ANDRZEJ SZMILICHOWSKI: List do przyjaciół

Hej! Mam problem i kłopot. Kłopot, że istnieję na pograniczu pomiędzy suwerennością, której nie mam, a Tym Czymś, czego nie znam. Problemem zaś, że jestem świadomy swojego istnienia i staram się to jakoś sformułować, ale nie potrafię znaleźć przekonywujących ku temu powodów. A nie idzie mi, ponieważ nie znam przyczyny. Naturalnie mam na myśli tą pra, praprzyczynę.

Po prostu nie wiem po co jestem i do czego służę. Jeśli miałbym być rodzajem zwornika dwóch światów, to nie rozumiem mojej przydatności, bowiem wszystko co potrafię, to budować niezdarne refleksje wstecz, szamotać się z teraźniejszością i wyciągać na oślep ręce w przyszłość. Bardzo bym chciał doświadczać, przeżywać, wykraczać poza i poznawać, ale najbardziej ze wszystkiego dożyć dnia, kiedy nauczę się rozpoznawać wszystko co najtrudniejsze intuicją.

Niestety, przez wiele lat egoistycznie skupiony na sobie przeoczyłem, że życie nie polega jedynie na obcowaniu z faktami. Są i być muszą, ale zagracają tylko i zagradzają drogę ku temu, co najważniejsze, ku złudzeniom, a ja nie potrafię żyć bez złudzeń.

Czas jednak pomimo wszystko biegł i zdobywałem doświadczenia, które ujęte skrótowo brzmią: – Zadowolenie z życia czerp przy użyciu najprostrzych narzędzi: – Wiele złego zaczyna się od usprawiedliwień: – Poszukiwanie potwierdzeń jest drogą wyjątkowo wyboistą. I najważniejsze: – Rozum dzieli się na kategorie, intuicja na poziomy, serce nie dzieli się na nic.

Gnostycy – bardzo mnie kiedyś ciekawili, nie uważali fizycznego bytu za najważniejszy, oni wierzyli w niebo i jego hierarchie. Dla mnie może być, tylko czy ktoś to sprawdzał? Nie doznałem dotychczas niczego, na czym mógłbym się oprzeć na zicher, ale trzymam drzwi otwarte bo wierzę, że wszystko może być inaczej i lepiej.

Z rzeczywistością, która mnie coraz ciaśniej otacza, idzie mi niespecjalnie, ponieważ trudno w niej znależć – albo ja nie potrafię, sensu. Prawdę mówiąc zbytnio mi to nie przeszkadza, życie bez przerwy podąża ku śmierci, rzecz w tym, że moje wybiera chwilami nazbyt skomplikowane sposoby.

Ale mogę się mylić, prawda? Bo co dobrego tkwi w odruchach zmiennych jak pogoda? Czemu ma służyć poruszanie się bez zakreślonego, jeśli już nie celu, to choćby kierunku? W każdym razie bardzo brak mi znaku. Przecież szamotanie się paredziesiąt tysięcy dni w mrokach instynktów i przymusu działania, musi nieść z sobą jakiś sens, inaczej, co by było warte?

Z tego właśnie, z niewiedzy budzącej przerażenie, bierze się teza o istnieniu praw ponadludzkich. Obietnica postępu aż do rozkwitu duszy, a potem już tylko podróż po ścieżkach wiecznej szczęśliwości, (czy istnieje coś bardziej nudnego, niż wieczna szczęśliwość)? Tylko czy można to brać poważnie? Ludzie nieco gęściej myślący traktują owe mgliste obietnice jak oświadczenie, że wszyscy mieszkańcy globu ziemskiego są szczupli, za wyjątkiem grubasów. Chcę przez to powiedzieć, że niewiele już może mnie zdziwić, ale proszę bardzo!

Życie, jak już napisałem, zawsze podąża ku śmierci, ale dziś czyni to w coraz bardziej skomplikowany sposób. Kto tym wszystkim kieruje? Jaki jest sens w szamotaniu się przez długie tysiące dni w mrokach instynktów, w udawaniu i przymusie ciągłego działania? Co sensownego kryje się w odruchach i zachciankach zmiennych jak pogoda i w końcu komu ma służyć brak określenia celu?

Powietrze aż drga skrzydełkami apostołów, bożków, świętych pańskich, czcigodnych guru, przy zgodnym wtórze pożytecznych idiotów. Cóż nam czynić innego jak przyjąć, że świat jest perfekcyjny a wszystko próbą. Ponieważ nie ma Drodzy Przyjaciele odpowiedzi ostatecznej, doceniajmy detale.

Andrzej Szmilichowski

15.12.2022

Lämna ett svar