Wszędzie, w Indiach, Egipcie, Rzymie, Rosji, Polsce, jak świat szeroki, króluje cyfra „trzy”. Mamy: triumwirat, omne trinum perfectum, boh trojcu ljubit, tryzub, Konstytucja Trzeciego Maja, władza pracodawczo-wykonawczo- sądowa, bóg-honor-ojczyzna, trojaki, tercet egzotyczny, tremolo, gra w trzy karty. Uważamy siebie za istoty doskonałe ponieważ trójdzielne: myśl-mowa-uczynek, podświadomość-świadomość-nadświadomość, przeszłość-teraźniejszości-przyszłości, Bóg Ojciec-Syn Boży-Duch Święty. Unici żegnają się trzy razy, do trzech razy sztuka, mecz hokejowy trwa trzy tercje, siatkarze grają do trzech wygranych. Stary Budrys nie miał jednego syna ani dwóch, trzech miał, byliśmy okupowani przez trzy mocarstwa: Austro-Węgry, Rosję, Niemcy, tańczymy trojaka, hajda trojka śnieg puszysty. Proszę powiedzieć szybko, oczywiście trzy razy: Trzy cytrzystki!
Człowiek przeży/u/wa samego siebie. Pewien egzystencjalnie wezbrany lotaryński książę wypowiedział taką myśl: Miejsce gdzie pójdziemy po życiu, nie jest ani moje, ani twoje, ani papieża. To piekło twoich i moich rodziców, ich rodziców, dziadków, pradziadków, i tam pójdziemy wszyscy. Jeśli taka jest prawda, przynajmniej tu żyjmy w zgodzie i bez strachu. A najlepiej się nie bać, bo strach czyni agresywnym.
Naszym bogactwem są nasze złudzenia, ale lotaryńskiemu księciu nie chodziło o to, żebyśmy wiedzieli skąd przyszliśmy na świat. Szło mu o to, żebyśmy żyjąc w miejscu, które stworzyła groźna potęga, pamiętali podziękować Bogu, że możemy o tym mówić i że nie boimy się własnej pamięci. Często zapominamy o cudzie miłości promieniującym w młodych latach oraz, że Bóg nam to ofiarował. Powinniśmy być mu wdzięczni, ale niestety z biegiem lat coraz trudniej wierzyć w czystą miłość. Czy pomogłoby, gdybyśmy miłość zastąpić odwagą albo dumą?
Cierpisz? To cierp! Wszystko jedno jak cierpisz, z żałością, z udręką, albo jeszcze inaczej. Wszystko jedno, ale nie wolno ci usiąść z założonymi rękami i pozwolić, żeby Bóg cię wykończył! Tym bardziej, że właściwie nie wiadomo skąd jesteś. Może przyszedłeś z nieba, może przyniósł cię bocian albo znaleźli cię w kapuście? Wszystko jedno, ale jeśli bocian, niech odniesie skąd przyniósł! Wierzysz w grzech, tchórzostwo, odwagę? Jak mam wierzyć, kiedy jeszcze nie wypróbowałem? Wierzysz w śmierć? Skąd mam wiedzieć, kiedy ciągle żyję?
Nie mamy pewności więc uważamy za spekulacje, ale zbliżamy się do uznania za prawdę możliwość, iż ludźmi rządzą strategie jakichś transcedentnych sił, będących w walce na naszej Ziemi. Tak może być, tylko dlaczego akurat tu i dlaczego ceną mają być nasze głowy?
Teraz będzie ważne: Wierzysz w nieszczęścia, bo wierzysz w rygorystyczne, zawiłe, zakurzone i eunuchowate przeszkolenie, którego jeśli nawet nie przeszedłeś, to i tak otacza cię zewsząd.
Jeszcze ważniejsze: Nie chodzi o to, żebyś ciągle dziękował Bogu za coś, a o to żebyś uwierzył, że masz dostęp do miłości. Tego ci życzę. A kiedy zdarzy ci się coś przykrego, zawsze możesz się odsunąć i nie przejmować głupotami, ewentualnie zagrać w trzy karty.
Andrzej Szmilichowski