Daleko mi do zwolennika integryzmu, ale ciepło i z tęsknotą wspominam niegdysiejsze klasyczne katolickie nabożeństwa, mam na myśli łacinę na ołtarzach. To, co Watykan uważał za pozytywną i arcyważną zmianę – język ojczysty w każdym kościele świata, bowiem wierni mają rozumieć treść zanoszonych przez kapłana modlitw – odebrało sporą część tego, co moim zdaniem najważniejsze w kościele i od stuleci zaniedbywane – mistycyzm.
Niezrozumiałe słowa kapłana, szmer odpowiedzi ministrantów, łaciński zaśpiew organisty, półmrok pod amboną, zapach palonych ziół, budziło podziw, szacunek, respekt i, co zabrzmi paradoksalnie, przybliżało do boskiego majestatu. Nie rozumiesz, ale wierzysz. Nie potrafisz objąć ludzkim umysłem, ale wierzysz w cudowne duchowe przemienienie. Kismet.
Jak wierzy w Boga polski inteligent? Jakimi drogami chodzi jego wiara? Błądzi, doznaje wahań, nie zauważa niebezpieczeństw, potyka się, znajduje odpowiedzi? Dokładnie tak mógłby się zaczynać pamiętnik duchowego poszukiwacza.
Dalej będzie w pierwszej osobie, ale to tylko figura stylistyczna, nie „wyznanie wiary”. Lubię i podziwiam Boga mistyków i filozofów. Mam wielki szacunek, ale napotykam trudności z wiarą zapisaną, z greckimi i judeochrześcijańskimi mitologiami. Boga nazywam też Absolutem albo Pierwszą Przyczyną, której – „Środek jest wszędzie a obwód nigdzie” (Corpus Hermeticum, Święty Bonawentura).
Wierzę w Boga, bo bez niego nic, co istnieje, nie miałoby sensu. Gdyby świadomość miała się pojawić, jako wynaturzony produkt procesów biologicznych, rodzaj odpadu na śmietniku fizycznej demonstracji energii (materii, ciała), wszechświat byłby bytem kretyńskim, a to by podważało sapiens, co idzie po homo.
Deifikowanie Ledy, Europy, Hery, Izydy, Maryi? Bardziej przemawia do mnie rodowód Wielkiej Matki oraz obdarzonych magiczną mocą herosów i nimf, niż legion świętych o różnych zadaniach i specjalnościach.
Wierzę, że Jezus był Synem Bożym. Obdarzonym niezwykłą mocą członkiem swojego plemienia, moralistą opierającym głoszone nauki na Dekalogu. Wielkim Prawodawcą odrzucającym zakazy i nakazy obyczajowe semickich plemion Bliskiego Wschodu, rzekomo podyktowanych przez Jahwe.
Pragnę również zwrócić specjalną uwagę na to, że Jezus; Nigdy nie nazwał nikogo ze swego najbliższego otoczenia – matkę, ojca, siebie, Bogiem: Nigdy słowem nie wspomniał o Trójcy Świętej: Nigdy nie głosił żadnej religii. Myślę, że był konsekwentnym monoteistą o ekscepcjonalnych, niezrozumiałych dla sobie współczesnych (dzisiejszych również) kompetencjach. Był ziemskim ucieleśnieniem Boga, drogowskazem, niedoścignionym wzorem dobra, celem, do którego wielu pragnie się zbliżyć.
Czy zmartwychwstał? Coś w tym jest, możliwe, że powstał z martwych. Powiem więcej, mojej wierze w niego, w Jezusa, zmartwychwstanie nie jest potrzebne. Chciałoby się być – jak On, dobrym człowiekiem, ale zło w tym zamiarze – jak Jemu, przeszkadza.
Boję się zła i szukam pomocy w mistycznych objawieniach. Są mi wielką pomocą w procesie opanowania strachu przez siłami zła. Marzę, aby wśród ludzi wiary katolickiej, w której się wychowałem, panowała dostojność, pogoda, ciepło, wyrozumiałość, braterstwo, przebaczenie.
Niestety, administrujący kościołem jezusowym w Polsce coraz częściej posługują się jego imieniem jak pałką policyjną. Cóż, nie są święci, są ciałem i krwią tej ziemi, ale chciałoby się, by okazali więcej rozwagi i mądrości. Cyprian Kamil Norwid, wielki poeta i wielki emigrant, powiedział:
Polacy są wspaniałym narodem, ale lichym społeczeństwem.
Zakończę tych parę, jakże nieskładnych zdań – niezmiernie trudno pisać o czymś tak dla każdego osobistym jak wiara – cytatem z „Restauracja na końcu wszechświata” Douglasa Adamsa:
Istnieje teoria, że jeśli kiedyś ktoś się dowie, dlaczego powstał i czemu służy wszechświat, to cały kosmos zniknie i zostanie zastąpiony czymś znacznie dziwaczniejszym i jeszcze bardziej pozbawionym sensu. Istnieje również teoria, że już dawno tak się stało.
Andrzej Szmilichowski