Arne Ruth odsłania kulisy szwedzkich mediów

„Extra. Arne Ruth talar ut” – okładka tej książki zapowiada sensacyjne treści. W środku jednak sensacji jak na lekarstwo, dostajemy natomiast ciekawy portret jednego z najważniejszych ludzi szwedzkich mediów lat 70., 80. i 90. i otaczającego go lewicowo-liberalnego środowiska prasy i kultury.

Kiedy w 1982 r. Arne Ruth przeszedł z popołudniówki „Expressen” na stanowisko szefa działu kultury wielkiego dziennika „Dagens Nyheter” był mobbowany przez zespół żurnalistów uważających się za głębokich intelektualistów i prawdziwych ludzi sztuki. Ale szybko stał się „człowiekiem-instytucją”, sprawującym 16 lat rządów w najlepszej szwedzkiej gazecie, jako jeden z trzech współredaktorów naczelnych tego tytułu. To on wprowadził do „Dagensa” interwencyjny reportaż, to on odkrył takich autorów jak Maciej Zaremba czy Jesús Alcalá (który niestety z czasem okazał się mitomanem i oszustem), to on konsekwentnie ujawniał niezbyt piękne karty ze szwedzkiej historii i polemizował z podejrzanymi ideologicznymi fascynacjami szwedzkich intelektualistów, nieważne czy to lokowanymi na skrajnej, totalitarnej lewicy, czy przeciwnie, wywodzącymi się z niewygasłych nazistowskich tęsknot.

”Arne Ruth talar ut. Minnen medier moral” – to wywiad-rzeka z Arne Ruthem przeprowadzony przez pisarza i dziennikarza Larsa Åke Augustssona. O bohaterze książki opowiadają też jego bliscy, koledzy i przyjaciele, ale oczywiście głównie on sam.

Ruth nie był i nie jest lubiany przez wszystkich. Już w latach 80. walczył z „narcystycznym mitem szwedzkiego modelu”, zawsze przeciwstawiał się nutom antysemityzmu rozbrzmiewającym na sztokholmskich salonach (choć równocześnie nie ukrywał propalestyńskich sympatii). Otwierał łamy gazety dla nieszwedzkich autorów, co 30 lat temu wcale nie było tak oczywiste jak dziś. Wspierał Salmana Rushdie, kiedy ten nie mógł doczekać się słowa poparcia ze strony Szwedzkiej Akademii. Zawsze niechętny był pozycjonowaniu dziennikarstwa na linii lewica-prawica, najważniejszy był dla niego wymiar moralny. Choć serce zawsze miał po lewej stronie. Dziennikarscy uczniowie Rutha do dziś wspominają wrażenie jakie zrobił na nich wywiad z Adamem Michnikiem, przeprowadzony przez niego wspólnie z Maciejem Zarembą, w którym ówczesny polski dysydent powiedział: „nie przychodzę ani z lewicy, ani z prawicy, tylko z celi na ulicy Rakowieckiej”. Taka też była filozofia Rutha, który zawsze uważał, iż dziennikarstwo ma do spełnienia ważną moralną, historyczną i wychowawczą misję. Jeden z jego kolegów przypomina, iż pochłonięty wojną na Bałkanach zaniedbywał codzienną pracę z recenzentami. Ale dla niego od kulturalnej „bieżączki” ważniejsze były takie problemy jak przymusowa sterylizacja przeprowadzana niemal masowo w Szwecji, nazistowskie złoto „pod opieką” szwedzkich banków, „honorowe” mordy w środowiskach muzułmańskich, czystki etniczne na Bałkanach. Skutek uboczny jest taki, iż do dziś uważany jest za współwinnego upadku szwedzkiej krytyki artystycznej.

Książka ma przejrzysty układ chronologiczny, poznajemy więc całą życiową drogę Rutha – urodzonego w 1943 r. w niemieckim wówczas Goleniowie, syna niezbyt gorliwego członka NSDAP i Szwedki, jego losy od małego chłopca, który traci ojca tuż przed końcem wojny w walkach o Berlin, a do Szwecji trafia z matką i rodzeństwem w ramach akcji „białych autobusów”. Śledzimy jego błyskotliwą karierę od półsieroty, wychowanego w zapadłej dziurze w Dalsland, zaczynającego pracę reporterską jako 14-latek w gazecie „Bohusläningen” (skąd wyrzucono go, po tym jak wyszedł na jaw jego nikczemny wiek), dziennikarskiego samouka recenzującego dla lokalnej prasy płyty Beatlesów, do jednej z czołowych postaci szwedzkiej kultury i mediów ostatnich dekad XX wieku.
Jak już wspomniałem, w książce znajdziemy też pewne wątki polskie. Jeden jest bardzo smutny. Oto prowadzący rozmowę Lars Åke Augustssona pyta Arne Rutha o – oczywiste dla niego w świetle książki-paszkiwilu Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction” – rozczarowanie Ryszardem Kapuścińskim. Ruth unika jednoznacznej odpowiedzi, ale widzimy wyraźnie, że mleko się już rozlało. Jedna niemądra książka, napisana przez nieodouczonego i zakompleksionego autora, fałszywego przyjaciela „mistrza”, potrafiła skutecznie przekreślić cały dorobek Kapuscińskiego i to nawet w kraju, i w środowiskach, w których był żyjącą legendą, zgoła pół-Bogiem literatury faktu, pewnym kandydatem do Nagrody Nobla.

Odradzam lekturę dzieła Augustssona-Rutha wszystkim poszukującym skandali i drastycznych faktów z życia celebrytów. Polecam natomiast tym, którzy chcą wiedzieć dlaczego „Dagens Nyheter”jest do dzisiaj najciekawszym szwedzkim dziennikiem.

Piotr Cegielski

Lars Åke Augustsson: Arne Ruth talar ut. Minnen, medier moral. Carlsson bokförlag 2013, 356 s.

Lämna ett svar