Życie pełne emocji

W którymś momencie życia zawsze przychodzi chęć rozliczenia się bądź podsumowania tego co doświadczyliśmy. Ktoś napisał, że każdy z nas obrasta w zdarzenia, których wspomnienie hamuje radość życia. Ale nie zawsze. Bywa też odwrotnie – nadają one sens naszemu życiu.

Wspomnienia to coś, na co patrzymy z perspektywy czasu. Ale z reguły liczy się to, co wydarza się dzisiaj, w konkretnym momencie naszego życia. Choć i to będzie jutro wspomnieniem. Ale nie ma wspomnień zbyt małych do zapamiętania.

Dowodzi tego Renata Werner (a właściwie Teresa Urban, mieszkająca w Sztokholmie) w wydanej niedawno książce “W cieniu jabłoni, czyli Ja jako Córka”. W opasłej książce (700 stron) pisze o swoim życiu w Polsce i później w Szwecji, wszystko w cieniu – czasami niełatwej – relacji z matką. Poruszająca historia, ale bynajmniej nie traumatyczna. Jest w tej książce radość i żal; spełnienie i poczucie utraty czegoś; optymizm i zwątpienie.

To książka o codzienności – czasami skomplikowanej, jak to bywało w czasach komunizmu, gdy młoda Renata/Teresa dojrzewała – ale (jak ktoś napisał) celebrowanie codzienności sprawia, że nasze życie nabiera kolorów, uczymy się doceniać drobne przyjemności i zaczynamy zauważać więcej pozytywów dookoła. Nie jest więc to lektura smutna – łatwo w niej odnaleźć własne rozterki, własne doświadczenia życiowe. Istotną rolę odgrywa tu decyzja autorki o emigracji do Szwecji, pełna dobrej energii i szczęśliwych zbiegów okoliczności.

Jak twierdzą psychologowie, relacja matka-córka to jeden z najczęstszych tematów w gabinetach terapeutycznych. Kobiety w terapii starają się osiągnąć stan, w którym albo staną się takie jak matki, albo będą zupełnie od nich inne. Nie ma stanów pośrednich. Wpływ matek na córki zdaje się być szczególnie głęboki, inny niż na synów. Jest fundamentem, na którym kobieta opiera swoje przyszłe relacje, samoocenę, wyobrażenie o kobiecości. Tym trudniej jest kobietom, które nie doświadczyły dobrej opieki macierzyńskiej.

Czasami książka Renaty Werner szczera jest aż do bólu. Jak chociażby w części poświęconej świadomej rezygnacji z macierzyństwa. Gdyż, odwołując się znowu do psychologii (zaznaczmy: co oczywiście nie musi być doświadczeniem autorki książki) z powodu tych czasami trudnych relacji matka-córka, kobiety podobnie myślą o wychowaniu swoich dzieci – albo mają przekonanie, że dostały od matek najlepszy wzór, albo też za wszelką cenę nie chcą wychowywać dzieci tak, jak same zostały wychowane.

Czasami tak bardzo źle wspominają swoje dzieciństwo lub cierpią z powodu tak głębokich deficytów, że mają poważne trudności w zajmowaniu się córkami. Córka uczy się od matki z jej słów i czynów. Córka buduje obraz samej siebie również na podstawie tego, co matka myśli o sobie samej. Na tej zapamiętanej relacji konstruuje obraz świata i swojej w nim roli. Na dobre i na złe.

Pod tym względem książka Renaty Werner/Teresy Urban nie jest niczym unikalnym. Motyw relacji matki i córki jest dość popularny w literaturze.

Ale “W cieniu jabłoni” to książka tylko w części o charakterze syntezy autopsychologicznej. Więcej tu po prostu wspomnień, spisanych chronologicznie, niemal w formie dziennika. Zdumienie budzi ten szczegółowy zapis. Autorka potrafi dokładnie opisać swój strój, potrawy na stole, czasami jakieś drobne detale, mimo że zdarzenie miało miejsce niemal 40 lat temu. To chyba specjalna umiejętność dana kobietom…

Autorka przyznaje, że z trudem zabierała się do pisania tej książki i trwało to wiele lat. Czy napisanie jej uwolniło ją od przeszłości komplikującej naszą teraźniejszość? Czy lepiej rozumie dzisiaj swoje działania, motywacje i potrzeby?

To pytania jednak nie do czytelników… Ale pewnie każdy z nas coś w tej książce znajdzie, co będzie pasowało do jego historii.

Tadeusz Nowakowski

Renata Werner, W cieniu jabłoni czyli ja jako córka. Warszawska Firma Wydawnicza, Warszawa 2020, ss. 700.

 

Lämna ett svar