Występowały już w kilku filmach w roku ubiegłym. Teraz dołącza do nich ”Pokój nauczycielski”, którego premiera, z niewiadomych powodów, została w Szwecji przesunięta z sierpnia 2023 aż do dziś. Trzy złote myśli mogłyby stanowić motto tego filmu: 1) Ciekawość zabiła kota (nieprzetłumaczony cytat z powieści Stephena Kinga), 2) Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, 3) Szewc zawinił a kowala powiesili.
Urodzona w Westfalii nauczycielka Carla Nowak (rodzice wyemigrowali z Pomorza Gdańskiego w latach 1980.: emigracja post-solidarnościowa i stan wojenny) nie wstydzi się pochodzenia, ale nie chce rozmawiać po polsku w tytułowym ”Pokoju nauczycielskim” z kolegą Miłoszem Dudkiem, z racji savoir vivre wobec tubylców. Dramat zdemaskowanej przez nią kradzieży dowodzi, że nikomu nie wolno prowadzić własnego śledztwa, bo to naruszenie dóbr osobistych przestępczyni, która odrzuca propozycję bezszmerowego oddania pieniędzy, po którym podejrzenie by znikło za cenę przyhamowania procederu. Woli jednak upierać się w żywy kamień przy niewinności, a stopniowo po jej stronie stają rodzice dzieci, a także część grona nauczycielskiego, w oparciu o nieprawdziwe plotki czy w obawie przed konfliktami.
Nie wiadomo, czy kończąca film scena z dwoma policjantami wynoszącymi na krześle (jak na tronie) 12-latka Oskara (syna złodziejki Kuhnowej), który złamał zakaz obecności w szkole, doprowadzi do śledztwa i skazania mamy. Bo na razie ofiarą jest Carla, wokół której rozpięto zasłonę obojętności, braku solidarności, niechęci (w świetnej, symbolicznej scenie wyróżnia się ona spośród tłumu biało ubranych postaci i tylko rektor ją pozdrawia). Nie wszyscy oczywiście są przeciw, a masywnie zbudowany facet, o zapewne przybranym nazwisku Liebenwerda, broni się przed podejrzeniami o rasizm.
Ta plątanina nie do rozplątania dowodzi jakiejś poszerzonej wersji poprawności politycznej.
Aleksander Kwiatkowski