc walkę z najeźdźcami podjęło społeczeństwo na miarę swoich możliwości. W Szwecji mamy rząd, dowództwo wojska i do prowadzenia działań wojennych w Szwecji jest przeznaczona tylko i wyłącznie szwedzka armia. Cywile natomiast będą zobowiązani podporządkować się zaleceniom władz.
Trzeba mieć plany ewakuacji (nie jeden, a kilka) przygotowane wcześniej. Musimy wiedzieć dokąd możemy uciec. To oczywiście będzie zależało od kierunku ataku. Być może mamy rodzinę czy przyjaciół, którzy mieszkają w bezpieczniejszym miejscu niż my. Mieszkańcy południowego Sztokholmu i okolic są w dość trudnej sytuacji, ponieważ wystarczy zniszczyć mosty w Södertälje, w Gröndal oraz prowadzące na Södermalm, aby ludziom tym zostały odcięte drogi ewakuacji.
Aby uciec i przeżyć musimy mieć spakowany i gotowy do zabrania w każdej chwili tzw. plecak ewakuacyjny. Muszą w nim znaleźć się ciepłe ubranie (kurtki, rękawice, czapka, odpowiednie obuwie) i nieprzemakalne ubranie, bielizna na zmianę, zapas żywności i wody na co najmniej kilka dni, lekarstwa, latarka lub świece, mapa (papierowa), narzędzia (nóż, zapałki lub krzesiwo, radio z możliwością odbioru fal średnich i krótkich, lekki składany piecyk na drewno, czajnik i niewielki garnek (max. 2 l, zagotowanie większej ilości wody będzie trwało dość długo), turystyczny talerz, kubek i sztućce, filtry do wody, namiot z matą termoizolującą (karimata) i śpiworem odpornym na temperatury co najmniej -20 st. C. Jeśli nie namiot to przynajmniej tarp w maskujących kolorach. Warto mieć również ze sobą małą składaną wędkę z podstawowym osprzętem oraz środki higieny (mydło, pasta do zębów, szampon itp.). Cięższe rzeczy można włożyć do wózka na zakupy, który za rączkę będziemy ciągnąć za sobą. Taki wózek może bardzo nam pomóc. Przydatny może okazać się niewielki wózek czterokołowy lub wózek przyczepiany do roweru. Wszystko oczywiście trzeba chronić przed wilgocią pakując nasze rzeczy w worki foliowe.
Ubranie musimy dostosować do pory roku, chociaż jak wiemy w Skandynawii nawet latem noce bywają chłodne, więc kurtka zawsze przyda się. Zabierzmy ze sobą wygodne obuwie, w którym będziemy mogli przejść wiele kilometrów dziennie. Odradzam ucieczkę transportem publicznym (autobusy, pociągi), ten nie będzie działać. Będą poważne trudności w poruszaniu się samochodami, na drogach utworzą się gigantyczne korki, ludzie będą walczyć ze sobą o paliwo, którego szybko zabraknie na stacjach benzynowych. Trzeba liczyć się z ucieczką pieszo, rowerem lub innym jednośladem. Jeśli nasze pojazdy mają silniki spalinowe (skuter, motocykl) zaopatrzcie się w odpowiednią ilość paliwa. Nie uciekajcie rowerami czy hulajnogami elektrycznymi, będziecie zmuszeni je szybko porzucić po wyczerpaniu się baterii. Nie polecam ucieczki autostradami czy drogami ekspresowymi, te będą zatłoczone i nieprzejezdne, wybierajcie drogi lokalne, a nawet polne, nimi szybciej wydostaniecie się na bezpieczną odległość od dużych miast.
Andrzej B. Lewkowicz
cdn