W latach 80. ubiegłego wieku miało miejsce zakrojone na ogromną skalę polowanie na łodzie podwodne, grasujące rzekomo na wodach, a głównie pod wodami terytorialnymi królestwa. Hałas (na pograniczu paniki) był ogromny. Wypatrywano wrogich peryskopów koło pałacu królewskiego, badano znajdywane w lasach ludzkie kupy i analizowano je pod kątem czy przypadkiem ich producentami nie byli ruscy komandosi. Otwierano trumny kierując się tymi samymi obawami.
To wszystko dzisiaj brzmi grotesko-wo, ale wówczas było o wiele mniej śmieszne. Z późniejszej perspektywy oceniono ten incydent jako ostatnie echa, ciągnącej się od zakończenia II Wojny Światowej, zimnej wojny.
Komandor-pułkownik Sven Olof Kviman, w 1982 roku dowódca stacji min na Mälsten, pisze o sekwencji 3.47 minut, w czasie których hydrofony nagrały na wysokości Hårsfjärden ruch pod taflą wody, wskazujący na obecność rosyjskiej łodzi podwod-nej. Cały archiwalny materiał dotyczący tej afery, został odtajniony, za wyjątkiem tychże 3.47 minut.
Jak pamięta sprawę komandor Kviman: 11 października 1982 roku, wczesnym przedpołudniem hydrofony nagrały dźwięki, których frekwencje i charakterystyka wskazywały na łódź podwodną. O godzinie 12:20 odezwały się czujniki 600 kilogramowej miny na wysokości Mas Knuv i po sprawdzeniu systemu spowodowano wybuch. 12 października zarejestrowano nowe indykacje, a w nich najlepsze technicznie nagranie z całego okresu polowań 1982-90, owe znaczące 3.47 minuty.
W tych dniach obowiązywał rozkaz prowadzenia ognia tylko w ciągu dnia i przy dobrej widoczności, ale po monitach zezwolono sztabom operacyjnym na odpalanie min również w nocy. 13-go zarejestrowano parę nowych sygnałów, ale ku wielkiemu zaskoczeniu, sztab generalny przywrócił zakaz operacji nocnych.
Jedyną bronią, jaką w tym momencie dysponował komandor Kviman, były bomby głębinowe i helikopter z hydrofonem (sonar). W tej sytuacji rozkazał załadować na trzy trałowce 16 min i skierował je w pobliże helikoptera. O godzinie 23:00 odezwało się pięć czujników min z sieci obrony podwodnej na wysokości Danziger Gatt, niestety obowiązywał zakaz nocnych ataków.
Posłano tam helikopter z hydrofonem, który natychmiast otrzymał kontakt i zaczął naprowadzać na cel trałowce. Chwila była pełna napięcia. Dowódcy trałowców i wszyscy zainteresowani słyszeli głos obserwatora z helikoptera: 100 metrów, 50 metrów, 20 metrów, cel!, cel!, cel! I w tym momencie Kviman usłyszał w słuchawkach głos ze Sztabu na Musköberget: Możecie strzelić tylko jedną bombę! Ten niespodziewany rozkaz wywołał zamieszanie i zwłokę w kontakcie z dowódcami trałowców, w rezultacie poszła tylko ta jedna bomba i to daleko za wskazanym przez helikopter miejscem. O godzinie 01:06, pięć godzin po zakazie ataku, nadeszło zezwolenie na dalsze ataki.
Ta, oraz poprzednie, dziwne i niezrozumiałe reakcje sztabu operacyjnego, obudziły w komandorze Kvimanie i innych dowódcach myśl, że w gruncie rzeczy sztab miał zamiar puścić wolno tę łódź, a może i inne, jeśli były w archipelagu. Emerytowany dziś komandor Kviman uważa, że wielka szansa wydostanie łodzi podwodnej na powierzchnię została wtedy zaprzepaszczona, i że uczyniono to z premedytacją.
Szczególnie trudno mu dziś zrozumieć dlaczego, pomimo że szwedzcy i poproszeni o ocenę zgromadzonych materiałów eksperci NATO stwierdzili, iż chodziło o sowieckie łodzie podwodne, trzy minuty i czterdzieści siedem sekund nagranie, nadal utrzymywane jest w tajemnicy.
Jak z powyższego materiału oraz powszechnej pamięci obserwatorów tamtych wydarzeń wynika, ocena szeregu incydentów podwodnych na wodach terytorialnych Szwecji z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, nadal nie doczekała się pełnego wyjaśnienia. Przypomnijmy tylko, że premierem rządu szwedzkiego był wówczas Olof Palme, uważany przez wielu za człowieka ponad miarę życzliwego radzieckiemu imperium.
Andrzej Szmilichowski