Niechętnie oglądam seriale, szczególnie tasiemcowe telenowele, rozciągające się na kilkaset odcinków. Robię wyjątki dla seriali polskich, ale według w.w. kryteriów, t.zn. najchętniej 6-7, lub co najwyżej 13 odcinków. Szerszej tolerancji doświadczyły jednak seriale dłuższe, przede wszystkim dotyczące wydarzeń II wojny światowej, którą szczęśliwie przeżyłem i której wydarzenia nadal budzą moje emocje.
Długo uznawałem serial ”Polskie drogi” za najlepszy w tym gatunku. Wielowątkowy obraz okupacji hitlerowskiej i zawarte w nim losy różnych ludzi wyczerpywał najważniejsze problemy związane z wojną a szczególnie kontrowersje dotyczące choćby różnych ugrupowań podziemia (AK i AL) czy stosunków polsko-żydowskich.
Od niedawna oglądam nowszy serial, wyprodukowany w pierwszych dekadach XXI wieku, gdy wolno już mówić (prawie?) wszystko, cenzura nie knebluje niektórych tematów, pozostaje wybór samych twórców, scenarzystów i reżyserów co do wagi i ujęcia różnych postaci czy szczegółów akcji. Te same warunki kształtują inne dłuższe seriale o losach Polaków, jak ”Stulecie Winnych” czy ”Wojenne dziewczyny”. Posiadają one podobne zalety co ”Czas honoru”, przyjrzę się jednak bliżej temu ostatniemu.
Narzuca się porównanie z ”Polskimi drogami”, ale jeszcze silniej z 3-tomową powieścią Romana Bratnego ”Kolumbowie, rocznik 20-ty” (Śmierć po raz pierwszy, Śmierć po raz drugi, Życie). To szczytowe osiągnięcie autora wywodzącego się z szeregów AK, mogło ujrzeć światło dzienne na fali październikowej odwilży. Ale już ekranizacja dla TV musiała ograniczyć się do pierwszych dwóch tomów. ”Zycie”, ukazujące konflikty w pierwszych latach po wojnie już nie dostąpiło ekranowego przedstawienia. W roli jednego z młodych AK-owców pojawił się Jan Englert. W ”Czasie honoru” gra on ojca dwóch zrzutków, dowodzącego nimi i jeszcze dwoma kolegami, skaczącymi w grupie ”cichociemnych”. Co prawda ginie w akcji w jednym z wczesnych odcinków, ale w intrygę wciągnięta jest także ich matka-lekarka i wiele innych postaci: narzeczonych, przyjaciół, bohaterów i zdrajców.
Czwórka cichociemnych to znakomicie wyszkoleni komandosi i nie dziwi, że często udaje im się ujść z życiem, mimo wielu sytuacji podbramkowych, aresztowań, katowania w śledztwie, a dzięki akcjom towarzyszy, karkołomnym ucieczkom i odrobinie szczęścia w nieszczęściu. Dopiero pod koniec serialu ginie jeden z nich. Tytułowy honor osiąga jednak w postępowaniu niektórych postaci poziom szlachetności nie przystającej do okrucieństwa czasów w jakich przyszło im żyć i działać. Gdy wyłania się możliwość wymiany małej córeczki generała UB (w spódnicy!) na aresztowaną koleżankę, nie korzystają z niej, bo wtedy musieliby uznać, że zeszli do moralnego poziomu swych przeciwników. Ale, w kolejnej sytuacji podbramkowej, korzystają, z niejakim powodzeniem, choć ma to miejsce tuż przed końcem serialu, utrzymanym w poetyce finału filmu Andrzeja Wajdy o doktorze Korczaku.
Treść serialu to oczywiście literacka i filmowa fikcja, choć oparta na niektórych faktach, jak zamach na gen. Kutscherę, szefa warszawskiego Gestapo i SS. To można zaakceptować, trudniej przyjąć do wiadomości, że dowództwo ułamkowej konspiracji powojennej, znające sposób aresztowania przez NKWD pod wodza gen. Sierowa 16-tu polityków polskiego państwa podziemnego z gen. Okulickim na czele, daje się raz jeszcze podejść w ten sam sposób.
Nie zaszły w rzeczywistości zamach gazowy na premierowym spektaklu w Teatrze Popularnym na Pradze, którego celem nie miała być śmierć zebranych tam komunistycznych notabli a tylko porwanie znienawidzonego majora NKWD, uznać można za prawdopodobny, aczkolwiek jest on wzorowany na czysto rozrywkowej fikcji w filmie Stevena Spielberga ”Inglorious bastards”, w paryskim kinie wyświetlającym górski film Arnolda Fancka. Ale ”Czas honoru” obfituje w liczne piruety i zwroty akcji, w swej fantazji nie ustępujące narracji Spielberga. Ta estetyka święci triumfy gdy przeszłość bohaterów dogania ich w dalszej akcji, powodując jej kolejne zawęźlenia, zdawałoby się nie do rozplątania.
Sądzę, że równie fikcyjne jest zaangażowanie autentycznego warszawskiego gauleitera Fischera w prywatny wywóz zrabowanych kosztowności przetopionych w sztaby złota, czy udział fikcyjnego szefa Gestapo i SS w Alei Szucha, Obersturmbannführera Reinera w ukrywaniu AK-owskich dokumentów czy dokumentacji techniki rakietowej jako kolejne polisy na życie. W galerii postaci Niemców, tym razem mówiących w języku polskim, będącym lingua franca dla wszystkich postaci, nie brak sadystycznych zbrodniarzy, morderców w rękawiczkach a także szlachetnych wyjątków jak zakochany w matce bohaterów niemiecki lekarz.
Dodatkowa zaleta serialu zależy od długiego czasu jego realizacji co sprawia, że bohaterowie starzeją się w tym samym tempie co aktorzy, wzmagając odczucie pełnego realizmu.
Aleksander Kwiatkowski
Czas honoru, 2008-2013 odc. 1-78