Szwedzka książka o Powstaniu Warszawskim

Jako “uczestnik” powstania warszawskiego należałem do tych cywili, którzy szukali schronienia w piwnicach. Miałem niespełna 9 lat. Słyszałem na zewnątrz jakieś strzały i wybuchy, raz chyba byli u nas w domu powstańcy i czegoś się domagali. O szczegółach wydarzeń na Ochocie (a jeszcze gorzej było na Woli), dowiedziałem się z lektur wiele lat później.

Właśnie lektury kształtowały oceny powstania. Dopuszczalne i wydane w PRL musiały być z reguły krytyczne wobec decydentów: rządu londyńskiego i dowództwa AK w kraju. Nawet wieczny i swawolny opozycjonista Stefan Kisielewski oceniał powstanie negatywnie.

Ale mądry po szkodzie… W momencie wybuchu trudno było ocenić szanse powodzenia ani przewidzieć znikomość pomocy z Zachodu, a także stalinowski stop z bronią u nogi na wschodnim froncie. Powstanie było rodzajem gambitu o niewielkich szansach na sukces. Jego celem miało być oswobodzenie stolicy od już wycofujących się Niemców i przywitanie inwazji sowieckiej jako gospodarze, pełnoprawne władze cywilne i wojskowe.
Nawet dysponując wiedzą o rezultacie tego wysiłku zbrojnego, o ogromie poniesionych strat, trudno ocenić powstanie jednoznacznie negatywnie. Był to rozpaczliwy wzlot ruchu oporu pod koniec wojny, w nadziei na w.w. korzyści. A odwołanie powstania kilka dni przed jego rozpoczęciem mogłoby przyjąć nieoczekiwany obrót, biorąc pod uwagę nastawienie konspirującej młodzieży. W dodatku powstanie włączyło się w polską tradycję XIX-wieczną i nawet tę tradycję wzbogaciło.

Oficjalną dziś, pozytywną, ba – hurrapatriotyczną ocenę powstania – lansowaną przez obóz rządzący, widać najwyraźniej w imponującym pomniku na Placu Krasińskich czy w Muzeum Powstania Warszawskiego, nawet jeśli powstały za rządów poprzedniej ekipy.

W relacji Artura Szulca uderza mnie przede wszystkim moralne różnicowanie postępowania poszczególnych formacji niemieckich: Dirlewangera, Kaminskiego, Reinefahrta czy von dem Bacha. Różnicowanie między SS, Gestapo, jednostkami pomocniczymi rekrutującymi m.in. spośród sowieckich jeńców wojennych (np. Azerowie), a regularnymi oddziałami Wehrmachtu. Wśród tych ostatnich zdarzały się niekiedy próby ocalenia ludności cywilnej, szczególnie wśród rannych Niemców, których w polskich szpitalach otaczano tą samą opieką co rannych Polaków.

Te same rozróżnienia powracają w moich własnych wspomnieniach. Po wygnaniu mieszkańców Ochoty nocujemy pod sierpniowym gołym niebem na placu targowym Zieleniak i moja wówczas 32-letnia mama smaruje sobie twarz sadzą by nie wywołać złego i nie skusić do gwałtu snujących się tu i ówdzie “Ukraińców” z brygady Kaminskiego. A następnego ranka na peronie Dworca Zachodniego (w drodze do obozu przejściowego w Pruszkowie) napotkany umundurowany Niemiec obdarowuje mnie jakimś ersatzowym waflem w czekoladzie.

Szulc nie korzystał chyba ze wszystkich dostępnych monografii powstania. Z ważniejszych w bibliografii podano Ciechanowskiego i Daviesa, przy braku takich autorów jak Bartelski, Kirchmayer, Przygoński. W dużym stopniu posłużył się natomiast opublikowanymi świadectwami powstańców, którzy przeżyli. Poczynając od tak znanych, jak Jan Nowak-Jeziorański (Kurier z Warszawy) aż po żyjącego do dziś w Sztokholmie Alfreda Trzęsowskiego.

Książka opiera się na ściśle chronologicznym (i topograficznym) przebiegu wydarzeń, od Woli i Ochoty, poprzez Stare Miasto, Śródmieście, Mokotów i Czerniaków. A równolegle do militariów rozgrywa się akcja dyplomatyczna w łonie Wielkiej Trójki, gdzie mimo energicznych (Churchill) i ograniczonych (Roosevelt) starań o pomoc dla powstania, ostatni głos miał Stalin, którego armie bezczynnie zabiwakowały na wschód od Warszawy, później na Pradze, prawym brzegu Wisły, na dobre sforsowanej dopiero w styczniu 1945, gdy Warszawa była już spalonym gruzowiskiem.

Drobne usterki – nie mogące podważyć pozytywnej oceny całości książki – dotyczą najczęściej topografii Warszawy: bankplatsen, slottplatsen (tj Plac Bankowy, Plac Zamkowy) winny być pisane z dużej litery (jak na mapie w książce, choć nie w tekście), może jako Bankplan, Slottsplan. Järntorgsplatsen to chyba Plac Żelaznej Bramy czyli raczej Järnportplatsen, tam leży Hala Mirowska. Może warto też dodać, że autor zdjęcia na stronie 148, poległy w powstaniu Eugeniusz Lokajski, był przed wojną znanym oszczepnikiem, rekordzistą Polski i olimpijczykiem.

Aleksander Kwiatkowski

Artur Szulc: Warszawaupproret 1944 Lund 2021, Historiska Media s. 190

Lämna ett svar