Trzydzieści lat temu, w maju 1992 roku, odbył się w Sztokholmie z inicjatywy wielkiego mecenasa kultury polskiej w Szwecji, wybitnego wydawcy Adama Bromberga, festiwal sztuk Sławomira Mrożka. Wybitni translatorzy, sfinansowani przez Pana Adama, przełożyli na szwedzki większość sztuk Mrożka. A ówczesny dyrektor Instytutu Polskiego, Tomasz Jastrun, zorganizował resztę. Do Sztokholmu przybył wtedy Mrożek ze swoją francuską Małżonką, z którym odbyły się liczne spotkania publiczne i prywatne. I ja na nich byłem i wino piłem. Przy okazji odnowiłem znajomość z Mistrzem zawiązaną w Krakowie w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Tak się złożyło, że byłem w Krakowie w czasie pogrzebu Mrożka. Swoje wrażenia opisałem i opublikowałem na bieżąco. Na łamach NGP i Suecia Polonia. Dziś wracam do tamtego czasu.
mik z telewizji brytyjskiej, podobno nagrał przed śmiercią odcinek swojego show, w którym, w stylu uprawianej przez siebie burleski, przedstawił swój pogrzeb. A więc jedzie karawan, z którego wypada trumna. Z trumny wypada Benny Hill, który z trumną pod pachą goni karawan. Potem dwie na czarno ubrane wdowy w woalkach kłócą się o miejsce przy katafalku itp. Żadna z telewizji emitujących poprzednio programy Hilla tego nie pokazała. I nie ma pewności czy program ten powstał naprawdę czy tylko Hill go planował i opowiadał o tym swoim przyjaciołom. Nie ważne. Przypomniała mi się ta historyjka, gdy usłyszałem w jednej z polskich stacji informację mniej więcej takiej treści: „Pogrzeb Sławomira Mrożka odbędzie się 17 września w Krakowie. Urna z prochami wystawiona będzie w Barbakanie, gdzie będzie można ją zwiedzać do godziny 12-stej. Po czym urna zostanie przewieziona dorożką do kościoła Piotra i Pawła i umieszczona w krypcie o ile do tego czasu zrobione będzie wyjście zapasowe”. Brzmiało to groteskowo. Bałem się wizji Benny Hilla. Ale pogrzeb Mrożka nie był groteskowy. Był bardzo godny.
Rzeczywiście urnę wystawiono w odświętnie przystrojonym Barbakanie. Gdzie liczni żegnający Mrożka wpisywali się w Księgę Pamiątkową. Po czym przeniesiono urnę do królewskiego, oszklonego karawanu. Karawan ciągnęły dwa dorodne kare konie w ozdobnej uprzęży. W zasadzie ponieważ był to rodzaj karocy koni powinno być cztery. Po bokach karawanu szli strażnicy. Za karawanem tłum odprowadzających. Mimo dokuczliwego deszczu nikt nie otworzył parasola. Przyroda płakała. Od Barbakanu do kościoła pod wezwaniem świętych Piotra i Pawła droga jest krótka. Przez Bramę Floriańską do Rynku Głównego. Linią B-C przez ulicę Grodzką do placu Marii – Magdaleny. Na tym placu przed telebimem pozostała większość odprowadzających, bowiem do Kościoła zaproszeni byli tylko nieliczni. Na placu wyrósł las parasoli i parasolek. Deszcz padał przez cały czas pogrzebu. Kościół pod wezwaniem św. Piotra i Pawła (ufundowany w 1597 roku przez króla Szwecji i Polski – Zygmunta III Wazę) charakteryzuje się tym, że na murze odgradzającym ten kościół od ulicy stoją posągi dwunastu apostołów. Figury te stały sobie spokojnie przez kilkaset lat aż do czasu, gdy z udziałem Sławomira Mrożka, zbudowano kombinat w Nowej Hucie. I wtedy w ciągu kilkunastu lat zaczęły kruszeć. Spowodowały to opary z kombinatu spadające na Kraków w postaci tzw. kwaśnych deszczy. Gdy kombinat zlikwidowano było już za późno na renowację i zastąpiono oryginały nowo wyrzeźbionymi posągami. W czasie, gdy kondukt żałobny sunął swoją trasą Mrożka wspominali w TVP Info: Jerzy Kisielewski (syn Kisiela) i Tomasz Jastrun ten ostatni opowiadał zabawne historyjki z czasu pobytu Mrożka w Sztokholmie w roku 1992, gdy z inicjatywy Adama Bromberga wystawiono w Sztokholmie jednocześnie parę sztuk Mrożka. Taki mini festiwal. Jastrun zwrócił uwagę na to, że „Mrożek był tak niezwykle dowcipnym człowiekiem i zarazem tak smutnym, bo to jest ten paradoks i nieszczęśliwym, że on by chciał żeby mówić o tym jego pogrzebie z uśmiechem i ja próbuję pomyśleć, jakby on opisał ten swój pogrzeb ironicznie”. „Generalnie jest fajnie, że Polacy tak potrafią jednak czcić pamięć tych co odchodzą. My nie mamy tak wielu wielkich ludzi. A bardzo, bardzo niewielu dowcipnych z tych wielkich”. Na zakończenie swego komentarza Jastrun podzielił się ze słuchaczami taką refleksją: ”Mrożek miał poglądy bardzo liberalne, nawet obrazoburcze. On, prawie jak każdy, co bardzo kocha swój kraj bardzo go krytykował. On był właściwie bardzo ostrym krytykiem Polski, ale Piłsudski krytykował jeszcze ostrzej. To tak jest, jak się kocha to się też bardzo cierpi, jeśli pewne rzeczy są nie tak. Uciekał od Polski, ale zawsze w niej był”.
Przed nabożeństwem, już w Świątyni szef kancelarii Prezydenta RP min. Jacek Michalski w imieniu Prezydenta Bronisława Komorowskiego przekazał, wdowie po Sławomirze, pani Susanie Osorio – Mrożkowej Wielką Wstęgę Wielkiego Krzyża Orderu Polonia Restituta. Jest to najwyższe polskie odznaczenie cywilne. Wprawdzie Order Orła Białego jest odznaczeniem równorzędnym, ale tego orderu nie można przyznawać pośmiertnie. Tak się złożyło, że ostatnie pośmiertnie odznaczenie Wielką Wstęga odbyło się równo 60 lat temu w Londynie, gdy Prezydent RP August Zaleski złożył Wielką Wstęgę OPR na trumnie profesora Władysława Gizbert-Studnickiego. Z okazji przypadającej w tym roku 70-tej rocznicy śmierci tego wielkiego człowieka przypomnimy jego postać czytelnikom NGP w jednym z najbliższych numerów pisma. Na trumny „zasłużonych” w PRL-u kładziono Wielkie Wstęgi orderów Budowniczego Polski Ludowej lub Sztandaru Pracy. Ale to na marginesie. Sławomir Mrożek odznaczony był jeszcze w 1997 roku Komandorią OPR z Gwiazdą przez Prezydenta Kwaśniewskiego, a w 2003 przez Prezydenta Francji Chiraca Krzyżem Legii Honorowej.
Nabożeństwo żałobne odprawił J. Em. ks. Stanisław kardynał Dziwisz, który w swojej homilii uzasadnił powód, dla którego urna z prochami Sławomira Mrożka została umieszczona w Panteonie Narodowym. Jego Eminencja powiedział m.in.: „W tym kościele znajduje się trzeci po Wawelu i Skałce Panteon Narodowy, gdzie spoczywać będą ludzie wielkich zasług dla naszej ojczyzny. Kapituła Panteonu Narodowego uznała zmarłego Sławomira za godnego pochówku w tym miejscu. W ten sposób pragnie uczcić pamięć wybitnego pisarza, dramaturga, myśliciela i rysownika, który wzbogacił skarbiec naszej kultury narodowej”. Tak po prawdzie, biorąc chronologicznie to krypta w kościele św. Piotra i Pawła była pierwszym miejscem, gdzie jeszcze przed rozbiorami postanowiono chować najbardziej zasłużonych. Pochowano tam tylko księdza – kaznodzieję Piotra Skargę. Aż do końca I-szej Rzeczpospolitej nie uznano nikogo godnym pochówku w tej krypcie. W roku 1817, w cztery lata po utonięciu w Estrze, zwłoki księcia Józefa Poniatowskiego przeniesiono z Lipska do Wolnego Miasta Krakowa, gdzie, z inicjatywy księcia Adama Czartoryskiego i za zgodą Cesarza Rosji (i Króla Polski) Aleksandra I-szego, szczątki doczesne Księcia Józefa spoczęły w Katedrze na Wawelu. Co zapoczątkowało II-gi Panteon Narodowy. Dla tych Największych. W czasie zaborów spoczęli tam jeszcze: Tadeusz Kościuszko i Adam Mickiewicz. W II RP Piłsudski wprowadził na Wawel Juliusza Słowackiego, a Legioniści samego Marszałka Piłsudskiego. Zresztą przy sprzeciwie ówczesnego Gospodarza Katedry ks. Arcybiskupa Sapiehy. W III RP dołączyli tam Państwo Kaczyńscy. Też były sprzeciwy. W czasie zaborów, tych mniejszych ale też bardzo zasłużonych, chowano w krypcie Kościoła na Skałce. Pierwszym tam pochowanym był w 1880 roku (zmarły cztery wieki wcześniej) Jan Długosz. Ostatnim był Czesław Miłosz w 2004 roku. Też były sprzeciwy. Podobno na Wawelu i Skałce nie ma już miejsca więc przypomniano sobie o tym I-szym Panteonie, gdzie obecnie według zapowiedzi Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego będą chowani: „Wybitni Polacy przede wszystkim ludzie kultury”. A Metropolita Krakowski dodał, „że bez względu na poglądy polityczne – tak samo wierzący jak i niewierzący”. Tylko przyklasnąć.
Piękną homilię wygłosił ks. prof. Andrzej Kłoczowski. Omówił on szczegółowo sylwetkę i twórczość zmarłego. Przytoczył fragmenty twórczości Mrożka i jego korespondencji z profesorem Janem Błońskim. Porównał Mrożka z Sokratesem. Zakończył puentą: „Gdy przyszła chwila prawdy; stanął bardzo mocno bez żadnej maski. Gdy w1968 nastąpiła inwazja na Czechosłowację złożył bardzo mocne oświadczenie za które Władza Ludowa pozbawiła go obywatelstwa i paszportu… Ktoś co szydził z Samossiery i szczytnych tradycji. Nauczyliśmy się od Mrożka wiele. Nauczyliśmy się patrzyć na siebie z dystansu. Proszę wybaczyć, ale napadła mnie taka szalona myśl którą się podzielę. Że może właśnie pochowanie Pisarza w Panteonie Narodowym to taka nasza narodowa zemsta. Tyle nagadałeś nam trudnych i prawdziwych rzeczy o nas, kim jesteśmy. Za to chowamy Cię w Panteonie Narodowym z czcią. Sam zgotowałeś sobie ten los”.
Zegnali Go później, posługując się częściowo, cytatami z Mrożka: Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski, który powiedział: „O zmarłym pisze się był, niby jakże pisać inaczej, a jednak perfidne to słówko – pisał (Mrożek) posiłkując się Gombrowiczem – ale dziś słowa te wracają jakby do niego. Pisał: do wszystkich jego – dziś możemy powiedzieć Mrożka – oskarżycieli o cokolwiek – zwracam się z osobistą prośbą. Nie zmieniajcie o nim zdania teraz kiedy umarł. Jeżeli teraz zmienicie zdanie to będzie znaczyło, że poddajecie się. Co się zmieniło? Tyle tylko ze umarł. A więc czujecie się bezpieczni. Nigdy już więcej nie urazi waszej miłości własnej. A więc jeśli nagle w jednej chwili zmienicie o nim zdanie to znaczy, że witacie jego śmierć, jako swoje wyzwolenie”.
Następnie zegnali Go: Prezydent Krakowa prof. Jacek Majchrowski, dyrektor Wydawnictwa Literackiego pani Vera Michalska – Hoffmann oraz aktorzy Jerzy Sthur i Olgierd Łukaszewicz.
Z bazującego na twórczości Mrożka dawnego zespołu Salamandry (patrz NGP Nr 16/309) żegnała Pisarza przybyła z Warszawy Janka Paradowska. Może na pogrzebie był jeszcze mieszkający w Krakowie Jacek Baluch – też z Salamandry, w Polsce znów Niepodległej, pierwszy ambasador w Czechosłowacji. Wojtek Jesionka założyciel tego kabaretu nie żyje już od lat. Nie wiem natomiast co się stało z Krzysiem Pietzem genialnym wykonawcą tekstów Mrożka. Rozmarzyłem się, bo ja wydarzenia te śledziłem z daleka.
Ludomir Garczyński Gąssowski