Zaangażowanie kościoła w politykę niezwykle bulwersuje społeczeństwo, nawet ludzi wierzących. Nie jesteśmy szczęśliwi z tego powodu, że księża wpływają na wyniki wyborów, mówią na kogo głosować, wpływają na zmianę w Polsce prawa, zasiadają w pierwszych rzędach na uroczystościach państwowych itd.
Niektórzy myślą, że to nowe zjawisko, przecież w czasach komuny kościół był zamknięty w przestrzeni, jaką wyznaczały mury kościelne. Teraz „wypełzł” na zewnątrz i próbuje kształtować życie społeczne, co nie jest jego zadaniem. Jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę, że kościół instytucjonalny od początków swego istnienia „mieszał” w polityce, były okresy, kiedy rola kościoła w polityce była znacznie większa niż teraz. Postaramy się w ogromnym skrócie wyjaśnić jak doszło do tego, że kościół stał się instytucją polityczną i jak to przejawiało się w Polsce.
Przede wszystkim na początku należy uzmysłowić sobie czym jest kościół. Wierzący w Chrystusa początkowo tworzyli niezależne wspólnoty chrześcijańskie. Ci pierwsi chrześcijanie tworzyli kościół pojmowany jako Lud Boży, jako wspólnotę wyznawców Chrystusa. Ten pierwotny kościół nie ma nic wspólnego z dzisiejszym kościołem instytucjonalnym. Pierwotny kościół był prześladowany w Cesarstwie Rzymskim, został zmuszony do ukrytej działalności, stąd czasami nazywany jest kościołem katakumbowym. To okres ukrytej działalności kościoła.
W IV wieku, dokładnie w roku 313 cesarz rzymski Konstantyn I Wielki przyjmuje chrześcijaństwo i w Edykcie Mediolańskim zapewnia chrześcijanom wolność religijną. Następnie w roku 380 na podstawie Edyktu Tesalońskiego, cesarze rzymscy (Gracjan, Walentynian II i Teodozjusz I – wówczas rządzący wspólnie) ustanowili chrześcijaństwo religią państwową. Chrześcijaństwo od tego czasu rozpoczyna budowę swoich struktur kościelnych. Ginie wolny pierwotny kościół składający się z niezależnych wspólnot. Zanikają rady starszych (składające się z prezbiterów), które kierowały pierwszymi wspólnotami. Pierwotny kościół był demokratyczny. Decyzje we wspólnotach podejmowane były kolegialnie przez prezbiterów i członków wspólnot. Od IV wieku pojawiają się biskupi, którzy podporządkowują sobie wspólnoty na danym terenie. Pierwsze próby ustanowienia biskupów zauważa się już w II wieku, ale wówczas biskupstwo, jako jednoosobowa władza nad wspólnotami chrześcijańskimi nie przyjęło się. Władza biskupów jest niedemokratyczna, a poza tym nie ma ona umocowania w Biblii. To zupełnie ludzki wymysł. Ponadto w Cesarstwie Rzymskim stają się oni, co do rangi, niemalże wysokimi urzędnikami państwowymi. To oni właśnie stają się zalążkiem hierarchii kościelnej, która istnieje do dzisiaj. Kościół w tamtym czasie zaczyna budować swoje struktury w oparciu o system administracyjny, jaki istniał w cesarstwie. Innych wzorców chrześcijanie nie mieli. Powstają prowincje kościelne, na wzór prowincji cesarskich, którymi kierują biskupi miejscy (odpowiednicy dzisiejszych biskupów diecezjalnych), im podlegali biskupi wiejscy (dzisiaj ich funkcję przejęli prezbiterzy). Poza tym we wspólnotach działali diakoni, którzy pełnili jedynie funkcje służebne. W ten sposób powstaje kościół instytucjonalny i hierarchiczny. Z wieku na wiek rozbudowuje się hierarchia kościelna. Kościół instytucjonalny (duchowieństwo) podzielił wiernych na dwie grupy: laikat i kler. Świeccy szybko zostają w pełni podporządkowani klerowi. Ten rozbity kościół na dwie kategorie wiernych trwa do dzisiaj co jest sprzeczne z ideą kościoła pierwotnego.
Kler szybko został zagospodarowany przez cesarstwo. Byli to ludzie jakoś tam wykształceni. Potrafili czytać Biblię, co w tamtych czasach znaczyło wiele. Często kler pełnił podwójne funkcje: kościelne i państwowe. Duchowieństwo pracowało jako urzędnicy cesarscy, sędziowie, nauczyciele. Ponadto cesarstwo zapewniało chrześcijaństwu ochronę jako religii państwowej. Za tę kuratelę kościół wypełniał z kolei wiele zadań państwa.
Stosunki kościoła instytucjonalnego z państwem układały się różnie, czasami dochodziło do konfliktu interesów i zapewne już w tamtym okresie rodziła się w kościele idea niezależności od państwa.
Kościół rozprzestrzeniał się szybko i rósł w siłę. Biskup rzymski nazwał siebie summus pontifex (dosł. najwyższy budowniczy mostów, czyli najwyższy kapłan) uzurpując sobie prymat wśród innych chrześcijańskich biskupów. Tytuł, jaki sobie przypisał biskup rzymski, wzorowany był na tytule, jaki przysługiwał najwyższemu z kapłanów w starożytnym Rzymie – pontifex maximus. (dosł. największy budowniczy mostów). Tym samym kościół instytucjonalny wyznacza przywódcę, to było o tyle ważne, że władza w kościele do tej pory była rozproszona, przez to mało skuteczna. Biskup rzymski zdobywa coraz większe znaczenie i autorytet nie tylko w kościele, ale w życiu politycznym i społecznym. Przede wszystkim cieszy się autorytetem moralnym i zaufaniem.
Cesarstwo Rzymskie rozpada się w roku 395. Na wschodnich jego ziemiach powstaje Cesarstwo Bizantyjskie. Kościół traci ze strony państwa parasol ochrony, czuje się zagrożony. Zaczyna szukać sprzymierzeńców.
W VIII wieku papież (od tego momentu będziemy posługiwać się terminem papież zamiast biskup rzymski) Zachariasz wykorzystując problemy, jakie wystąpiły między Frankami a Karolingami opowiada się po stronie tych drugich. Król Karolingów Pepin Krótki po wygranej wojnie z Longobardami w dowód wdzięczności oddaje papieżowi zdobyte ziemie, a ten czyni z nich Państwo Kościelne. W tym momencie kościół instytucjonalny wchodzi do polityki jako podmiot międzynarodowego prawa, jako niezależne państwo. Kościół czekał na ten moment od IV wieku. Tym samym kościół staje się też pierwszym w Europie, po Cesarstwie Rzymskim, państwem hierokratycznym (rządzonym przez duchowieństwo). Papież jako władca absolutny tego państwa, chcąc nie chcąc, staje się par excellence politykiem i przez następne tysiąc lat (do roku 1870 kiedy Państwo Kościelne upadnie) będzie „rozdawał karty” w europejskiej polityce.
Jednak jest jeszcze jeden ważny moment w historii kościoła instytucjonalnego, który pozwolił kościołowi i papiestwu zająć najważniejsze miejsce w europejskiej polityce. Po rozpadzie Cesarstwa Rzymskiego były wielokrotnie podejmowane próby restytucji tego imperium. Jednym z tych, który planował odbudowę potęgi cesarstwa zachodniego był karoliński król Karol I Wielki. Jednak marzył on o zostaniu cesarzem zachodniego świata, ponieważ dopiero wtedy mógł realizować swoje plany odbudowy i umacniania Cesarstwa Rzymskiego. Papież Leon III wiedział doskonale o planach króla Karola. Kazał przygotować dla niego koronę. Postanowił ukoronować go jednak z zaskoczenia, nie uzgadniając swych zamiarów wcześniej z Karolem. Do koronacji doszło w Boże Narodzenie roku 800 w Rzymie. Karol przyjmując koronę cesarską, o której marzył, jednocześnie uznał papiestwo jako instytucję upoważnioną do namaszczania władców w Europie. Od tego momentu papieże decydowali o tym kto zostanie królem.
Jednak nie obyło się bez problemów w kolejnych latach. W Cesarstwie Rzymskim nie mogło być dwuwładzy. Chcąc odbudowywać potęgę cesarstwa trzeba było umniejszyć rolę kościoła. Do walki z papiestwem energicznie zabrał się Otton I. Zastrzega on sobie prawo do uznania papieżem tylko tego, kto złoży przysięgę na wierność cesarzowi. Taką politykę wobec papiestwa kontynuowali następcy cesarza Ottona. Cesarze rzymscy z niemieckiej dynastii salickiej (m. in. Henryk III) przyznawali sobie prawo mianowania biskupów. Ponadto dochodzi do konfliktu w związku z posiadaniem i administrowaniem ziem (walka o inwestyturę). W związku z tym powstał otwarty konflikt cesarza Henryka IV z papieżem Grzegorzem VII, który obrzucił władcę klątwą. Kościół wówczas miał już taką siłę, że zdążył „wyprać mózgi” katolikom. Słowo papieża miało większą wagę niż władcy świeckiego. Klątwa skutkowała tym, że chrześcijanie będący poddanymi cesarza nie byli zobowiązani wypełniać woli władcy.
W takiej sytuacji cesarz został zmuszony w styczniu 1077 roku udać się pieszo do Canossy w pokutnym worze, stał trzy dni u wrót miasta. Po takim upokorzeniu papież zdejmuje klątwę z cesarza, co na jakiś czas normalizuje sytuację. To wydarzenie jest decydujące, ponieważ papiestwo wygrało bez wojny walkę z cesarstwem i pokazało, że to ono w cesarstwie gra pierwsze skrzypce.
Co prawda w następnych latach dochodziło jeszcze do walk o inwestyturę, to jednak papiestwo miało już ugruntowaną pozycję polityczną i wygrywało wszelkie spory z cesarstwem.
Znaczenie kościoła a tym samym papiestwa upada w wyniku reformacji. Połowa Europy wymyka się spod wpływów kościoła. To był ogromy cios w papiestwo. Jednak tam, gdzie protestantyzm nie wygrał, rola kościoła rosła jeszcze do pewnego momentu.
W Polsce od końca XIV wieku do upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów istniał urząd interrexa. Był nim urzędnik, który w okresie bezkrólewia pełnił funkcję regenta państwa. Urząd ten został powołany na wzór podobnej godności, która istniała w Cesarstwie Rzymskim. Na przełomie XVI i XVII wieku urząd interrexa pełnił prymas Polski. Jednak nie było to spowodowane silnymi wpływami kościoła w kraju. W tym czasie państwo walczyło z kościołem o majątki kościelne, które urosły ponad potrzeby kościoła. Wybór prymasa na stanowisko interrexa raczej był spowodowany pewną neutralnością, jaką reprezentował kościół wobec różnych frakcji istniejących w bezpośredniej bliskości władzy. Ponadto wówczas ufano jeszcze w uczciwość kościoła. Bezkrólewie to bardzo newralgiczny okres w kraju. Chodziło o to, aby regentem była osoba odpowiedzialna za losy kraju. Jego zdaniem było zachować spokój w kraju, nie dopuścić do nieprzewidzianych wydarzeń, które mogłyby zachwiać królestwem.
Pod wpływem reformacji Korona zaczyna niepokoić się nadmiernym bogactwem zgromadzonym przez kościoł. Konstytucja sejmowa z roku 1635 zaczyna ograniczać majątek kościoła. Wprowadza zakaz dokonywania zapisów majątkowych na rzecz kościoła. Na mocy kolejnej konstytucji z roku 1719 skonfiskowano część nieruchomości i ziem kościelnych. Już wówczas w Polsce rozumiano, że kościół ze zbyt dużym majątkiem będzie miał zbyt wielki wpływ i może zagrażać suwerenności państwa polskiego.
Papiestwo działało wielokrotnie w sposób sprzeczny z interesami Polski.
Do pierwszego poważnego konfliktu między Królestwem Polskim a papiestwem doszło w czasie sporu między krzyżakami a Koroną o tereny, które zakon niezgodnie z prawem przywłaszczył sobie pod pozorem prowadzenia krucjat na terenach zamieszkałych przez pogan. Papiestwo w roku 1235 stanęło po stronie zakonu, zgodziło się na napływ większej liczby rycerzy do klasztorów i na rozszerzenie ekspansji nie tylko na północ, ale również na południe.
Następnie plamą na stosunkach polsko – kościelnych była bitwa pod Warną, do której doszło na skutek działań legata papieskiego, który wymógł na polskim królu Władysławie III Warneńczyku najazd źle przygotowanych wojsk polsko-węgierskich na wojska tureckie, co doprowadziło do klęski i śmierci polskiego króla w roku 1444.
Legaci papiescy przebywający w Polsce współpracowali z dynastią Habsburgów, którzy rozmaitymi sposobami chcieli wywierać wpływy na kraj. Jednym z planów papiestwa było wepchnięcie Polski w wojnę z husytami w Czechach. Do czego jednak nie doszło.
Także nie można pominąć postawy papieży wobec Polski w czasach zaborów. Papież Pius VI pogratulował carycy Katarzynie II rozbioru Polski. Następnie pobłogosławił targowiczanom. Natomiast pap. Grzegorz XVI potępił powstanie listopadowe (1830-1831) jako próbę obalenia „legalnej carskiej władzy”. Papież Pius IX potępia również powstanie styczniowe. To tylko niektóre „czarne plamy”, jakie istnieją na kościelno-polskich stosunkach. Nigdy papiestwo nie stanęło po stronie Polski.
Po wiekach wpływów kościoła na europejską politykę w XIX wieku następuje upadek znaczenia kościoła. Kościół najpierw zderzył się z oświeceniem i rewolucją francuską, a później z filozofią materialistyczną (marksizm). Katolicyzm z tego konfliktu wyszedł jednak mocno „poobijany”. Kościół wobec tych zagrożeń zaczyna pospiesznie budować naukę społeczną i doktrynę polityczną opartą na swoim dyktacie.
Papiestwo czując upadek Państwa Kościelnego zwołuje na rok 1870 Sobór Watykański I. Zamiast odbudować swoją pozycję, dochodzi do kolejnej schizmy w kościele. Od kościoła odchodzą starokatolicy na skutek nieprzemyślanych i szkodliwych dla kościoła dogmatów o nieomylności papieża i wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny. Sobór na płaszczyźnie doktrynalnej nie wniósł niczego pozytywnego do katolicyzmu, to była klęska, ponieważ kościół przez te dwa dogmaty oddalił się jeszcze bardziej od reszty chrześcijaństwa.
Była to również klęska polityczna kościoła. Państwo Kościelne wówczas terytorialnie rozdzielało księstwa i republiki włoskie. G. Garibaldiemu istnienie tego państwa stało na przeszkodzie do zjednoczenia Włoch. W roku 1863 co prawda zostaje on pokonany przez stacjonujące w Państwie Kościelnym wojska francuskie. Jednak siedem lat później wojsko pod dowództwem Vittorio Emanuele II Sabaudzkiego po kilku dniach walki pokonuje gwardię szwajcarską i zdobywa Rzym kładąc kres Państwu Kościelnemu.
Upadek tego państwa przerwał obrady soboru, które nigdy nie zostały wznowione. Sobór nie zdążył uchwalić niektórych dokumentów m. in. konstytucji dogmatycznej De ecclesia Christi (O kościele Chrystusowym). Mimo to, konstytucja ta była powszechnie znana w kościele i wyznacza kierunki polityki kościoła do dzisiaj.
W tym dokumencie znalazły się następujące zapisy: kościół został zrównany z Chrystusem (kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa), nie ma chrześcijaństwa poza kościołem, kościół jest społecznością doskonałą, jest on koniecznie potrzebny do zbawienia, następnie, że kościół jest niezniszczalny. Ponadto jasno konstytucja ta mówi o nierównych prawach członków kościoła, o konieczności supremacji duchowieństwa nad świeckimi (Rozdział X). Mało tego, kościół przeklina tych wszystkich, który odrzucają boskość i świętość kościoła i dopuszczają możliwość podporządkowania kościoła władzy świeckiej (Kanon X).
Kościół w tym dokumencie tylko potwierdził, że jest instytucją niedemokratyczną, w której nie istnieje sprawiedliwość i równość. Zresztą ten brak sprawiedliwości i równości ma biblijne podłoże (przypowieść o robotnikach w winnicy Mt 20:1-16).
W roku 1911 zostaje opublikowana książka pióra ks. K. Kantaka pt. Kościół i państwo. Treść tej książki jest niezwykle interesująca, ponieważ stanowi ona rozwinięcie myśli kościoła na temat polityki zawartej w konstytucji De ecclesia Christi. Kantak pisze m. in., że państwo tworząc prawo państwowe musi liczyć się z prawem boskim. Państwo nie jest jedynym źródłem prawa, jest również prawo boskie oraz kościelne i prawo państwowe musi być im podporządkowane. Władza państwowa nie może być wszechwładna, państwo musi współdzielić władzę z kościołem. Kościół jako społeczność założona przez Boga jest świętym rodzajem ludzkim, który będzie trwał do skończenia świata i w którym działa (rządzi) Chrystus dla zbawienia i odkupienia oraz uświęcenia. Kościół jest organizacją jak państwo czy naród, ale jego system jest inny, nie powstał on, ale został nadany przez Boga. W kościele władzę mają również biskupi na swoim terenie, ale nad kościołem ma władzę papież jako następca św. Piotra. Posiada on pełnię władzy, która jest doskonała i absolutna, a nad nią jest tylko władza boska. Autor tej książki niezwykle oburza się, że władza państwowa pozwala sobie, że ma czelność ten doskonały twór boski, jakim jest kościół, kontrolować czy pouczać. To wynik braku dostatecznej ilości patriotycznego duchowieństwa. Dla Kantaka kościół jako twór nadprzyrodzony nie powinien podlegać prawu świeckiemu, czyli państwu. W celu nadprzyrodzonym kościoła (w celu zbawczym) zawiera się również działalność państwa. Autor wprost mówi o supremacji kościoła nad państwem. Z tego względu, że w obecnych państwach żyją prawie wyłącznie chrześcijanie, państwa podlegają już nie tylko prawu przyrodzonemu, ziemskiemu, ale również prawu nadprzyrodzonemu (boskiemu) i kościelnemu. Kościół nie chce wchłaniać takich państw, daje im swobodę. Tutaj również przebrzmiewa nuta wyższości kościoła nad państwem: kościół daje swobodę, czyli ze swej łaski może zgodzić się, aby państwo było rządzone przez polityków. Kantak ogromnie oburza się, że partie demokratyczne i narodowe domagają się kontroli działalności kościoła i postawy duchowieństwa. To przypomina mu Rewolucję Francuską. Za Sylabusem pap. Piusa IX powtarza, że „kościół ma prawo występować przeciwko prawu świeckiemu o ile ono nie zabezpiecza interesów kościoła, jako instytucji chrystusowej”. Państwo nie ma prawa w niczym krępować kościoła. Idealnym państwem jest państwo chrześcijańskie (autorowi chodzi zapewne o państwo katolickie), które da kościołowi pełną swobodę działania. Państwa nieuznające nadrzędności kościoła nazywa pogańskimi. Jeśli w państwie większość obywateli stanowią katolicy, to kościół staje się jednocześnie kościołem narodowym, instytucją narodową. Największym wrogiem takiego państwa narodowego, w którym działa narodowy kościół jest liberalizm, który jest niekatolicki, jego idee są sprzeczne z zasadami katolickimi. W dalszej części Kantak pisze o tolerancji jako o zasadzie współistnienia w państwie katolickim katolików i niekatolików. Wobec niekatolików kościół, z łaski swojej, będzie tolerancyjny. Kościołowi, jego zdaniem, należy dać prawo do wydawania przepisów dotyczących spraw pozareligijnych. Sprzeciwia się władzy nadrzędnej i kontrolnej nad sądami kościelnymi. Tym samym nie zgadza się z tym, aby pozwolić kościołowi troszczyć się jedynie o sprawy duchowe wiernych. Zabrania katolikom m. in. przyjmowania małżeńskich ślubów cywilnych. Generalnie nie sprzeciwia się konkordatom, jako umowom między państwem a kościołem. Jednocześnie zaznacza, że w konkordatach, kościół nie może czynić ustępstwa w sprawach zasadniczych, natomiast państwu może dać władzę w sprawach drugorzędnych.
Rząd II Rzeczpospolitej wiedząc doskonale o postawie papiestwa wobec Polski nie kwapił się ani z dawaniem kościołowi jakiejkolwiek władzy w państwie, ani z zawarciem konkordatu. Ten został podpisany dopiero w roku 1925.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w roku 1918 polscy biskupi wystąpili z żądaniem udzielenia kościołowi realnego wpływu na życie społeczne oraz edukację dzieci i młodzieży. Kościół nie otrzymał jej, jednak działał dość skutecznie poprzez wszelkiego rodzaju organizacje katolickie, które wypełniały zadania kościoła. Polska przedwojenna była istnym polem bitwy między prokatolicką częścią polskiego społeczeństwa a zwolennikami liberalizmu, postępu, państwa otwartego i świeckiego. Kościół w Polsce w tamtym czasie zradykalizował się i stał się de facto kościołem narodowym. Taki jest charakter polskiego kościoła, który jest sprzeczny z zasadą uniwersalności, gr. καθολικός [katholikos] znaczy powszechny. Pod dyktando kościoła w tamtym okresie katolicy rozpoczęli walkę z mniejszościami narodowymi. Wówczas Polska była krajem wielonarodowym i prowadziła nowoczesną, jak na tamte czasy, politykę wewnętrzną.
Po wojnie władzę w Polsce przejmują komuniści. Kościół jako przeciwnik ideologiczny był poddawany licznym represjom. Przede wszystkim zostaje mu odebrany majątek, który wykraczał poza ewangelizacyjne potrzeby kościoła. Jednak te działania nie były niczym nadzwyczajnym. W wielu krajach europejskich odbierano majątek kościelny, który urósł do takich rozmiarów, że kościół nie był w stanie go wykorzystać.
Księża, którzy z ambon nawoływali do walki z systemem trafiali do więzień lub znikali bez śladu. Duchowieństwo nie mogło ubezpieczyć się na okres choroby czy emerytury. Do końca życia byli zdani na łaskę wiernych. Kościół nie uznawał Polski Ludowej. Dla duchowieństwa był to kraj niesuwerenny, z czym jak najbardziej zgadzam się i co do tego nie ma dyskusji. W okresie stalinowskim zostaje uwięziony prymas S. Wyszyński. Pewna odwilż w stosunkach państwo – kościół następuje po dojściu do władzy W. Gomułki, który próbuje odciąć się od stalinowskiego terroru. Jednak kościół również w tamtym czasie był pod dużą presją państwa. Przede wszystkim istniał wówczas Urząd ds. Wyznań, który był organem państwowym kontrolującym działalność kościoła.
W latach 30-tych ubiegłego wieku we Francji uaktywnia się grupa teologów katolickich orientujących się na nauczanie Tomasza z Akwinu. Ówcześni francuscy tomiści, a właściwie neotomiści (m. in.: J. Maritain, P. Teilhard de Chardin, E. Mounier) widząc, że w laickiej Francji dobijanie się o prawa kościoła jako instytucji nie przyniesie żadnych rezultatów, zaczęli budować swoją myśl społeczną wychodząc z punktu jednostki ludzkiej (osoby, łac. persona), posiadającej swoje prawa, w tym również prawa społeczne. Nurt ten nazwano personalizmem chrześcijańskim. Postulował on podporządkowanie całego życia społecznego jednostce ludzkiej. W ten sposób kościół za pośrednictwem katolików chciał wejść do polityki.
Polscy teolodzy nie chcąc czerpać z liberalnej niemieckiej teologii i nauki społecznej zainteresowali się personalizmem francuskim. Ta niechęć do niemieckiej teologii wypływała z niechęci do wszystkiego co niemieckie po ostatniej wojnie światowej. Zagorzałymi zwolennikami personalizmu szybko stali się K. Wojtyła (późniejszy papież Jan Paweł II), prof. M. Gogacz, prof. S. W. Kowalczyk, ks. prof J. Tischner i wielu innych. Współczesną, polską naukę społeczną kościoła rozwinął prof. Cz. Strzeszewski z KUL właśnie w oparciu o francuski personalizm. Według niego katolik powinien być wychowany do działalności społeczno-politycznej w duchu moralności chrześcijańskiej. To nie prawo czy przywilej, to obowiązek. Obowiązkiem katolika jest rozwiązywanie problemów społecznych w oparciu o wolność, pomocniczość i solidarność. Jednak w Polsce nauka społeczna kościoła stała się pustosłowiem. Kościół nie był w czasie komuny dopuszczony do udziału w polityce. Jedynie niewielka grupa postępowych katolików zasiadała w sejmie (koło poselskie „Znak”). Natomiast po roku 1989 kościół pod płaszczykiem nauki społecznej rozszerzał swoje wpływy w kraju (polityczne, ekonomiczne, społeczne oraz na edukację).
W latach 70-tych kościołowi wydawało się, że komuniści przejęli w Polsce władzę na zawsze i należy z nimi jakoś dogadać się i ułożyć wzajemne stosunki. W roku 1972 Watykan cofnął uznanie dla rządu londyńskiego. Jednak ambasador K. Papée został odwołany ze stanowiska dopiero cztery lata później. W roku 1974 abp. A. Casaroli spotkał się z wiceministrem spraw zagranicznych J. Czyrkiem w wyniku czego rozpoczął się proces normalizacji stosunków Watykanu z komunistycznymi władzami PRL. W roku 1989 swoją misję rozpoczął w Watykanie pierwszy peerelowski ambasador J. Kuberski. Watykanowi zabrakło wizji politycznej. Wydawało im się, że komunizm będzie trwał wiecznie. Skoro kościół nie miał stosunków dyplomatycznych z PRL przez tyle lat, mógł jeszcze poczekać, nic nie stałoby się. Było widać gołym okiem, że komunizm dogorywa. Za kilkanaście lat, po wyzwoleniu się Polski spod komunizmu, można byłoby budować relacje z wolną Polską. Widać, że kościół zawiera sojusze i wchodzi w relacje z silnymi partnerami, nie licząc się zupełnie ze słabszymi graczami na politycznej scenie.
W czasach komunistycznych kościół, podobnie jak w okresie rozbiorów, starał się być jak najbliżej wiernych. Nie wdawał się z narodem w konflikty, ponieważ był sam przyciśnięty do ziemi. Te trudne czasy przetrwał tylko i wyłącznie dzięki narodowi. Jednak swoje prawdziwe oblicze kościół pokazał po roku 1989.
Pierwsze co zrobił to zażądał zwrotu nieruchomości przejętych przez państwo w okresie komunizmu. Dnia 17 maja 1989 r. została pospiesznie uchwalona przez rząd ustawa O stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Ustawa ta dawała nie tylko kościołowi osobowość prawną, którą utracił po zerwaniu konkordatu przez PRL w roku 1945, ale również wiele przywilejów. Następnie w roku 1993 został podpisany konkordat, który ostatecznie wszedł w życie w roku 1998.
Powstała też Komisja Majątkowa przy MSWiA, której zadaniem był zwrot majątku kościołowi. Komisja ta została jednak zlikwidowana w roku 2011 z powodu ogromu nieprawidłowości. Kościół w wyniku korupcji, fałszerstw dokumentów itp. odzyskał znacznie więcej niż należało mu się. Państwo polskie okazało się słabe, nieudolne. W momencie przechodzenia z gospodarki socjalistycznej na rynkową, kiedy Polska borykała się z wieloma problemami ekonomicznymi, kościół grabił kraj jak tylko mógł. Teraz natomiast do kościoła płyną wszelkiego rodzaju datacje rządowe. Rząd wspiera katolickie szkolnictwo na wszystkich poziomach. Kościelne fundacje otrzymują od różnych urzędów państwowych oraz spółek skarbu państwa fundusze na wątpliwe cele. Są to miliony w skali każdego roku. Kościół wszedł w konflikt z narodem naciskając rząd, aby ten zaostrzył ustawę aborcyjną. Około półtorej miliarda złotych rocznie kosztuje Polskę prowadzenie katechezy, która przestała być przedmiotem nauczania katolicyzmu, a stała się instrumentem indoktrynacji dzieci i młodzieży. Na całe szczęście coraz mniej uczniów uczestniczy w tych zajęciach i w niektórych szkołach niedługo katecheza zniknie z planu lekcji z powodu braku chętnych. Czy Polskę stać na taką rozrzutność, szczególnie teraz, kiedy borykamy się z kryzysem ekonomicznym, a efektywność nauczania katechezy jest znikoma? Państwo polskie nie tylko rządzone przez prawicę, ale również przez lewicę czy liberałów nie uporządkowało działalności kościoła. Stało się tak, ponieważ każdy dotychczasowy rząd czerpał również pewne korzyści z unikania konfliktów z kościołem. Doprowadziło to do tego, że kościół zawładnął umysłami mas obywateli, stał się na tyle bezczelny, że zaczął pouczać Polaków na kogo głosować i jakie naród powinien podzielać poglądy polityczne, etyczne i religijne. Istnieje bardzo silna symbioza kościoła z politykami w Polsce i nie widać sposobu jak zakończyć ten „mariage”, który państwu polskiemu przynosi same szkody.
Innym zagadnieniem jest polityka papieży w ostatnim czasie. Jedynie papież Benedykt XVI angażował się w politykę w sposób bardzo umiarkowany. Papież Jan Paweł II jest kreowany na osobę, która przyczyniła się do upadku komunizmu. To oczywiście gruba przesada i uwierzyć w to może tylko ten, kto nie zna zupełnie historii i polityki. Czy Wojtyła zostałby papieżem czy nie, to i tak nastąpiłby upadek ZSRR. To państwo było niewydolne gospodarczo, ubożało z roku na rok. Przegrywało rywalizację z Zachodem na każdym polu i musiało rozwiązać się, przejść na gospodarkę rynkową, aby nie ponieść totalnej klęski. Niestety Jan Paweł II nie miał w tym żadnego udziału.
Obecny papież Franciszek, jest do tego stopnia nieprzygotowany do roli polityka, że wprawia swoimi wypowiedziami politycznymi świat w osłupienie. W dniu 28 listopada 2022 pap. Franciszek udzielił wywiadu jezuickiemu, amerykańskiemu magazynowi. Stwierdził, że „Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus”. Ten człowiek już od dawna nie wie co mówi. Chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z komunizmem. W komunizmie chodzi o walkę klasową, o przejęcie władzy przez proletariat (dyktatura proletariatu), o odebranie kapitału burżuazji, a celem katolików jest zbawienie. Jedno z drugim nie da się nawet porównać, ponieważ i cele oraz sposoby ich osiągania są tak dalekie od siebie, że obawiam się, iż jakakolwiek próba porównania tych systemów jest chybiona.
Dnia 2 maja 2022 r. pap. Franciszek udzielił wywiadu centrolewicowemu dziennikowi Corriere della Sera. Powiedział w nim, że „szczekanie NATO u wrót Kremla pchnęło Putina do agresji na Ukrainę”. Zdanie to zszokowało świat. Nikt nie spodziewał się, że z ust papieża padną słowa wpisujące się w kremlowską propagandę. Nie wiemy co miał na myśli? Czy chciał powiedzieć, że to NATO sprowokowało konflikt swoim nieprzejednanym stanowiskiem na ultimatum Putina z grudnia 2021 r., kiedy to Rosja zażądała wycofania się wojsk NATO do granic z roku 1997.
Wywiad ten miał miejsce zaraz po wizycie V. Orban’a (prezydenta Węgier) w Watykanie. Jak wiadomo węgierski przywódca prowadzi politykę prokremlowską. Czy od teraz Orban będzie mentorem pap. Franciszka? Zaczęto zadawać pytania, po której właściwie stronie stoi papież oraz o jego stan psychiczny i kondycję intelektualną. Krytycy papieża wykorzystali tę sytuację do wysuwania żądań ustąpienia go ze „stolicy piotrowej”, jako człowieka niegodnego i niezdolnego do piastowania tego stanowiska.
Następnego dnia (3 maja 2022 r.) papież mówił o chęci spotkania się z Putinem i patriarchą moskiewskim Cyrylem. Gdyby doszło do takiego spotkania, byłaby to katastrofa wizerunkowa papieża. Cywilizowany świat potępia wszelkie kontakty z rosyjskim reżimem.
Miarka przebrała się, kiedy pap. Franciszek mówił (24 sierpnia 2022 r.) o „biednej dziewczynie”. Powiedział, że „Nasze serca się rozrywają” mając na myśli zmarłą tragicznie w zamachu D. Duninę (córkę jednego z głównych ideologów Kremla). O tysiącach ofiar wojny w Ukrainie nie wspomniał. Dnia 30 sierpnia Biuro prasowe Watykanu po fali krytyki, jaka wylała się na papieża, mętnie tłumaczyło, że jego słowa zostały opacznie zrozumiane.
Następnie papież mówi, że „to nie naród rosyjski ją prowadzi” (mając na myśli wojnę w Ukrainie). Naprawdę należy zastanowić się poważnie co dzieje się z pap. Franciszkiem. Wszystkie badania opinii publicznej w Rosji mówią jasno, że wojna w Ukrainie cieszy się poparciem ponad 80% społeczeństwa. Z badań opinii publicznej prowadzonych przez Lewada Centrum (jest to opozycyjny i niezależny ośrodek naukowy) wynika, że na dzień 22 marca 2022 r. aż 53% mieszkańców Rosji zdecydowanie popierało tę wojnę, a 28% w zasadzie popiera. Zdecydowanie przeciw wojnie jest jedynie 6%. Każdemu, kto chociaż trochę zajmuje się Rosją i zna ten kraj jest oczywiste, że wojnę tę prowadzi nie tylko Putin i jego otoczenie polityczne, ale uczestniczy w niej prawie cała społeczność Rosji.
Dopiero pół roku od rozpoczęcia wojny (wypowiedź podczas środowej audiencji w dniu 24 sierpnia 2022 r.) papież o wojnie w Ukrainie powiedział, że jest ona „okrutna i szaleńcza”.
Jeśli Stolica Apostolska nie chce runąć pod ciężarem głupoty politycznej tego papieża, trzeba jak najszybciej odesłać go na emeryturę, albo zakazać mu wypowiadania się publicznie na tematy polityczne. To nie przynosi kościołowi ani chluby, ani pożytku. W oczywisty sposób jego wypowiedzi wpływają na dalsze obniżenie politycznego autorytetu kościoła i papiestwa.
Po zakończeniu istnienia Państwa Kościelnego, obserwujemy systematyczny upadek kościoła jako instytucji politycznej. Rola polityczna kościoła i papiestwa została odrzucona nie tylko przez katolików, ale również przez świat. Po ostatnim soborze zaczęto zastanawiać się nad istotą urzędu papieskiego. Przegrała wizja papieża jako urzędnika i polityka, wierni chcą w papieżu widzieć jedynie pasterza. Polityka nie jest częścią zadań kościoła, nie został on do tego powołany. Wszelkie działania kościoła na polu polityki były dla Polski zawsze szkodliwe. Widać to również w odniesieniu do Ukrainy. Jedynie w krótkich okresach rozbiorów i komunizmu kościół był z polskim narodem, ponieważ istniał wspólny wróg. Po daniu kościołowi praw i przywilejów zawsze stawał on przeciwko Polakom, próbował podporządkować ich sobie. Zatem istnieje w Polsce poważne zadanie polityczne do wykonania. Należy przywrócić kościołowi jego właściwe miejsce, ma on stać się tylko i wyłącznie instytucją religijną. Należy kościół odciąć od wszelkiej działalności politycznej.
Na zakończenie chciałbym przytoczyć słowa prof. S. Obirka, byłego księdza: „Kościół ma tyle władzy, ile dostanie od wiernych!”. Wierni więc mogą kościołowi odebrać z łatwością obecną władzę. Muszą się jedynie do tego przygotować.
Andrzej. B. Lewkowicz