Zbliżała się godzina 21-sza. Cała nasza kamienica zaczynała rozbrzmiewać piskiem i świergotem uciekających fal radiowych. Na górze radia na pełen regulator słuchał nieco przygłuchy pan Reutt, za ścianą podobnie – tam mieszkała pani Maćko. Przez lufcik w kuchni słychać było charakterystyczny dźwięk sygantury radiowej dochodzący z wielu miejsc. Okna w kuchni wychodziły na tak zwane podwórze, zabudowane jak studnia. Do części mieszkań (tak jak mieszkaliśmy my) wchodziło się z balkonów od tyłu domu. Więc dźwięk radia rozchodził się znakomicie. Na naszym piętrze z lufcika państwa Weremiejów, dwa piętra niżej Kosieniaków.
To była pora, gdy audycje Radia Wolna Europa, było słychać najlepiej. Mimo zagłuszania, mimo ciągłego regulowania gałką, gdy dźwięk ”uciekał”. Charakterystyczny głos Tadeusza Olsztyńskiego było słychać ze wszystkich stron. Moi rodzice słuchali radia RWE codziennie, podobnie jak niemal wszyscy w naszej kamienicy, jak wszyscy nasi znajomi.
Dla nas jednak Olsztyński to był po prostu Tadeusz. Tadeusz Nowakowski, starszy brat mojego Ojca, Jerzego. Dla naszych znajomych, sąsiadów, a także pracodawców Ojca, nie było to tajemnicą. Owszem, Ojciec miał z powodu swojego brata problemy – i z pracą i wyjazdami zagranicznymi, ale tylko na początku, na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Był także dziennikarzem, więc na początku swojej kariery trzykrotnie musiał zmieniać pracę, gdy wychodziło na jaw, że Tadeusz po wojnie został na emigracji i był aktywnym działaczem i publicystą. Jeszcze zanim trafił do Radia Wolnej Europy. Gorzej potoczyły się losy siostry – bliźniaczki Tadeusza – Wandy, którą w rodzinie nazywaliśmy Dziunią. Dziunia została bowiem w rodzinnej Bydgoszczy, gdzie mściwi i gorliwi urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych utrudniali jej życie, odmawiając bardzo często wydanie paszportu na wyjazd zagraniczny.
Tadeusz, jak go później nazywaliśmy ”Senior” – dla odróżnienia ode mnie – był dla nas nie tylko znakomitym pisarzem i dziennikarzem, ale przede wszystkim częścią naszej rodzinnej historii. Mimo, że mieszkał w Monachium i do Polski Ludowej nie mógł nigdy przyjechać, był z nami codziennie – poprzez fale radiowe, poprzez jego książki, które stały w biblioteczce Ojca, wspomnienia, a także – przewrotnie – w pojawiających się na jego temat paszkwilanckich artykułach drukowanych w prasie PRL-owskiej. Nawet w 13-tomowej encyklopedii, gdzie notę o nim kończyło sformułowanie, że ”działa na szkodę Polski Ludowej”. Sformułowanie było raczej zaszczytem, niż obelgą.
A ponieważ był postacią barwną, bardzo aktywną zawodowo – i jako dziennikarz-radiowiec, a także wybitny literat – znany był w polskim środowisku kulturalnym, bo niemal wszyscy najważniejsi jego przedstawiciele, kiedyś spotkali się z Tadeuszem podczas swoich wyjazdów zagranicznych.
Tadeusz z Jurkiem, moim ojcem na dworcu w Berlinie Zachodnim. Lata 70-te.
W moim domu rodzinnym panował niemal kult Tadeusza. Ojciec zbierał wycinki prasowe na jego temat, wysyłał mu je do Monachium. Był okres, gdy o Tadeuszu pisano bez przerwy. To był czas końcówki lat sześćdziesiątych i lata siedemdziesiąte. Swoje ”rewelacje” na jego temat wypisywali Andrzej Brycht (później Tadeusz w paryskiej ”Kulturze” wprowadził termin ”zbrychcić się”) w ”Raporcie z Monachium”, Andrzej Czechowicz w ”Siedem trudnych lat”, Mieczysław Lach w ”Ufam ci, Kilroy”. Wszyscy agenci, bądź współpracownicy Urzędu Bezpieczeństwa. Dla władz PRL-u był Tadeusz agentem CIA, pisano o nim jako o volksdeutsche’u, próbowano zdyskredytować go opisując jego romanse, czemu w dużej mierze przyczyniła się rozhisteryzowana znana publicystka, historyk literatury, czarnooka i przystojna Alicja Lisiecka (autorka znanej książki o ”pryszczatych”), która – jak twierdzili niekórzy – dla niego uciekła z Polski w 1969 roku. Tadeusz komplementował ją w paryskiej ”Kulturze” i londyńskich ”Wiadomościach”, nazwając ją ”Miss Związku Literatów Polskich”. Jej historię (w oparciu o dokumenty z IPN) opisała Joanna Siedlecka, gdyż jej domniemany romans bardzo interesował Służbę Bezpieczeństwa, która naiwnie myślała, że będzie mogła Tadeusza w ten sposób szantażować. Jak pisze Siedlecka: (Lisiecka) próbowała nawet ściągnąć ”Tadeusza” do Polski. Załatwiła sobie audiencję u ministra spraw wewnętrznych, Władysława Wichy, przyjął ją jednak tylko jego sekretarz, nie dając żadnych nadziei. ”Wobec tego, to ja do niego pojadę!” – postanowiła. ”Tadeusz od dawna namawiał mnie na emigrację, obiecując, że nie tylko pomoże mi w karierze, ale rozwiedzie się i weźmie ślub”, mówiła zawsze. Zostając na Zachodzie przeżyła rozczarowanie: ani nie spełnił się ”romans”, ani nie spełniły się marzenia u pracy w RWE. Jak pisał Tajny Współpracownik ”33” (pseudonim Kazimierza Koźniewskiego) Lisiecka ”znalazła się w monachijskich Tworkach”, a nawet próbowała popełnić samobójstwo.
Historia Lisieckiej i Tadeusza była dobrze znana mojej rodzinie, bo Lisiecka jeszcze przed wyjazdem z Polski, prawie ”czuła się” członkiem naszej rodziny i wydzwaniała do siostry Tadeusza, Dziuni, nazywając ją szwagierką.
Wenecja. Danusia (żona Tadeusza) Jerzy i Tadeusz Nowakowscy. Lata 60-te
Tadeusz nie był postacią tuzinkową. Przystojny, indywidualista, doskonały mówca, z niebywałą wiedzą, znany na emigracji z patriotycznej postawy. Sam przyswoiłem sobie, gdy znalazłem się na emigracji w Szwecji po grudniu 1981 roku – jego credo, że ”do Polski nie jeździ się jako turysta”. Póki Polska nie będzie wolna. Nie jeździł. I nie tylko dlatego, że był pracownikiem RWE. Był przekonany, że tylko Wolna Polska daje emigracyjnej, intelektualnej i kulturalnej elicie, moralne prawo na powrót/wyjazd do ojczyzny. Przyjechał do Polski po raz pierwszy dopiero, gdy była ona wolna. Mimo, że już w 1979 roku miał taką okazję. Jako ”reporter Papieża” miał szansę pojechać jako korespondent Radia Wolna Europa – rząd amerykański (był bowiem obywatelem amerykańskim) dawał nawet gwarancję Jego bezpieczeństwa w Polsce. Nie pojechał, co zresztą było słuszne z linią Radia Wolna Europa.
Potrafił być również krytyczny wobec emigracji, widział jej śmieszne patriotyczne zadęcie, które przysłaniało realną ocenę sytuacji ludzi mieszkających w Polsce. Wkładał szpile w emigracyjne ego elit, ale mimo to był na emigracji ceniony i wielbiony – jego porywające przemówienia, wyciskały z oczu łzy. Przemawiając modulował głos – słyszałem go parokrotnie w takich sytuacjach – i nie wiadomo było, czy sam był wzruszony tym co mówi, czy też grał publicznością. Pewnie i jedno i drugie.
Tadeusz i Jurek
Interesował się sprawami Polski nie tylko z zawodowej, dziennikarskiej potrzeby. Szczególnie uważnie obserwował życie kulturalne, zwłaszcza literackie. Cenił sobie wielu polskich pisarzy, mimo, że zdawał sobie sprawę, że to co piszą kneblowane jest przez cenzurę. W Londynie, Paryżu, Wiedniu, w Niemczech spotykł się niemal ze wszystkimi, którzy przyjeżdżali, bez względu na ich polityczną opcję i uwikłanie w komunizm. Oni zresztą sami szukali z nim kontaktu – bo recenzja ich książek w Radio Wolna Europa (bo Tadeusz prowadził też program ”Przy kawiarnianym stoliku”, który był mówionym felietonem głównie o tematyce kulturanej) była zawsze nobilitacją. Nawet jeśli zawierała uwagi krytyczne.
Tadeusz, który potrafił być złośliwy i szyderczy, przede wszystkim był jednak życzliwy wobec ludzi. Był sprawiedliwy w swoich ocenach – nawet, gdy czasami toczył swoje ”wojenki” z szefem Radia, Janem Nowakiem, którego po cichu oskarżał o ”dyktatorskie” zapędy – to zawsze potrafił uznać i docenić rolę, jaką Nowak odegrał dla Wolnej Polski. Wspomina o tym i sam Nowak w swoich wspomnieniach, pisząc jednak o Tadeuszu z pełną sympatią i podkreślając jego ważną rolę w Radio Wolna Europa.
Tadeusz Nowakowski (w środku) w Sztokholmie na uroczystości wręczuenia Nagrody Nobla dla Czesława Miłosza. Po lewej Mirosław Chojecki, po prawej minister Wiesław Patek, delegat Rządu Londyńskiego w Szwecji
Był też Tadeusz – mimo różnicy wieku, mówiłem do niego po imieniu – przykładem człowieka niezwykle tolerancyjnego, ceniącego wolność, szukającego dialogu, ciekawego życia i umiejącego korzystać z życia. Imponował wiedzą. To nie przypadek, że był postacią znaną nie tylko w środowisku polskim, ale także w niemieckim świecie intelektualnym. Jego książki ukazywały się także po niemiecku, sławę zdobył książką ”Obóz wszystkich świętych” o czasach wojennych i powojennych, opisującą skomplikowane stosunki polsko-niemieckie. Dążył do pojednania i dialogu, mimo że stosunkowo niedaleko miejsca, gdzie mieszkał w Monachium, był obóz zagłady Dachau, gdzie zginął Jego Ojciec, a mój Dziadek, Stanisław – postać znana w przedwojennej Bydgoszczy, redaktor naczelny ”Dziennika Bydgoskiego”, działacz społeczny z czasów plebiscytu na Warmii i Mazurach.
W 1959 roku Tadeusz znalazł się wraz z tuzami literatury niemieckiej (Heinrich Böll, Günter Grass) członkiem niemieckiej grupy literackiej Gruppe 47. W latach 1964-1965 przewodniczył PEN Club Center for Writers in Exile, a w 1966 roku został członkiem Bawarskiej Akademii Literackiej. Jego artykuły publikowały największe dzienniki niemieckie: ”Die Zeit” (Hamburg), ”Frankfurter Allgemeine Zeitung”, ”Der Monat” (Berlin), ”Welt der Literatur” (Hamburg). Aktywnie promował polską literaturę w Niemczech, był lektorem paru ważnych wydawnictw niemieckich. Jako konsultant współpracował z telewizją niemiecką, przy przygotowywaniu materiałów o Polsce.
Po raz pierwszy spotkałem Tadeusza w połowie lat siedemdziesiątych. Z rodzicami (wraz z grupą kilku rodzin) byłem w Niemczech na wakacjach w Bendorfie w działającym tam wówczas ośrodku ekumenicznym. Przyjechał tam do nas Tadeusz. Ojciec spotykał Tadeusza już wcześniej parokrotnie podczas swoich wyjazdów służbowych – był dziennikarzem zajmującym się tematyką niemiecką, więc czasami wyjeżdżał na Zachód. Później spotykałem Tadeusza częściej, spędziłem z nim kiedyś wakacje w ich domu na Formentarze (Baleary), mieszkałem u nich w domu, gdy byłem na studiach, przejeżdżałem latem do pracy w Monachium. Później, w latach 80-tych Tadeusz był u mnie w Sztokholmie, a jeszcze później widywaliśmy się w Warszawie. W Polsce zamieszkał pod koniec życia.
Tadeusz Nowakowski z prezydentem Niemiec Richardem von Weizsäckerem
W Monachium przedstawiał mnie, młodego wówczas studenta z Polski, swoim znajomym: znanym aktorkom niemieckim, które poznał w różnych okolicznościach, poznałem większość współpracowników Radia Wolna Europa (w 1977 roku byłem nawet w budynku RWE w polskiej redakcji – co było wówczas dość ryzykowne ze względu na ewentualne konsekwencji po powrocie do PRL-u). Dobrze poznałem Andrzeja Czyżowskiego (bydgoszczanina), Wojtka Trojanowskiego, Jacka Machniewicza (jego żoną była słynna piosenkarka z rewii paryskich Weronika Bell), Zosię Zwolińską, Podgórskich (córka Tadeusza Podgórskiego, Jolanta, została żoną pierwszego syna Tadeusza, Krzysztofa), Zbigniewa Błażyńskiego. I, oczywiście, Teresę (Bebę) Błażyńską, wcześniej pierwszą żonę Tadeusza.
Już za moich ”szwedzkich” czasów, po 1981 roku, zdarzało się, że moje i jego artykuły publikowane były w tej samej prasie emigracyjnej – najczęściej w londyńskim ”Dzienniku Polskim”. Dla odrążnienia ja występowałem wówczas pod pseudonimem jako Stanisław Sobolewski. Podobnie w RWE, dla którego parę razy przygotowywałem materiały.
Tadeusz był i na zawsze pozostanie jedną z najbardziej fascynujących postaci jakie poznałem.
Tadeusz Nowakowski (”Junior”)
Zdjęcia: © zbiory prywatne Tadeusz Nowakowski