Kilka tygodni temu w Sztokholmie z roboczą wizytą przebywał wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk i, jak informował później na stronie Facebooka, rozmawiał także z Ambasador RP Joanną Hofman oraz dyrektorem Instytutu Polskiego w Sztokholmie, Pawłem Ruszkiewiczem o wsparciu dalszej działalności tegoż Instytutu.
Czytamy:
Polska obecność poza granicami kraju to nie tylko wyzwania polityczne polskich ambasad, ale także cele w zakresie prowadzenia dyplomacji publicznej i kulturalnej. Za promocję polskiej kultury poza granicami kraju odpowiada 25 Instytutów Polskich w całym świecie. Przywiązujemy dużą wagę do dzielenia się polską kulturą ze społecznością międzynarodową, dlatego podjęliśmy decyzję o inwestycji dla poprawienia warunków funkcjonowania Instytutu Polskiego w Sztokholmie, tak aby był bardziej dostępny dla gości, a jego działalność jeszcze bardziej widzialna. W tej sprawie rozmawiałem dziś z Ambasador RP w Królestwie Szwecji, p. Joanną Hofman oraz z Dyrektorem IP w Sztokholmie, p. Pawłem Ruszkiewiczem. Wspólnie nakreśliliśmy plan działań na najbliższe miesiące.
Można by przyklasnąć, gdyby nie to, że absurdalne decyzje kiedyś, gdy pozbawiono Instytutu jego siedziby na Villagatan 2 i przeniesienie go na Mosebacken w Sztokholmie – co po paru latach zakończyło się kolejną wyprowadzką w „biurowy niebyt” w budynku ambasady – nie doprowadziły do sytuacji w jakiej IP znajduje się dzisiaj (i to bez względu na takie, czy inne polityczne skrzywienie). Wszystko to pokazuje, że polityka kulturalna MSZ odbija się do ściany do ściany, a wszystkie wcześniejsze zapewnienia, że „zmiany są potrzebne, by nadążyć za przemianami w formie promocji kultury i właściwym marketingiem” po prostu się nie sprawdziły. Tylko nikt do tego nie chce się przyznać. Pisaliśmy o tym na łamach NGP wielokrotnie. Sęk (bez złośliwości) w tym, że dobrze funkcjonującą kiedyś siedzibę Instytutu zamieniono w rezydencję ambasadora, a Instytut koczuje dzisiaj na przylepkę. Chichotem historii byłby fakt, gdyby rozmowy wiceministra Sęka i jego deklaracje o trosce, z jaką patrzy na IP w Sztokholmie, odbyły się w saloniku dzisiejszej rezydencji pani Ambasador…
***
Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać… Na stronie Facebookowej Kongresu Polaków w Szwecji ktoś włożył link do programu telewizji internetowej wRealu24, gdzie dwaj rozmówcy – prowadzący program Brunon Różycki oraz gość Radosław Patlewicz mówią o… skandalu w Szwecji. „Skandal w Szwecji! Polscy badacze „kontrowersyjni” dla Polonii?!” – nosi tytuł programu. Chodzi o to, że obaj panowie, historycy – jeden zajmuje się Piłsudskim, a drugi stosunkami polsko-żydowskimi, zostali zaproszeni we wrześniu przez „polskich patriotów” z Semper Fidelis na spotkanie w Sztokholmie w Ośrodku Polskich Organizacji Niepodległościowych, ale w ostatniej chwili spotkanie odwołano, bo Kongres Polaków w Szwecji przestraszył się i nie udostępnił SPP lokalu.
Różycki mówi więc o cenzurze, a Patlewicz barwnie opisuje, jakie według niego były prawdziwe przyczyny odwołania spotkania. Twierdzi, że na pewno chodziło o to, że Różycki miał krytycznie mówić o Piłsudskim, a przecież nawet na zdjęciach na Facebooku prezentujących lokal OPON widać, że na ścianie jest wielkie popiersie Marszałka. Dodajmy, że Patlewicz jest autorem takich książek jak „Mędrcy Syjonu” i „Mord rytualny w Rzeszowie. Śledztwo historyczne”. Autor przedstawia się na Twitterze jako „Katolik, monarchista, tradycjonalista, antykomunista, antyfaszysta. W skrócie: polski patriota”.
Ja bym dodał „idiota”, bo jeśli jego książki mają taki sam poziom wiedzy, jak jego wiedza o Kongresie i OPONie, to marna rekomendacja. Swoją drogą, Różycki oskarżając Kongres o cenzurę i „poprawność polityczną” bije na głowę Patlewicza. Ironicznie można dopisać: Jaka cenzura, panowie??!! Toż Kongres sam na swojej stronie FB upublicznia materiały, które go „demaskują”…
NGP