Po 8 latach dewastacji demokracji w Polsce i rządach Prawa i Sprawiedliwości, zjednoczona prawica musi oddać rządy demokratycznej opozycji. To wiadomość bardzo dobra, ale październikowe wybory pokazały także, że nadal ponad 40% Polaków gotowa jest akceptować autorytarne rządy.
Partia, która przez ostatnie lata demontowała demokrację otrzymała trochę ponad 35% głosów. Mimo, iż nie przełoży się to na utrzymanie przy władzy, to spory sukces i powód do zmartwienia nad kondycją i postrzeganiem rzeczywistości przez ponad 1/3 wyborców. A gdy do tego dołożymy kolejne 7% głosów oddanych na Konfederację, to zobaczymy skalę polaryzacji społeczeństwa. Sam fakt, że na liście 30 posłów, którzy dostali najwięcej głosów w wyborach są m.in. reprezentujący Zjednoczoną Prawicę Jarosław Kaczyński (główny winowajca), Piotr Gliński (odpowiedzialny za dewastację polityki kulturalnej), Mariusz Błaszczak (skompromitowany nieudacznik i podnóżek prezesa Kaczyńskiego, odpowiedzialny za dewastację resortu obrony narodowej), Przemysław Czarnek (odpowiedzialny za dewastację szkolnictwa), Elżbieta Witek (marszałkini Sejmu, odpowiedzialna za dewastację parlamentaryzmu) i Zbigniew Ziobro (odpowiedzialny za dewastację wymiaru sprawiedliwości) – to wówczas mamy obraz całkowitej aberracji.
Zwycięstwo opozycji jest jednak powodem do radości. Można mieć nadzieję, że za jakiś czas (raczej dłuższy niż krótszy) uda się naprawić to, co zostało zniszczone, przywrócić niezależność instytucjom, które powinny być niezależne, zbudować od początku wiarygodność państwa na arenie międzynarodowej. I wiele, wiele innych elementów.
Naturalnym kandydatem na premiera nowego rządu powinien być oczywiście Donald Tusk, który jest architektem zwycięstwa całej opozycji. Przed nowym rządem stoi gigantyczne wyzwanie, tym bardziej, że ani pełniący obowiązki prezydenta A. Duda nie będzie zwycięskiej formacji ułatwiał procesu naprawy państwa, a i PiS okopany swoimi ludźmi w najróżniejszy sposób w licznych instytucjach, nie odda władzy lekko. Sytuacja będzie o tyle trudniejsza, że oczekiwania społeczne będą dużo większe niż możliwości nowo powołanego rządu, a żądza rozliczenia PiS napotka na cały szereg barier. Można jednak mieć nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł, by znowu zastosować ”grubą kreskę” i zamiast rozliczać, przyjąć pozytywistyczne rozwiązania. To właśnie ”gruba kreska” po upadku komuny w 1989 roku stała się przyczyną niestabilnych rządów w wolnej Polsce.
Dobry wynik w wyborach Koalicji Obywatelskiej (30,7%) to jednak znacznie mniej, niż ta formacja powinna dostać. Wielu komentatorów uważa, że jest to efektem tego, że dla zapewnienia zwycięstwa formacji demokratycznej, wielu wyborców ze względów taktycznych, oddało swoje głosy na Trzecią Drogę by zapewnić jej przekroczenie progu wyborczego. Jak napisał Janusz Palikot ”polityka to okrutna świadomość mechanizmów”. Można mieć nadzieję, że w nowym układzie politycznym w Polsce ta polityczna układanka z Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy utrzyma się bez większych zgrzytów, choć już pierwsze zapowiedzi szefa PSL Kosiniaka-Kamysza (koalicjanta Trzeciej Drogi), że sprawy światopoglądowe nie mogą być przedmiotem umowy koalicyjnej, pokazują, że zwycięski blok nie jest monolitem.
Powyborczy nastrój świetnie i przejmująco opisała Agata Tuszyńska w felietonie dla ”Vogue Polska”:
Od dłuższego czasu miałam wrażenie, że odebrano mi mój kraj. Żyłam w okrutnej bajce, którą rządzili nikczemni ludzie, i nikt nie potrafił ich pokonać. Zastanawiałam się, skąd się wzięli i dlaczego tak trudno się ich pozbyć. Umieli budzić w innych zło i tego bałam się najbardziej. Fachowo atakowali kolejne ideały i burzyli poczucie bezpieczeństwa. Musieli mieć poparcie, inaczej by nie przetrwali. Ale oto pojawiła się szansa, że to się zmieni.
Zachłysnęłam się tą myślą. Możliwością życia znowu w demokratycznym państwie, otwartym na innych, tolerancyjnym, gdzie „prawo zawsze prawo znaczy, / A sprawiedliwość – sprawiedliwość…”. W mojej Polsce, wolnej od upiorów nienawiści, która odrabia codzienne lekcje prawdy i pokory. I w ten sposób wychowuje kolejne pokolenia.
Czy taka Polska jeszcze istnieje? Na nią głosowałam, ja i miliony moich współ-rówieśników, kobiet i ich dzieci. Starszych i młodych, bo ich pragnienia są żywe i wymagające. Tych wszystkich, którzy nie chcą poddać jej dyktatowi nacjonalistycznych kukieł. Którzy nie chcą się za nią wstydzić w Europie, którym nieznana jest pogarda do „obcego”.
Patrzę na mapę. Widzę obraz podzielony. Czy można o tym zapomnieć? Czy da się unieważnić „tamtych”. I czy to dobra strategia? Niedocenianie ich obecności w tym kraju już raz kosztowało nas drogo. Pierwszą ekstazę zastąpił niepokój.
Teraz znowu się przyda „dyktando u nadziei”. I jeszcze praca. Twarda, mozolna, codzienna. Żeby naprawić połamane skrzyła. Żeby pozwolić wyrosnąć nowym. A potem frunąć. Potrzeba do tego wielkiego wysiłku, bo ojczyzna, jak pisał poeta, „to wielki zbiorowy obowiązek”.
Na razie czeka nas mozolny i zapewne ciągnący się długo etap przejęcia władzy, bo Kaczyński & Co będą robić wszystko by to opóźnić, by zdążyć zatrzeć ślady po dewastacji. Czekają nas więc długie tygodnie napięcia, by wreszcie to zwycięstwo demokracji skonsumować. Bo Polska zasługuje na dobry los i dobre, mądre rządy.
Tadeusz Nowakowski