To cenny dokument. I unikalny. Bogato ilustrowany jest niezwykłym świadectwem młodego wówczas Polaka, który zaraz po zakończeniu wojny trafił do Szwecji.
„Wspomnienia i zeszyty szwedzkie” Aleksandra Kaszuby opisują wydarzenia, które miały miejsce 65 lat temu. Mimo, że są autentycznymi zapiskami czynionymi w tamtych czasach, to jednak znajdziemy w nich nadal świeżość spojrzenia i pełno nieznanych opisów polskiego życia, które polska emigracja powojenna budowała w nowym kraju.
Kaszuba (rocznik 1925) miał zaledwie 16 lat gdy wybuchła wojna. Był członkiem Szarych Szeregów, a na skutek „wsypy” w październiku 1942 roku, został aresztowany i stał się więźniem policyjnym, a później politycznym. Trafił do obozu w Stutthofie i przeszedł gehennę ewakuacji obozu, by wolność odzyskać dopiero w Lubece 22 maja 1945 roku. Stamtąd dzięki pomocy medycznej zorganizowanej przez Szwedzki Czerwony Krzyż trafił do Szwecji. Przebywał tu do 1951 roku, najpierw w Trelleborgu, później w Öreryd i Sztokholmie, a następnie wyemigrował do Kanady, gdzie mieszka do dzisiaj.
Dla szwedzkiego czytelnika najciekawszą częścią książki będą jego wspomnienia szwedzkie.
Pod koniec grudnia 1946 roku uczniowie, jak i wykładowcy, opuścili Öreryd by kontynuować naukę w Vikingshill – wspomina Kaszuba. – Znaleźliśmy się na gruntach dużej, bogatej posiadłości, pięknie położonej wzdłuż fiordu łączącego Sztokholm z Bałtykiem. /…/ Już po maturze, w czerwcu 1947 r. obóz zlikwidowano. Bardzo było trudno o mieszkanie w Sztokholmie i trzeba było mieć pozwolenie. Początkowo mieszkałem i pracowałem w różnych miejscach. Dopiero w październiku zamieszkałem z Sewerem Palickim w pokoju za maglem. Tegnergatan 47 to był mój adres aż do 7 stycznia 1950 roku.
Swego czasu zawędrowałem do Vikingshill robiąc reportaż dla telewizji polskiej. Towarzyszył mi wówczas wspomniany, nieżyjący już dzisiaj, Seweryn Palicki. To on opowiadał historię tego miejsca. Teraz dochodzi jeszcze relacja Aleksandra Kaszuby tym bardziej interesująca, że był on czynny w polskim harcerstwie, które utworzyło się zaraz po wojnie. Najbardziej znaną była drużyna „Pazur”, której autor był kronikarzem. To o Pazurach, o jej twórcy, Feliksie Tomczaku, pisze autor książki, wspominając także, że po śmierci Tomczaka drużyną zajął się Czesław Tuciński.
Wspomnień z tamtych czasów jest niewiele. Książka Kaszuby wypełnia zatem ważną lukę, tym bardziej, że autorowi udało się przez te wszystkie lata przechować wiele dokumentów i unikalnych zdjęć z tego okresu. W dodatku napisana jest dobrym, żywym językiem i pełna ciekawych spostrzeżeń. Z pewnością może służyć jako materiał źródłowy dla przyszłych badaczy tamtego okresu.
Z pewną satysfakcją też odnotujmy, że fragmenty „Zeszytów szwedzkich”, już wiele lat przed ich publikacją książkową, drukowaliśmy w odcinkach w Nowej Gazecie Polskiej. Dzisiaj w pełnej formie wydało je Muzeum Stutthof w Sztutowie.
(tn)