Zielona Księga Söderåsen

Domyślam się, że Söderåsen – góra południowa – otrzymała taką nazwę ze względu na jej południowe usytuowanie względem Góry Halland (Hallandas), mojej „starej znajomej”. Biorąc pod uwagę geograficzne położenie, to Söderåsen należy do północno-zachodniej części Skanii. Bardziej na południe wysunięta jest mniejsza góra Romeleåsen – góra Romele, blisko Malmö i lotniska Skurup. A nawet Linderödåsen – góra Linderö, w pobliżu wschodniego wybrzeża Skanii i Kristianstad, którą też już kiedyś odwiedziłam i podziwiałam jej spiczaste wzniesienia, otaczające wioskę Degeberga i nazywane Alpami Skanii.

Ale najbardziej interesującą i zarazem najpiękniejszą, ze wszystkich wzniesień Skanii, jest Söderåsen. Ta niewysoka góra, w jednym tylko miejscu maksymalnie wyniosła na 209 metrów n.p.m., sprawia monumentalne wrażenie, bo jest poorana głębokimi wąwozami. Powstały one na skutek ruchów i wybrzuszeń skorupy ziemskiej. Teren Söderåsen został wypchnięty do góry, a otaczające ją grunty obniżyły się. Południowo-wschodnia część góry, na obszarze 1600 hektarów, stanowi park narodowy i to nie byle jaki, bo niezwykle ciekawy, ze względu na swoją geologiczną historię i wspaniałość natury. Położone tam jezioro Odensjön powstało z lodowca, który usadowił się kiedyś w kraterze wulkanu. Tak, wulkanu o pięknej nazwie: Rallate.

Cały, głęboki wąwóz Skäralid, okryty jest bukowymi, dębowymi i grabowymi lasami. W wąwozach panują różnorodne klimaty, od suchych do wilgotnych; i od ciepłych do zimnych. Umożliwia to rozwój wielu różnorodnym roślinom. Liczne szlaki turystyczne, prowadzące na dnie wąwozów, na krawędziach wzniesień, przez lasy czy nad jeziorami i potokami, umożliwiają bezpośredni kontakt z pięknem tego zakątka.

Potrzeba więcej czasu, niż weekendowe odwiedziny, by móc poznać bliżej i stworzyć całościowy obraz Söderåsen. Najczęściej, celem sobotnich lub niedzielnych wypadów jest Skäralid i Röstånga, położone na wschodnim zboczu góry. W Skäralid rozpoczyna się główny szlak turystyczny. Stąd też łagodna serpentyna prowadzi do wzniesienia Kopparhatten (Miedziany kapelusz). Można dojechać samochodem, po wyasfaltowanej drodze, do miejsca gdzie znajduje się punkt widokowy.

Pewnego dnia stałam tam, przy drewnianej barierce, nad urwiskiem i oniemiała z wrażenia. Spojrzenie w dół – pod stopami zielona ściana, zielona głębia. Nie widać nawet potoku na samym dole, choć wiem, że jest. Drewniana barierka …rozumiem… ostrzeżenie. Spojrzenie w dal – opieram dłonie o barierkową żerdź. Tak będzie bezpieczniej… Na wypadek gdybym… zapatrzyła się. Przede mną ogromna przestrzeń, niby otwarta księga i jej bufiaste, zielone strony. Z lewa i z prawa… a pośrodku, tam gdzie strony rozchylają się w kształcie litery V, niby wrota tajemnic, właśnie tam widnieje skrawek nieosiągalnej przestrzeni.

Wszystko co mogę zobaczyć to warstwy wzniesień terenu i nachylony nad nim ogrom nieba. Rośnie pragnienie lotu. Wznieść się w powietrzu i poszybować, odkryć, poznać. Pochylam się do przodu, gotowa do lotu, lecz powstrzymuje mnie opór barierki i ostudza moje zapały. Ostrzeżenie: uważaj! Podobno bywają i tacy, którzy ulatują stąd, nie bacząc na barierkę. Nie dowiem się, co widzieli, co przeżyli. Nie ma już ich wśród odwiedzających.

Bardzo blisko punktu turystycznego Skäralid, po drugiej stronie wąwozu, znajduje się też wysokie urwisko, które zawdzięcza swą sławę okrucieństwu ludzi. Dawno temu polowano tutaj na sarny i jelenie w bardzo „pomysłowy” sposób. Zapędzano, zaganiano zwierzynę nad samą skarpę i zmuszano je do karkołomnych skoków z wierzchołka prostopadłej ściany. Nazwa tego miejsca ma związek z takimi polowaniami i brzmi po szwedzku: „Hjortsprånget”, czyli: Jeleni skok.

Ale na tym nie kończy się zła sława tego miejsca. Podczas wojen szwedzko-duńskich, w siedemnastym wieku, działała na terenie Skanii partyzantka, złożona z miejscowej, duńskiej ludności. Nazywano ich: snapphanar. Ich celem było usunięcie Szwedów ze Skanii i przywrócenie tych terenów z powrotem do Danii. Ukrywali się oni w lasach i w trudno dostępnych miejscach, jak np. Hallandsåsen i Söderåsen. Wielu z nich zginęło, zagnanych przez Szwedów nad skarpę Hjortsprånget.

To już historia. Nikt teraz nie zmusza ludzi ani zwierząt do takich tragicznych w skutkach skoków. Chyba, że sami, przez nieuwagę lub z innych powodów, spadamy w przepaść. Właśnie tu, w Söderåsen i w innych, podobnie pięknych miejscach, najjaśniej odczuwa się bliskość śmierci z życiem. Jak jedną, nierozerwalną całość. Piękną, dobrą, łaskawą i kojącą. Tajemnicę Zielonej Księgi.

Teresa Järnström Kurowska

Tekst publikowany był w Nowej Gazecie Polskiej w 2007 roku

Lämna ett svar