Upadek komunizmu w Rosji nie zaowocował falą filmów rozrachunkowych, ambitnie rozliczających się z totalitarną przeszłością. Chyba nawet częściej ta problematyka ujawniała się w serialach telewizyjnych.
Na organizowanych przez wiele lat w Uppsali i Sztokholmie przeglądach pomysłowo nazwanych KINO RURYK filmy poświęcone minionym, jak sądzono bezpowrotnie, okresom rządów niedemokratycznych policzyć można było na palcach jednej ręki. Należał do nich np. ambitny, lecz mało komunikatywny dramat Aleksieja Germana ”Chrustaljov, maszinu”, rozegrany w epoce późnego Stalina. Częściej oglądaliśmy nostalgiczne rekonstrukcje czasów caratu.
Festiwal Kino Ruryk dowodzi z kolei jakby nowego paradygmatu żywotnego i odnoszącego w ostatnich latach międzynarodowe sukcesy rosyjskiego kina. Obok autorskich filmów nowej gwiazdy Pawła Zwjagincewa (pokazano np. znany już sztokholmianom film ”Wygnanie”) kilka innych filmów w rozmaity sposób dowodzi, że nastały nowe czasy, w których wymogi rozmaitych gatunków kinowego widowiska podporządkowano szeroko pojętej doktrynie rosyjskiej dumy narodowej i nacjonalizmu.
Świadczy o tym np. potraktowanie stale aktualnej wojny (domowej?) w Czeczenii. W filmie Zivoj (reż. Aleksandr Veledinskij) nie ukrywa się oczywiście, że wojna trwa i że giną tam ludzie. Są to jednak, wg filmu, wyłącznie rosyjscy żołnierze i właśnie poległym składa się tu hołd. Czeczeńców w filmie nie ma, są tylko żywi i już martwi Rosjanie, a film jest elegią na cześć ich bezinteresownego poświęcenia i na pewno także tragedią, pozbawioną jednak czytelnych wyznaczników, mówiących o tym dlaczego ta wojna, z kim i po co. Nieco uczciwszym okazał się najnowszy film A. Sokurowa, w którym tytułową rolę Aleksandry – starszej kobiety odwiedzającej wnuka stacjonującego w obozie wojskowym gdzieś na przedmieściach Groźnego, zagrała znana skądinąd, już 80-letnia gwiazda opery Galina Wiszniewskaja. Ta wojna trwa i wywołuje określone trudności i cierpienia zarówno dla okupantów jak i cywilnej ludności, ale zarazem ujawnia się tu swoiste modus vivendi tych dwóch grup, w końcu używających tego samego języka. I film zdaje się mówić, że współżycie jest możliwe jeśli tylko nie zabraknie dobrej woli obu stron, obok której jednak nie brak oznak zapiekłej nienawiści i żądzy odwetu, szczególnie w młodym pokoleniu Czeczeńców.
Stosunek do własnej, narodowej tożsamości można też było zaobserwować w patriotycznym obrazie kostiumowym, rozegranym w r. 1709 w 4 krajach: Rosji, Francji, Szwecji i Polsce i poza rosyjskim jeszcze w 3 językach, eksponowanych śladowo i natychmiast zagłuszanych rosyjskim dubbingiem. Przygody 2 francuskich kawalerów z ostatnich lat panowania Króla Słońce rzucono tu na tło bitwy pod Połtawą, gdzie nie brak wyrazistych portretów Piotra I i Karola XII. Czyli skrzyżowanie Dumasa z Sienkiewiczem a nawet Mickiewiczem, bo jedna z postaci to polska szlachcianka polująca na Rosjan w masce czarnego rycerza (jęknął mąż czarny i jak czarna chmura – pamiętamy z ”Grażyny”). Romanse płaszcza i szpady Aleksandra Dumasa-ojca filmował niegdyś dla sowieckiej telewizji odeski reżyser Jungwald-Chilkiewicz. Oleg Riaskov, realizator filmu ”Sługa gosudarev” w swym nie dosłownym nawiązaniu do tej właśnie konwencji gatunkowej na pewno prześcignął go rozmachem inscenizacji i batalistyki. Ale w końcu wiadomo o co chodzi: o to kto wygrał bitwę pod Połtawą.
Kino rosyjskie rządzi się własnymi prawami, ale w dążeniu do największego sukcesu komercyjnego sięga jednak po obce wzory. Rekord frekwencji sięgający kilkudziesięciu milionów rubli osiągnął pokazany już na poprzednim Ruryku a teraz powtórzony film ”Nocna straż”, a ten sukces przebił następny film serii – ”Dzienna straż”. Ta bzdurna historia, oparta na rosyjskiej fantasy pióra Siergieja Łukianienko, powiela niestety znane i nie najwyższej próby wzory hollywoodzkie, np. serię filmów z Wesleyem Snipesem o Blade, nieustraszonym zabójcy wampirów. Przybyły z Moskwy krytyk filmowy i dyrektor programowy kilku rosyjskich festiwali Siergiej Ławrentiew zapewniał, że jedną z atrakcji filmu jest interesujące ukazanie wielkomiejskiego pejzażu dzisiejszej Moskwy. I pomyśleć, że dzieje się to w kraju, który wydał niegdyś Mistrza i Małgorzatę!
Aleksander Kwiatkowski