Dla siebie o nic nie wnoszę

Ludzie na dobra sprawę wszędzie są do siebie podobni. Mam na myśli to, co jest dla nich w gruncie rzeczy najważniejsze – marzenia. Mają podobne marzenia i pragnienie czynienia dobra, ale również słabość w uleganiu złu, oraz skłonność do dokonywania błędnych wyborów.

Z mojej perspektywy, człowieka od pięćdziesięciu lat regularnie ale na krótko bywającego w Kraju, nie ośmieliłbym się dokonywać nawet próby oceny, bo czy warto tracić energię na rzeczy, na które nie ma się najmniejszego wpływu? Ale jednocześnie uświadamiam sobie, że właściwie wszystko, co się wydarza, ma swój sens. Ten mianowicie, że się wydarza! Polska różni się od Anglii, Francji, Szwecji czy innych miejsc historią, zaś historię warunkuje przekrój społeczny wpływający na ludzkie zachowania, odruchy, aspiracje. Najlepiej unikać głoszenia ocen związanych z innym krajem, inną nacją.

Zabrzmi może naiwnie, ale uważam, że ludzie nie są źli. (Tu wtrącenie. Freudowskie skojarzenie, bowiem przypomniała mi się w tej chwili moja ciotka Konstancja S. na swój sposób „broniąca” mężczyzn: Oni nie są głupi! Są tylko głupawi!). Ludzie są „tylko” podatni na wpływy kierującej nimi władzy, a ta zawsze, niezależnie od epoki czy szerokości geograficznej, pragnie nimi zawładnąć. „Pech” władzy polega z reguły na tym, że robi to w sposób nieodpowiedzialny, wcześniej czy później zderza się ze ścianą społecznego niezadowolenia i zostaje zmieciona. Oczekiwania, że „ciemny lud” wart co najwyżej „miskę ryżu”, uzna taką władzę za własną, jest naiwnością.

Mnie się wydaje, że władza powinna być organizatorem życia społecznego, nie jego kreatorem. Każdy człowiek ma swoją wrażliwością, której strzeże, co mówi, że władza dyktująca ludziom jacy mają być jest skazana na porażkę. Jaskrawym przykładem jest reakcja polskiego społeczeństwa na napaść putinowskiej Rosji na Ukrainę i napływ do Polski Ukraińców uciekających przed wojną. Gdy władza nie przeszkadza, ludzie reagują jak ich rodzice, matka natura i szkoła uczyli.

To, co jest, cofa nas niestety cywilizacyjnie, ponieważ człowiek myślący rozumie, że nie ma nic za darmo, za frukty trzeba płacić. Rozdawnictwo demoralizuje, a tworzenie fałszywych elit, które by przeżyć starają się kompromitować prawdziwe, prowadzi tylko do zapaści państwa. Elit nie można powoływać ani ustanawiać centralnie, ponieważ autentyczne elity są jak nugatt. Powstają w zaciszu i mają długi czas dojrzewania.

Słyszałem interesującą koncepcję: Historyczne kłopoty Polski biorą się stąd, że Cesarstwo Rzymskie nigdy nie poczuło potrzeby aby nas podbić i zniewolić. Spuścizna rzymska jest odczuwalna w wielu miejscach Europy, ale nie w Polsce.

U nas to jak w modlitwie z filmu Marka Koterskiego „Dzień świra”. Pamiętałem tylko sens, ale znalazłem w końcu ten tekst:

Gdy wieczorne zgasną zorze/ Zanim głowę do snu złożę/ Modlitwę moją zanoszę/ Bogu, Ojcu i Synowi/ Dopierdolcie sąsiadowi!/ Dla siebie o nic nie wnoszę/ Tylko mu dosrajcie, proszę.

I to by było na tyle.

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar