Kiedy skończyłam 9 lat zaczął nawiedzać mnie dziwny lęk. Bałam się, że mama umrze. Obiektywnie rzecz biorąc było to możliwe, ale zupełnie nieprawdopodobne. Mój lęk był jednak jak najbardziej realny.
Mimo, że okres ten zbiegł się z pierwszymi miesiącami jej ciąży, nie sądzę żeby był tu jakiś związek przyczynowy. O błogosławionym stanie mamy dowiedziałam się dużo później później, kiedy ciąża stała się widoczna. W owych czasach nie było zwyczaju ani możliwości aby skonsultować psychologa. Być może lęk miał podłoże psychologiczne. Może wydarzyło się coś, z czego nie zdawałam sobie sprawy, co prowokowało te ponure myśli. Nie zwierzałam się z nich mamie – mogła tylko zaobserwować ich symptomy. Może był to pewien etap w mym psychicznym rozwoju i świadomość, że życie nie jest wieczne. Być może z jakiegoś powodu nie czułam się wtedy bezpieczna. A może wszystkie dzieci przeżywają podobny lęk? Na szczęście obawy te ustąpiły bezpowrotnie po paru miesiącach, równie nagle jak się pojawiły.
Kilka obrazów utkwiło mi w pamięci. Leżę w białym, dziecinnym łóżeczku i próbuję zasnąć. Ale sen nie nadchodzi. Patrzę w sufit lecz oczyma wyobraźni widzę kuchnię i wsłuchuję się w dochodzące stamtąd odgłosy. Jest tam mama i moja chrzestna, ciocia Marysia. Mama krząta się, słyszę jej głos kiedy tłumaczy coś cioci. Nagle głos mamy milknie i nastaje cisza.
Nadsłuchuję niespokojnie, ale cisza się przedłuża. Ogarnia mnie przerażenie. Dlaczego mama nic nie mówi? Na pewno umarła. Nie mam odwagi zawołać, nie mam odwagi pobiec do kuchni. Kiedyś zawołałam i mama gniewała się na mnie.
– Czemu jeszcze nie śpisz, dziecko, i nam przeszkadzasz? – pytała z wyrzutem.
Co mogłabym odpowiedzieć? Że się o nią niepokoję i chcę się upewnić że żyje, że najważniejsze dla mnie jest to, że ona istnieje? Więc leżę i cierpnę ze strachu. W końcu słyszę ponownie głos mamy i oddycham z ulgą. Zaczynam się modlić po cichu: – Boże, spraw abym umarła wcześniej niż mama.
Dziwna to modlitwa w ustach dziewięcioletniej dziewczynki.
Innym razem zostaję sama w domu. Mama poszła po zakupy. Jestem na tyle duża, że mama nie ma obiekcji aby zostawić mnie bez opieki. Ja również początkowo nie mam z tym problemu. Nie boję się, czytam sobie, potem bawię się lalkami. Ale nieobecność mamy się przedłuża. Uważam, że powinna już wrócić. Biegnę do łazienki. Jest tam okno, które wychodzi na ulicę. Dopiero później wybudowano dom graniczący z naszą kamienicą i okno stało się ślepe. Wdrapuję się na na parapet, a nie jest to łatwe, bo okno leży nad wanną. Jeśli będę miała szczęście zobaczę mamę w drodze ze sklepu. Widzę wielu przechodniów, ale wśród nich nie ma mamy. Pewnie poszła do innego sklepu. A może stało się coś złego? Może mama nie żyje? Ogarnia mnie strach. Wracam do pokoju i próbuje bawić się dalej. Ale nie mogę się skupić. Mama nie wraca. Pewnie umarła. Przerażona otwieram drzwi wejściowe z zasuwy, wybiegam na klatkę i krzyczę rozpaczliwie przez łzy: ”Mamo, mamo!”. Sąsiedzi słyszą moje wołanie. Wychodzą na schody.
– Co się stało dziecko? – pytają. – Nie niepokój się, mama na pewno zaraz wróci. Taka duża dziewczynka nie powinna się bać.
Wracam do mieszkania zawstydzona ale nadal niespokojna. W końcu mama powraca cała i zdrowa. Oddycham z ulgą. Rzucam się jej na szyję. Mama jeszcze nic nie wie o moim zachowaniu. Pewnie zbeszta mnie jak się dowie. Przynoszę jej wstyd. Ale w tym momencie nie ma to znaczenia. Mama jest ze mną. Jestem bezpieczna.
Wydawałoby się, że powinnam bardziej niepokoić się o mamę, kiedy dowiedziałam się, że oczekuje dziecka. Ale tak się nie stało. Nie zdawałam sobie pewnie sprawy, że ciąża i poród mogą być niebezpieczne. Ten niewytłumaczalny, egzystencjalny lęk o mamę, już nigdy więcej nie powrócił.
Niedawno wpadł mi w rękę artykuł na ten temat. Autorka twierdziła, że właśnie w tym wieku, około dziesięciu lat, dziecko uświadamia sobie, że życie nie jest wieczne i zaczyna się tego obawiać. Przejawia się to lękiem o własną egzystencję i swych najbliższych. Może więc mój lęk o mamę nie był niczym unikalnym i nienaturalnym, tylko przejawem psychicznego procesu dojrzewania.
Teresa Urban