Gender, pedały i sprzątaczki, czyli frustracje Dany Platter

Kabaret to nie tylko aktorskie gestykulacje, ale przede wszystkim słowa – a raczej gra słów. Tego niestety zabrakło w ”Kabarecie linoskoczka”, który zaprezentowało nam Polskie Towarzystwo Teatralne w Szwecji. Sztokholmska publiczność śmiała się tylko wtedy, gdy mowa była o dupaminie (sorry: dopaminie) i gdy dwóch młodych wykonawców udawało gejów lub tarzało się po podłodze. A miało być o polsko-szwedzkim spojrzeniu na otaczającą nas rzeczywitość…  Czy było?

Przedstawienie nie zaskoczyło. Autorka tekstów, Dana Platter, znana w tutejszych kręgach z ciętego polemicznego języka i budzących kontrowersje poglądów, nie uniosła się ponad schematy i zaserwowała nam – składny skądinąd – zlepek dialogów i monologów, które według zapowiedzi miały groteskowo opisywać nasze polskie spojrzenie na Szwecję. Gdy jednak już w jednej z pierwszych scenek pojawia się polska sprzątaczka (a pojawi się jeszcze parę razy), to tak jakby nakłuć balon, który dopiero zaczęliśmy nadmuchiwać.

Autorski program kabaretowy Dany Platter pełen był tekstów odnoszących się do myślowych stereotypów i nie byłoby w tym nic złego – wszak warte są one często obśmiania – gdyby były zabawne i oryginalne. Niestety, autorka nie poradziła sobie z tym zadaniem – wyszło chudo i smętnie. Bo można zadać sobie pytanie, czy problemy, jakimi zajęła się Platter, to odbicie tego jak Polacy tu mieszkający patrzą na Szwecję, czy też jest to tylko świat wykreowany przez autorkę tekstów? Raczej to drugie, bo tematyka gender, homofobii czy też tego bezustannego utyskiwania, jak Polaków traktuje się za granicą, to tematy aktualne w Polsce, ale nie wśród tutejszej Polonii, która w większości dobrze sobie radzi w Szwecji.

Ktoś kiedyś napisał, że pisanie tekstów kabaretowych to umiejętność swobodnego wypuszczenia wyobraźni. Nie musi być specjalnie śmiesznie, ale dobrze by wyszło lekko. Nie ma co wymyślać na siłę śmiesznych sytuacji, ważne by były one atrakcyjne, a śmieszność będzie zależała od ich atrakcyjności. To niby proste zasady. Bo czyż może być coś bardziej terapeutycznego dla przeciętnego widza, niż obśmianie tego, co na co dzień nas wkurza i frustruje, w tym obśmianie samego siebie? Kabaret może być wówczas najlepszą terapią, bez skutków ubocznych i konieczności konsultacji z psychologiem. Szkoda, że w ”Kabarecie linoskoczka” nikt nam tej terapii nie zaaplikował. Gender, pedały i sprzątaczki ujawniły jedynie frustracje Dany Platter. Nic nowego – o nich wiedzieliśmy już od dawna.

Pozytywnie zaskoczyli wykonawcy, którzy musieli zmierzyć się z tekstem. Jedni lepiej, drudzy gorzej, ale wyraźnie widać, że ekipa Polskiego Towarzystwa Teatralnego w Szwecji odrobiła lekcje i staje się coraz dojrzalsza. To znakomicie, że tworzy się zespół pełen scenicznej energii, że komuś się chce i znajduje w tym przyjemność. Dobrze to rokuje na przyszłość.

O niebo lepsza była też część wokalna ”Kabaretu”, chociaż czasami zawodziło nagłośnienie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że aspirująca do roli wokalnej gwiazdy w zespole Margareta Jabłońska ma szafę pełną fikuśnych kreacji, a jej mąż tylko szare kalesony. Pochwały należą się także producentom, scenarzystom i technikom.

Porównując ostatnie przedstawienie z wcześniejszym, zeszłorocznym – ”Szwedzki stół” – przedstawienie satyryczne – o którym pisaliśmy w NGP w recenzji zatytułowanej ”Zabrakło linoskoczka” (Dialogi, monologi, piosenki, pantomima, skecze, opera. Zabrakło linoskoczka. Taką mieszankę zaserwowało nam Polskie Towarzystwo Teatralne w Sztokholmie – pisaliśmy), to w zasadzie dzisiaj wszelkie narzekanie powinno być niedozwolone. Tym razem był linoskoczek! Ale… to, że było lepiej niż poprzednim razem, to jeszcze za mało. Bo znowu można powtórzyć to, co pisaliśmy rok temu: Stanisław Jerzy Lec napisał kiedyś: Wszyscy ludzie są aktorami – skąd wziąć dla nich repertuar?

To pewnie sedno problemu. Składanka sceniczna nie spełniła oczekiwań. A Dana Platter przekonała się, że zawsze łatwiej być furmanem, niż koniem.

Tadeusz Nowakowski

Kabaret Linoskoczka. 7 luty 2015, Teater Reflex, Sztokholm. Polskie Towarzystwo Teatralne w Szwecji. Reżyseria i produkcja: Ewa Nordin. Teksty skeczy i wybranych piosenek: Dana Platter. Muzyka: Andrzej Ibek. Wykonawcy: Paulina Czarnota, Monika Dobra, Piotr Jodłowski, Daniel Jonczyński, Kamil Jonczyński, Beata Laszkowska, Dominika Pacut, Dana Platter, Marta Szubert, Paweł Szwichtenberg. Śpiew: Margareta Jabłoński, Beata Banasik, Agata Grześkiewicz
Tekst ukazał się w Nowej Gazecie Polskiej w lutym 2015 roku

Lämna ett svar