Małe decyzje

Piszę głową czy sercem? Kiedyś zadano mi to wcale niełatwe pytanie i pamiętam, że miałem kłopot z odpowiedzią. Tak bywa, gdy trzeba odpowiedzieć natychmiast. Wszystkiego, co mówiłem, nie pamiętam, ale sens owszem: Jednym i drugim! Piszę głową i sercem, bowiem obie części niezbędne są do życia, ale pozorami nie radziłbym się kierować. Mariaż racjonalizmu – głowa, z szaleństwem – serce, wypełniają aż nadto dobrze wszystko, co w życiu najistotniejsze, pozory tylko mącą.

Dodałbym jeszcze, że lepiej unikać literalności, ponieważ zabija subtelność i blokuje drogę smakowitym niuansom. Dosłowność przeszkadza wyciszeniu, psuje refleksje i zagradza drogę zadumie nad małostkami tego świata.

Czy człowiek jest koroną stworzenia? Ale skąd! Co prawda tylko on miewa złe o sobie mniemanie i potrafi dręczyć się wyrzutami sumienia, ale na dobrą sprawę niczym specjalnym się nie wyróżnia, może tylko gadatliwością. Niestety odbiera też coraz więcej światła i mąci tło wszystkiemu, co dla świata tak bardzo ważne, roślinom i zwierzętom.

Jakże krótkowzroczny jest! Uprawia rozliczne szaleństwa zapominając, że przecież nie podróżuje sam! Czyżby był aż tak bardzo zaślepiony własną wyjątkowością? Wydaje mi się, że zwierzęta i rośliny znają tajemnicę, wiedzą więcej o tym najistotniejszym – Jak być. Moglibyśmy się od nich wiele nauczyć, ale my je tylko lekceważymy i krzywdzimy, w najlepszym przypadku nie zauważamy.

Neandertalczyk był długo przed nami (może bliższe prawdy byłoby powiedzieć: Pozwolono mu być długo przed nami?), nie wszystkie ścieżki są zbadane do końca. Być może wszystkim kieruje ślepa (?) siła natury, zmiatająca z powierzchni ziemi różne gatunki i zastępująca je innymi, wcale nie doskonalszymi? Natomiast przekonaniu, że śmierć kończy życie, brak potwierdzeń.

Czyż człowiek jest tylko mikroskopijną cząstką nie mającej końca historii, której początek kryje się w mgławicach Drogi Mlecznej, albo jakiejś innej drogi czy drożyny? Ludzkość, jako rodzaj, żyje dziś dużej, ale indywidualnie jakby krótszymi zdaniami. Tymczasem czas biegnie bezlitośnie, a wraz z nim myśli nawigujące ku narracji, (nie tak „czułej” jak u Olgi Tokarczuk), o sobie samym:

Znalazłem się tu skądeś i odejdę gdzieś tam.

Urodziłem się (może zręczniej zabrzmiałoby: przyszedłem na świat?) tak dawno temu, że nie żyje już nikt, kto by mnie pamiętał dzieckiem. Głowę wypełnia coraz bardziej przeszłość, co czyni, że dla teraźniejszości pozostaje coraz mniej miejsca. Nie mówiąc już o kiedyś uwielbianych i uprawianych latami po parę razy dziennie, seansach medytacyjnych. Wspominam je jako miłą przeszłość, było cudnie, ale odeszło.

Robię pół kroku w półmroku i niczego się nie obawiam. To w końcu mój półmrok! W tej nieco dziwacznej przestrzeni mieszkają wspomnienia o bliskich i mniej bliskich, o znanych i w ogóle nieznanych ale lubianych ludziach. Nie ma na Ziemi nic bardziej wspólnego, jak stopniowe zanikanie życia. Co jest dramatycznym, ale zarazem trochę śmiesznym paradoksem, ponieważ w ten sposób zbliżamy się krok po kroku ku odkryciu tajemnicy, której poznania tak bardzo się boimy.

Takimi oto i podobnymi, zawiłymi i często skomplikowanymi drogami, doszedłem do prostej konkluzji, którą się teraz podzielę z podobnie myślącymi, a także (co mi tam!), z myślącymi inaczej: Uwaga! Małe decyzje są ogromnie ważne. To one zmieniają życie!

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar