Żarty na bok? Nie: wręcz przeciwnie!

Jeżeli chcesz poznać człowieka bliżej, sprowokuj go do opowiadania dowcipów. To bezbłędny barometr oceny. Więcej nawet: najlepiej uwydatnia charakterystyczne cechy narodowe, bowiem anegdota akcentowuje je najwyraźniej: dowcip francuski – lekki, angielski – pure nonsens, germański – ciężko przaśny, szwedzki – również przyciężki. O polskim poczuciu humoru można powiedzieć wiele i niekoniecznie dobrze, w każdym razie jedno jest pewne: determinuje go położenie geograficzne Polski. Jest mieszaniną francuskiej lekkości, brytyjskiego absurdu, teutońskiej wulgarności, westchnień rosyjskiej duszy, żydowskiego sprytu i staropolskiej rubaszności.

Polacy opowiadają najczęściej dowcipy o: Żydach (mądrych, refleksyjnych, naiwnych), Ruskich (głupich), Szkotach (oszczędnych ponad miarę), komunistach (chamskich i głupich) seksie (bez wdzięku), a także: politykach, księżach, milicjantach, aktorach, dyplomatach, złotej rybce, Masztalskim i Eciku, blondynkach, przyszła-baba-do-lekarza (Co Pani je? Krawcowa!).

Zebrałem ich trochę i zacznę od dowcipów Polaków o Polakach i innych:

Co oznaczają dwa paski na milicyjnej czapce? Poziom wody i poziom oleju!

Panie Rumian, jestem starszym panem i cierpię na impotencję, czy mleczko pszczele pomoże mi czy też nie? Nie pomoże! Będzie pan bzykał, bzykał, ale żądła pan nie wypuści!

Blondynka przejechała autem faceta. Pochyla się nad nim a ten szepce zaniepokojony: Czy pani będzie cofała?

Gdy w peerelowskim Biurze Politycznym czerwony dygnitarz truł zbyt długo, towarzysze pokazywali mu sześć palców, co miało przypominać szóste przykazanie (nie cudzołóż, a więc – nie pieprz!).

Ukrainiec złowił w Donie złotą rybkę i ta daje mu sakramentalne trzy propozycje: Dam ci chałupę! Po co, mam chałupę! Dam ci łany zboża. Po co, już mam! Dam ci order! Order? Orderu nie mam, biorę! W tym momencie otwiera oczy, trzyma w rękach dwa odbezpieczone granaty, widzi przed sobą niemiecki czołg i mruczy pod nosem: Ot bliadź! Pasmiertyj dała!

W Czechosłowacji, gdy weszli tam Ruscy (dramatyczne zakończenie rządów sekretarza Dubczeka), popularna była anegdotka: Dowódca ruskiego czołgu zaaresztował sołtysa za sabotaż. Dlaczego? Przy rozpiętym nad rzeczką mostku stała drogowa tablica informacyjna „5 t”, a mostek zawalił się już pod trzecim tankiem. Czysty sabotaż!

Czesi mają swoją teorię wyjaśniającą kto wymyśla wszystkie dowcipy świata: W leśnym mateczniku siedzi na pniu siwobrody starzec, w jednej ręce trzyma butelkę wody, drugą gmera przy spodniach i mruczy pod nosem: Gorzała i panienki, to coś dla mnie!

Osobny rozdział to dowcipy o Żydach.

Spotykają się dwaj Żydzi: Pożycz mi sto złotych. Nie mam przy sobie. A w domu? Dziękuję, wszyscy zdrowi!

Dwaj Żydzi jadą pociągiem: Niech pan zamknie okno, zimno dziś! A jeśli zamknę to czy dziś będzie ciepło?

Spotyka się dwóch Żydów: Słuchaj, co ty sądzisz o „Beniowskim” Słowackiego? Tak w ogóle, czy pod względem interesów?

To plotka, że Irena Kirchenstein jest Żydówką! Nie jest! Dlaczego tak uważasz? Bo której Żydówce by się chciało biegać tam, gdzie można dojechać taksówką!

W każdym zawodzie praca prowadzi do jakichś osiągnięć, ale to pozór – rzekł stary rabin. Człowiek leniwy także do niczego nie dochodzi, ale z jakże mniejszym trudem!

Dowcipy o skąpstwie Szkotów. Ciekawy fenomen, gdyż zupełnie nie ma przełożenia na rzeczywistość. Wymyślili to Anglicy, którzy nota bene są stokroć bardziej skąpi od Szkotów. Ale Szkotom to nie przeszkadza, sami opowiadają dowcipy o swoim rzekomym skąpstwie.

Szkot spotyka kolegę, ten dźwiga wiadro: Co tam masz? Mocz. Po co? Niosę do analizy. Po godzinie spotykają się ponownie i ten nadal dźwiga pełne wiadro. Dlaczego nie zostawiłeś w przychodni? Wykryli cukrzycę!

Szkot kupił synowi nowe buty i idą do domu. Spogląda na synka raz i drugi i mówi: Czy mógłyś stawiać większe kroki?

Szkoci nie kupują lodówek. Dlaczego? Bo kto zaręczy Szkotowi, że gdy zamknie drzwiczki, to światełko w lodówce zgaśnie?

Przychodzi Szkot do lekarz i pokazuje czarny język: Rozbiła mi się butelka whisky na świeżo wyasfaltowanej ulicy!

Dowcipy o religii.

Członek IRA poszedł do spowiedzi: Ojcze, szepce. Wrzuciłem do angielskiej restauracji bombę, strzelałem do brytyjskiej policji, zabiłem pięciu protestantów… Synu!, przerywa mu zniecierpliwiony ksiądz. Przestań wreszcie mówić o polityce, a zacznij spowiadać się z grzechów!

Jan Paweł II spędził z okazji swych podróży wiele godzin na przyjęciach dyplomatycznych i tak to kiedyś skomentował: Dziwna rzecz, ilekroć pojawia się w pobliżu jakaś bardzo wydekoltowana dama, nikt nie podziwia jej wdzięków bo wszyscy patrzą na mnie!

Jana Pawła II odwiedza delegacja żydowskiej finansjery z zapytaniem, czy mogliby liczyć na małe uzupełnienie modlitwy Ojcze Nasz. Otóż tam gdzie padają słowa „chleba naszego powszedniego”, chcieliby dodać – „i Coca-Coli”. Papież pomimo potężnych pieniędzy które oferują, odmawia. Po wyjściu jeden z nich mówi z podziwem: Ile musieli mu dać ci piekarze?

Zakonnica zatrzymuje auto, przy kierownicy wspaniałego Mercedesa siedzi piękna młoda kobieta. Zakonnica mówi z podziwem: Pani musi mieć świetną pracę! Ależ skąd siostro! Mam bogatych kochanków, od jednego auto, od drugiego biżuteria, od trzeciego mieszkanie… Siostra po chwili wysiada, dziękuje, idzie do klasztoru. Wieczorem kładzie się w swojej celi do łóżka i słyszy delikatne pukanie: Kto tam? Ksiądz Sebastian! Na to zirytowania zakonnica woła: Wie ksiądz gdzie może sobie te czekoladki wsadzić?

Bywają dowcipy klasy wędrownej, niejako terytorialnej, Francuzi śmieją się z Marsylczyków, Niemcy z Frizów, Czesi ze Słowaków, Szwedzi z Norwegów.

Bogaty Marsylczyk polecił napisać na dnie basenu „Palenie wzbronione!”

Dlaczego Ostfriese trzyma w lodówce pustą butelkę po wódce? Bo może go odwiedzić ktoś niepijący

Co znaczy skrót DDR? Deutche Dummen Republik (Niemiecka Republika Durniów).

Polenwitze spowodowały nawet (w 2002 roku) protest ambasady RP (co było o niebo śmieszniejsze od wszystkich dowcipów Niemców o Polakach).

Czterech Polaków jedzie Mercedesem. Kto prowadzi? Policjant.

Widocznym rezultatem pierwszej polskiej wyprawy w kosmos było zniknięcie z nieboskłonu Wielkiego Wozu.

Dziś opowiada się te same dowcipy o Ukraińcach, Rumunach, Albańczykach, Romach. W 1998 roku, podczas wielkiej powodzi na Odrze, w Szczecinie pytano: Dlaczego Bundeswehra nie może poradzić sobie z powodzią? Bo powodzi nie można rozstrzelać!

Dowcipy o Polakach w Ameryce, popularne polish jokes, na szczęście zniknęły. A były kąśliwe.

Najmniejsza książka świata? Historia kultury polskiej

Jak złamać Polakowi palec? Uderz go pięścią w nos. Polak zawsze ma palec w nosie!

Gdy prezydent Bush na zarzut iż żaden poważny kraj nie bierze udziału w wojnie irackiej zawołał: Zapomnieliście o Polsce!, w USA pojawiło się ostrzeżenie: Nie zapominajcie o Polsce! Bo Polacy się obrażą i wyjadą zabierając z sobą kiełbasę!

Pan nie pije? – pyta Polaka zdziwiony Amerykanin, u nas znane jest przysłowie: Pijany jak Polak! Niech pan nie wierzy przysłowiom!, odparł Polak. My mówimy na przykład: Dobrze wychowany jak Amerykanin!

W czasach gdy w Szwecji pojawiły się pierwsze auta z polską rejestracją (nie trzeba dodawać, że nędzne) krążył po Sztokholmie dowcip-pytanie:

Jak rozpoznać auto z Polski? På-laken! (po lakierze)

Były premier Szwecji Feldin uczył się intensywnie angielskiego i gdy spotkał premiera Finlandii Kekkonena powiedział z dumą: I love You! I love You too!, zrewanżował się zaskoczony Kekkonen. Ale Feldin nie dał za wygraną: I love You tree!

Premier Olof Palme spotkał MaoTseTunga i ten miał kłopoty z umiejscowieniem Szwecji: A ile was jest?, spytał w końcu. Prawie dziewięć milionów! rzekł z dumą Palme. Dziewięć milionów?, zaciekawił się Mao. A w którym hotelu mieszkacie?

Dyplomacja to osobny i obszerny dział dowcipów.

Na szczytach dyplomacji spotyka się z reguły mężczyźni w podeszłym wieku, co podkreśla skrót literowy VIP: Very Impotent Person

Międzynarodowe konferencje dyplomatyczne to spotkania ważnych osobistości które pojedynczo nic nie mogą zdziałać, ale wspólnie potrafią uzgodnić, że nic się nie da zrobić

Sama natura sprawiła, że zostałem dyplomatą, rzekł pewien dygnitarz. Urodziłem się bowiem pierwszego kwietnia!

Polskę odwiedził w 1925 roku prezydent Afganistanu i jadąc z Pól Mokotowskich do Belwederu, zauważył wiele szyldów z napisem E.Wedel. Uznał, że to transparenty powitalne, więc gdy wyszedł mu naprzeciw marszałek Piłsudski, z życzliwym uśmiechem powiedział głośno: – Ewedel, Ewedel! Na to marszałek, który raczej nie chodził po odpowiedź do kieszeni, ukłonił się i odparł: Tungsram osram Afganistan!

Lekarza Churchilla zapytano. co robi aby utrzymać premiera w tak znakomitej formie: Przyglądam się co je. Ależ Churchill je wszystko! Właśnie, patrzę co je i zamawiam to samo!

Kiedy można uznać, że sytuacja jest poważna? Kiedy kierowca taksówki oświadcza, że nie wie jakby postąpił, gdyby był prezydentem USA.

Do Churchilla po wygłoszonym przemówieniu podbiega rozjuszona kobieta i woła: Gdyby był pan moim mężem, podałabym panu truciznę! Madame, gdyby była pani moją żoną, wypiłbym ją z rozkoszą!

Słynny generał marszałka Piłsudskiego Wieniawa-Długoszowski wysłany z misją dyplomatyczną coś poważnie przeskrobał, i po powrocie stawił się w Belwederze do karnego raportu, ale w cywilnym ubraniu. Zdumiony marszałek pyta: Jak tyś się ubrał do raportu! Na co Wieniawa spokojnie: Panie Marszałku! Melduję posłusznie, że polski generał nie śmie nabrać po pysku w mundurze!

Ambasador RP w Sztokholmie, witając swojego premiera w salach recepcyjnych ambasady, powiedział: Witamy pana Premiera w Berlinie!

Wreszcie wielce popularny i lubiany komizm dowcipów o aktorach.

Młody aktor, grając w historycznej sztuce szwoleżera, miał wbiec na scenę i dramatycznie krzyknąć: Konie wyszły na pobojowisko!, ale coś mu się w głowie zacięło i zawołał: Konie wyszły na pojebowisko! Musiał zmienić teatr i miasto

Marzenie aktora, zagrać w popularnym serialu główną rolę leżącego w łóżku niemowy

Znany pracownik filmu Henio Szlachet mówił wieloma językami i wszystkimi źle, ale język polski uważał za najtrudniejszy: Po niemiecku mówi się Ich liebe dich!, po rosyjsku Ja tiebia liubliu!, po angielsku I love You!, a po polsku: Ja ciebie ewentualnie bym pokochałem! Dlaczego ewentualnie?, zapytał ktoś: No właśnie!, uśmiechnął się triumfująco Szlachet

Podczas pobytu w Polsce słynnego angielskiego aktora sir Laurence Oliviera, polski aktor Tadeusz Olsza, rozmawiając z nim bardzo przyzwoitą angielszczyzną, w pewnym momencie powiedział: My wife is English! Oh, really?, uśmiechnął się Olivier: My too!

W konkursie na amanta, filmowa komisję klasyfikacyjną oczarował jeden z kandydatów. Wspaniała dykcja, głos, głowa rzymskiego patrycjusza: Jest pan przyjęty, niech pan wstanie! Ja już stoję!

Po spektaklu reżyserowi Leonowi Schillerowi jeden z widzów powiedział, że mu się nie podobało. Na co Schiller: Drogi panie! Tak można mówić w domu publicznym! W teatrze trzeba uzasadnić!

Andrzejowi Łapickiemu urodziła się córka i popijając w domu wygłosił do gosposi refleksję na temat przyszłości: Pani Zosiu, jak to się w życiu dziwnie układa. Urodzi się, człowiek chucha dmucha, a potem przyjdzie jakiś obcy facet i weźmie jak swoje! Może pan nie doczeka?, pocieszała go pani Zosia

Polskę odwiedził teatr z Chin i przed spektaklem na scenę wyszedł pracownik ambasady ze słowami: Wystąpi zasłużony artysta Chin Ludowych TongFungtCzeng, oraz zasłużona artystka FingPungGong! Stary inspicjent pochylił się do ucha Świderskiego: Panie dyrektorze, pan słyszy? Jaka obsada!

Zdzisław Maklakiewicz, mistrz filmowego epizodu, rozpoczynał karierę w Teatrze Wybrzeże, gdzie zauważył go Adam Hanuszkiewicz i zaproponował przejście do Warszawy. Umówili się, że dyrektor da mu znać. Po paru dniach przyszła depesza: Angażuję, stop, Hanuszkiewicz, stop. Zdzisio odpowiedział: Gratuluję, stop, Maklakiewicz, stop.

Bogumił Kobiela zapytany jak walczy z tremą powiedział: Tuż przed spektaklem spoglądam przez dziurkę w kurtynie i wyobrażam sobie wszystkich widzów na golasa.

Uff! Nie przypuszczałem, że tyle się uzbierało, ale już kończę!

Gdyby świat opierał się na dowcipie, byłby o wiele bardziej wiarygodny i poważny. Niestety tak nie jest, a jest tak, że można ze śmiechu pęc.

Zebrał: Andrzej Szmilichowski

 

Lämna ett svar