Fale pędzą ku wybrzeżu, rozbijając grzywy o ostre skały. Niektóre wpływają na wąską plażę, kładą się na piasku, udając koronkowe wachlarze. Morze posyła niestrudzenie kolejne szeregi spienionych najeźdźców. Oceaniczne basso continuo. Krzewy na wichrowym wzgórzu pochylone, chronią się przed uderzeniami wiatru.
Hania Rani przykucnęła. Na uszach słuchawki. Wokół drzewa i krzewy z żółtymi kwiatkami. Jest blisko Bowmore na wyspie Islay.
Zasiadła w palcie do pianina stojącego w wodzie oblizującej wąski skrawek plaży.
Dotyka klawiszy. Młoteczki uderzają o struny instrumentu.
Hania Rani w pokoju narożnym, uruchamia szpulowy magnetofon. Pomieszczenie wypełnia szelest morza w duecie z świszczącymi wichrami. Dźwięki złowione na Islay. Ponownie dotyka klawiatury.
Prosty temat płynie w dal. Wypływa w morze łódź, sunie miarowo, w rytmie nadanym przez kontrabas. Dźwięki pianina matowe, młoteczki wybijają subtelną melodię.
W poświacie słońca, przebijającego się przez chmurne niebo, toń morska i sklepienie stają się jedną srebrzystą płachtą.
Temat nie zmierza do finału, bo i nie o finalizację tu chodzi.
Temat w repetycji, wsącza się w jaźń, interferuje z falami mózgowymi. Po kilku nawrotach wrażenie, że czas odkleja się od niespiesznie płynącej łodzi.
Linii horyzontu nie odzyskamy, odległość zatarta. Zostaje temat, melodia nienatarczywa, przejmuje władzę na odczuwaniem. Łódź, kołysana w rytm basu, sunie miarowo.
Temat nie niknie…
Ja w łodzi, w świecie, a jakby bez świata, a przynajmniej bez jego wymiarów. Już nic się nie zacznie, nic się nie skończy. Jest tylko trwanie.
Wchodzimy w szuwary dźwięków oplatających temat. Ogniki natarczywych tonów czynią pewne poruszenie, lecz tylko na chwilę odrywają uwagę-nieuwagę od toni.
Wichry ustały, natrętne dźwięki umknęły, toń morza jedynym krajobrazem.
Spokojny rejs. Klawisze w duecie ze strunami basu. Łódź płynie bez oznaczonego celu, marszruty ni punktów odniesienia.
Nie ma linii horyzontu, nie ma dystansu, jest tylko dal. Dal jest całością, jej jedynym oznaczeniem – bezkres.
Temat trwa…
A może to już tylko trwanie trwa.
Słucham utworu ”The Boat”. Nie chcę używać słów: hipnotyzujący, oczyszczający, uzdrawiający…
Wyjątkowo dobrze skrojone music video.
Zygmunt Barczyk