Co się Polsce przydarzyło i od siedmiu lat trwa jest zdumiewające i nie do pojęcia, bowiem nieomal wiernie powiela to, z czego w 1989 roku bohatersko i nad wyraz dojrzale nasz kraj się wyzwolił, budząc szacunek i respekt całego cywilizowanego świata.
W najczarniejszych sennych fantazjach trudno byłoby wówczas przewidzieć, że można tak Polakom poprzestawiać w głowach, żeby uwierzyli cynizmowi i bajdom płynącym z ust szefa rządu, czy słuchali posłusznie bałamutnych słów prezesa wszystkich prezesów i wtórujących mu wielebnych purpuratów z Rydzykiem na czele. Gdyby osiem lat temu ktoś opowiedział mi to, co widzę i słyszę dziś, wyśmiałbym bo nie uwierzył, że można tak dużej ilości Polaków, narodowi pokoleniami obytemu z komunistyczną propagandową nowomową, uciskiem i wyzyskiem, tak dokumentnie zrobić wodę z mózgu.
Jeszcze jedno i może nie powinienem tego pisać, ale właściwie dlaczego nie? Czemu oni i ich donny są tacy brzydcy! Kara boża za manipulowanie prawem i niszczenie Konstytucji? Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy?
To się rzadko zdarza, ale zdarza. Na przykład Niccolo Paganini był zjawiskowo brzydki, ale ogrom talentu tego wirtuoza skrzypiec pokrywał niedostatki urody i czynił jego brzydotę fascynującą. Prostacki tupet i chciejstwo są zazwyczaj zakorzenione w spojrzeniach, gestach, timbrze głosu i wybijają na twarz jak szambo. Nie trzeba słuchać co Beatki opowiadają, wystarczy popatrzeć.
Jak ludzkość stara wiadomo, że władza deprawuje. Na całe szczęście potrafi również hartować. Ten proces znany jest w hutnictwie stali, a mnie przypomina życie i karierę wybitnego Europejczyka i Polaka profesora Władysława Bartoszewskiego. Granice są po to, aby je przekraczać. To znane powiedzenie wymaga w tym przypadku uzupełnienia: pod warunkiem, że się to robi z klasą.
Andrzej Szmilichowski