Góry Świętokrzyskie, należą do najpiękniejszych gór w Polsce. Drugim co do wielkości ich masywem, jest tak zwany Łysieć, zwany inaczej Łysą Górą. Zbudowany jest on z kwarcytów, piasków i łupków ilastych pochodzących z kambru, pamiętającego okres paleozoiczny w dziejach Ziemi. Niezalesione partie stoków niektórych szczytów, stanowią wielkie rumowiska skalne, zwane gołoborzami. Sam Łysieć znajdujący się w centrum tych gołoborzy, zwany jest od wieków Świętą Górą, lub też górą Światowida i jest on miejscem, na którym usytuowany został klasztor, w którym znajdują się relikwie Drzewa Świętego Krzyża, odnalezionego przez świętą Helenę Włoską.
Na wzgórzu
Starożytny człowiek od zawsze obierał wzgórza, na miejsce swojego kultu religijnego. Takim miejscem jest właśnie Święta Góra, będąca miejscem składania darów wotywnych bogom, w czasach pogańskich. Historia tego miejsca sięga czasów kultury łużyckiej (1300-400 p.n.e.). Żyzna okolica, dość gęsto zaludniona, sprzyjały rozwojowi ośrodka kultowego tamtego okresu. Trwałym śladem dawnych obrzędów jest tak zwany krąg kultowy, czyli tajemniczy wał usypany z tłucznia kamiennego, posiadający około 2 kilometry długości. Pamięć o istnieniu kultu religijnego w czasach przedchrześcijańskich na Łyścu, była zawsze żywa. Już piętnastowieczna monografia wspomina o wale kultowym i odprawianych na nim świętych tańcach, mających na celu wielbienie boga Światowida. Podczas tych tańców, kobiety plotły tak zwane sznury szczęścia i paliły domowe ogniska. U podstaw tego wału, znaleziono ceramikę ze starszego okresu średniowiecza, opisującą dokładnie wyposażenie domów mieszkających w tej okolicy ludzi.
Zamek złej Bedety
Legendy związane z Łysą Górą, niejednokrotnie mówią nam o sposobach oddawanej czci pogańskim bóstwom, ale również o pięknym zamku, jako ośrodku władzy ówczesnej pani świętokrzyskiej krainy. Pochodząca z piętnastego stulecia powieść czeska, zatytułowana „Powiest Rzeczy Istej”, dokładnie informuje nas o dziejach pani łysogórskiego zamku Bedecie, która uniesiona pychą wymagała dla siebie boskiej czci i składania ofiar całopalnych. To właśnie ona, wzniosła na Łysej Górze, pierwszy zamek, który po jej śmierci, stał się świątynią Trójcy Świętej. Królowa Dąbrówka kazała właśnie w tym miejscu oddawać cześć boskiemu majestatowi i kazała osadzić się tam sześciu mnichom z zakonu świętego Benedykta, z Zozea, czeskiego miasteczka. Mnisi ci, mieli sprawować pieczę nad sprowadzonymi z Italii relikwiami drzewa, na którym zmarł Jezus. Mimo, że od roku 966 nasz kraj był typowo chrześcijański, w okolicy Świętego Krzyża, miały jeszcze miejsce dawne praktyki pogańskie. Niewiele wiemy o praktykach religijnych naszych przodków, uważa się jednak, że czczono tu bóstwa: Śwista, Pośwista i Pogodę oraz Lelum i Polelum.
Miejsce modlitw władców polskich
Z czasem, ta pierwsza pobudowana na Łysej Górze świątynia, zwana potocznie świątynią Dąbrówki, uległa poważnemu zniszczeniu, ale w dobrym stanie zachowały się po niej fundamenty. Z biegiem lat, kolejni rezydatorzy klasztoru, przyczyniali się do jego rozbudowy i upiększenia. Król Polski Bolesław Chrobry, który został ukoronowany w 1025 roku, otrzymał funkcję świętokrzyskiego opata, co pozwoliło mu na sprowadzenie mnichów z Monte Cassino i pustelników czeskich, celem głoszenia Dobrej Nowiny wśród mieszkańców tej okolicy. Wówczas to, siłą wprowadzono w świętokrzyskim klasztorze obrządek łaciński. W kronikach Jana Długosza, można spotkać dokładne zapiski na wspomniany temat. Przed wejściem do środka klasztoru, zachowana jest barokowo-klasycystyczna zachodnia fasada, pamiętająca jeszcze czasy dziesiątego stulecia. Ale liczne jej zdobienia podkreślają już całkowite odejście architektoniczne, od grafiki wieków średnich. Podobno, po zjednoczeniu przez Kazimierza Odnowiciela syna Mieszka II, Małopolski, Wielkopolski i Śląska, w cieniu wspomnianej fasady modlił się tu nasz król, dziękując Bogu za jego wielkie błogosławieństwo. Najstarszy syn Odnowiciela, Bolesław Szczodry zwany też Śmiałym, w tym samym miejscu co jego ojciec, modlił się dziękując Panu Jezusowi za doprowadzenie go do koronacji na prawowitego władcę Polski, które nastąpiło w Boże Narodzenie w 1076 roku. Jak głosi stare podanie świętokrzyskie, Bolesław Śmiały, gdy nakazał ściąć biskupa krakowskiego Stanisława, modlił się pod wspomnianą fasadą o przebaczenie mu win. Ufundował on też wielki obraz z Dzieciątkiem Jezus, który to gdzieś zginął podczas najazdów tatarskich, ponieważ jak sądzono Bóg nie przyjął takiej pokuty od królewskiego władcy. Mijały lata, kolejni władcy polskiej korony, przyczyniali się do uświetniania świętokrzyskiego klasztoru. Zatem w początkach czternastego stulecia, jak podaje notatka zapisana na karcie 238 Kodeksu Mieszczańskiego, złożone tam były „Kazania Świętokrzyskie”, stanowiące pierwsze zapiski literackie, które jak głosi stara wieść gminna, wykorzystywał do swych przemówień Piotr Skarga, nadworny kaznodzieja Zygmunta III Wazy.
Sprowadzenie węgierskich mnichów
Czytając zapiski historyczne księdza Onufrego Gockiego, dowiadujemy się, że władca Polski Bolesław Krzywousty sprowadził na Święty Krzyż benedyktynów z Węgier, którzy wsławili się szczególnymi modłami nad relikwiami krzyża świętego. Po oślepieniu swojego brata Zbigniewa, wskutek czego on zmarł, spadła na Krzywoustego klątwa rzucona przez arcybiskupa Marcina. Książe upokorzył się, odosobnił od ludzi, pościł, przywdział szorstką włosiennicę i popielgrzymował do klasztoru świętego Idziego w Samogywar na Węgrzech, a także do grobu świętego Stefana, celem odkupienia swoich win. Według innych zapisków historycznych, Krzywousty szedł boso do Gniezna, odwiedzając tam grób świętego Wojciecha. Ofiarował temu kościołowi bogate dary i tym sposobem uniknął on losu stryja, króla Bolesława Śmiałego. W czasie pokutnej pielgrzymki do opactwa w Samogywar, Bolesław zaprosił benedyktynów do Polski, którzy osiedlili się na Świętym Krzyżu. Jak podaje stara legenda, Węgierscy mnisi przywieźli ze sobą relikwie gwoździ przebijających święte ciało Jezusa, które niegdyś należały do świętego Emeryka. Podobno okoliczni zbójcy wiedząc, że Emeryk posiada takowe relikwie, zabili go, ale niestety wspomniane gwoździe tak były gorące, że żadną miarą nie mogli oni ich wziąć w ręce. Aby upamiętnić to zajście, okoliczni mieszkańcy ufundowali Emerykowi pomnik, który według legendy idzie w stronę świętokrzyskiego klasztoru. Posuwa się on o wielkość ziarenka grochu rocznie, a gdy Emeryk dojdzie do swojego celu, nastąpi wówczas koniec świata. Największy rozkwit świętokrzyskiego opactwa, przypada na okres panowania Jagiellonów. Już Władysław Jagiełło otoczył szczególną opieką Święty Krzyż, który nazwał swojego władcę świętokrzyskim panem. Za dary wotywne tegoż króla, ozdobiono kościół bizantyjską polichromią, pokryto dach ołowianą blachą, zaopatrzono w drogocenne wówczas organy i sprzęt liturgiczny. Do wnętrza klasztoru prowadzi bogato zdobiona furta, a tuż obok niej znajdują się barokowe krużganki. One to, otaczają wewnętrzny dziedziniec tak zwany wirydarz, fundowany także przez króla Władysława Jagiełłę i jego doradcę kardynała Zbigniewa Oleśnickiego. Król Jagiełło, modlił się na Świętym Krzyżu, tuż przed wyruszeniem na pola Grunwaldu, aby Święta Trójca miała Polskę i jego jako władcę w swojej opiece, podczas bitwy śmiertelnej z zakonem krzyżackim, mającej miejsce w dniu 15 lipca 1410 roku. Wirydarz ten, wybudowany został w stylu gotyckim, a nosi on nazwę wawelskiego. Nad głowami osób biorących udział w klasztornych nabożeństwach, widnieje typowe sklepienie gotyckie krzyżowo – żebrowe, ufundowane przez kardynała Zbigniewa Oleśnickiego, który został sowicie wynagrodzony przez króla Władysława, za pomoc w przygotowaniach do koronacji jego syna, Władysława Jagiellończyka zwanego później Warneńczykiem, od miejsca gdzie zginął. Na ścianie południowej klasztoru jest zamontowana tablica z czarnego marmuru z historycznymi zapisami, dotyczącymi dziejów naszego kraju. Napisy te, zostały wykonane w języku łacińskim według zapisów kronikarskich prowadzonych przez Jana Długosza. W roku 1461, stary świętokrzyski kościół na Łyścu został na nowo konsekrowany. Stojący pośrodku tej świątyni wielki ołtarz został rozebrany i usunięty przez sprawującego rolę nadzorcy księdza Michała, który w tym miejscu kazał postawić ołtarz z lipowego drzewa zwany nazaretańskim. Właściwej rozbudowy pomieszczeń klasztornych dokonał energiczny i światły opat Michał z Lipia vel Krakowa, wychowanek Akademii Krakowskiej, doktor filozofii, dyplomata i powiernik Kazimierza Jagiellończyka. Michał, był synem Franciszka, mieszczanina krakowskiego. Do klasztoru benedyktynów wstąpił on w 1450 roku i od razu wybrano go na opata. Bodźcem do przeprowadzenia prac budowlanych był dwukrotny pożar klasztoru, mający miejsce w 1447 i 1459 roku. Staraniem opata, w stosunkowo krótkim czasie sławna biblioteka łysogórska została zaopatrzona w nowy, bogaty księgozbiór. Michał z Krakowa był teologiem dużej wiedzy, miłośnikiem ksiąg i zarazem wybitnym kaznodzieją, pozostawił on po sobie zbiór kazań oraz inne drobne utwory literackie. Opatowi Michałowi, zawdzięcza klasztor także odrodzenie duchowe okolicznej ludności.
Dalsza rozbudowa klasztoru
Właściwe dzieło rozbudowy świętokrzyskiego klasztoru, podejmuje też opat Sierakowski w roku 1659. Dwie nowe barokowe wieże klasztorne, zmieniają całkowicie fasadę kościoła. Również i jego wnętrze otrzymuje barokowy wystrój. Najazd Szwedów zahamował prace budowlane, tego miejsca, jednakże nie przeszkadzał on w wystroju wewnętrznym klasztoru. Opat Sierakowski przywiózł z Rzymu kopię obrazu Matki Boskiej Bolesnej oraz trzy figury pozłacane czternasto karatowym kruszcem, stanowiące od tego czasu najcenniejsze elementy zdobnicze klasztoru. Pod koniec XVII wieku, przystąpiono ponownie do rozbudowy pomieszczeń klasztornych. W 1666 roku, papież Aleksander VII pozwolił zakonnikom na posiadanie przez nich osobnych cel. Zaszła zatem potrzeba rozbudowy świętokrzyskiego klasztoru. Za rządów opata Hieronima Michała Komornickiego, położono fundamenty pod skrzydło zachodnie, które ukończono przed rokiem 1701, a otrzymało ono nazwę wielkiego.
Potop szwedzki
Benedyktyni zostali zaskoczeni niezwykłym przebiegiem wojny ze Szwedami. W krótkim czasie, wojska szwedzkie opanowały cały kraj. W takiej sytuacji nie można było wywieźć skarbca zakonnego za granicę. Już w 1655 roku na Świętym Krzyżu zjawili się Szwedzi i wojska Jerzego Rakoczego. Kościół i klasztor złupili prawie doszczętnie, a większość zakonnej braci, została przez nich wymordowana. Szwedzi opuścili klasztor dopiero po trzech latach. Było to przyczyną tego, że przez prawie pięćdziesiąt kolejnych lat, świętokrzyski klasztor oddychał wolnością. Jednakże raz jeszcze wojska szwedzkie zjawiły się na Świętym Krzyżu za czasów panowania Augusta II Mocnego, z dynastii Wettinów. Rotmistrz fiński Bronoff przybył tu na rozkaz szwedzkiego regimentu, aby zagarnąć słynny skarbiec świętokrzyski, należący do zakonników. Gdy zaś jego poszukiwania nie powiodły się, wziął on do niewoli kilku braci i parę tygodni trzymał on ich w piwnicach klasztornych o głodzie. Wojna północna, raz na zawsze zakończyła najazdy szwedzkie na Polskę. Po inwazji Szwedów na klasztor i po jego przez nich dewastacji, ówczesny papież przysłał z Włoch opata Niegolewskiego, znającego się na budownictwie i pracach remontowych. Roboty prowadził budowniczy Dominik Pucek, a po jego śmierci końcowymi pracami kierował inżynier Józef Janowicz. Z wielkim trudem wznoszono nową świątynię. Budowa i wykończenie wnętrza trwały prawie dwadzieścia lat. Dopiero w 1807 roku kościół raz jeszcze konsekrowano. Szczegóły tej uroczystości podaje pamiątkowa tablica umieszczona na zewnętrznej ścianie kościoła od strony krużganków.
Znamienna data 1807 rok
Data ta jest szczególnie bliska Polakom, gdyż pozbawieni byliśmy wówczas własnej ojczyzny, która wymazana została także z mapy politycznej świata. We wspomnianym roku 1807, wielki wódz Francuzów Napoleon Bonaparte, pokonał Prusaków pod Iławą Pruską i Frydlandem. W tym samym roku, w Tylży zawarł on przymierze z carem Rosji Aleksandrem, tworząc z odebranych ziem zaboru pruskiego Księstwo Warszawskie, będące namiastką naszej polskości i naszej drogiej ojczyzny. Na południowej ścianie kościoła, najbliżej prezbiterium, zawieszony jest od roku 1808, obraz przedstawiający Matkę Boską, otoczoną przez chóry aniołów. Obraz ten ukazuje ją jako piękną kobietę, depczącą węża symbol szatana i grzechu. Kolejny obraz, który należy do najbardziej cennych nosi tytuł Identyfikacji Drzewa Krzyża Chrystusowego. Obraz wyjaśnia drogę jaką odbyły relikwie Krzyża Chrystusowego, zanim przybyły do klasztoru na Świętym Krzyżu. Główną postacią tego obrazu, jest święta Helena, która wznosi ręce ku górze w dziękczynnym geście po odnalezieniu i rozpoznaniu drzewa krzyża ze Wzgórza Golgoty. W zakrystii, na uwagę zasługują drewniane intarsjowane boazerie, liczne szafy i szuflady. Wyposażenie meblarskie zakrystii ufundował w 1776 roku, opat Jan Karski, kiedy to Polska padła ofiarą wrogich zaborców. Karski ufundował wspomniane meble, na znak darów ofiarnych za odzyskanie niepodległości przez naszą ojczyznę. W rogu zakrystii, znajduje się ufundowany w XVII wieku, marmurowy lawaterz (czyli umywalnia). Po bokach drzwi prowadzących na krużganki, znajdują się dwa szafkowe zegary, a nad nimi dwie figury św. Piotra i św. Pawła wyrzeźbione przez więźnia Andrzeja Zembałę.
Po powstaniu styczniowym
Należy w tym miejscu podkreślić, iż w latach drugiej połowy XIX wieku, po powstaniu styczniowym, lochy klasztoru na Świętym Krzyżu, pełniły rolę więzienia o zaostrzonym rygorze. Jego więźniami, byli Polacy biorący udział w zrywach narodowych. Przez wysłanników cara, w lochach świętokrzyskich, zginęli wielcy Polacy, którzy walczyli u boku Mariana Lagiewicza, dyktatora powstania styczniowego w 1863 roku. Szczególną uwagę warto zwrócić na ręcznie przepisywane księgi, czego dokonywali najmłodsi zakonnicy, piszący właśnie o naszych narodowych bohaterach. W klasztorze świętokrzyskim istnieje po dziś dzień tak zwane skryptorium ( miejsce ręcznego przepisywania ksiąg). Z czasem, bracia benedyktyni opuścili pielesze świętokrzyskiego klasztoru, aby zrobić tam miejsce księżom oblatom. Podobno było to wolą Jana Nadgórskiego, fundatora Kaplicy Oleśnickich. Kaplica ta jest typowo grobową kaplicą, a wnętrze jej utrzymane jest w stylu renesansowym. Kaplica ta zwieńczona jest kopułą barokową, pokrytą polichromią wykonaną w początkach XVII wieku. Szczególną atrakcją kaplicy jest krypta grobowa. Wewnątrz możemy oglądać szczątki ludzkie w otwartych i opisanych trumnach. Leżą tam: fundator klasztorny Mikołaj Oleśnicki, jego żona Zofia, dzieci Oleśnickich, nieznany uczestnik Powstania Styczniowego, opat Jerzy Andrzej Sierakowski i w centralnie ustawionej trumnie książę Jeremi Wiśniowiecki. Ta wielka postać, zapisała się złotymi czcionkami w historii naszego narodu. W 1648 roku, zdolny i ambitny polski szlachcic, Bogdan Chmielnicki, stanął na czele wojsk kozackich. Początkowo chciał on pomścić swoją krzywdę, którą wyrządził mu sąsiad Czapliński, uprowadzając mu żonę. Z czasem jednak, chciał podporządkować sobie całe kozackie Zaporoże. Stanął on szybko przeciwko koronie polskiej. Dopiero krwawa bitwa pod Beresteczkiem mająca miejsce w 1651 roku, w której zginął Chmielnicki powstrzymała kozacki pochód w głąb Rzeczpospolitej. Armia polska, dowodzona wówczas była przez króla Jana Kazimierza z dynastii Wazów oraz przez wojewodę ruskiego Jeremiego Wiśniowieckiego. Nastąpiła wówczas długo oczekiwana wiktoria korony polskiej. Jeremi Wiśniowiecki, ubrany jest do trumny w purpurowy płaszcz wojenny, w którym dał Polsce uwolnienie od kozackiego jarzma.
Lata II wojny światowej
Kolejne pożogi wojenne, nie ominęły świętokrzyskiego klasztoru. W pierwszych dniach wojny rozpętanej w 1939 roku, niemiecki nalot ciężko uszkodził znamienity zabytek. Jedna bomba zrujnowała lewy krużganek przylegający do kościoła, druga natomiast północne skrzydło klasztoru, zwane potocznie apteką. Wybuch tych bomb wzniecił też pożar, który rezydujący tam zakonnicy zdołali szybko ugasić. Zmorą lat okupacyjnych była obawa przed aresztowaniem, które mogło nastąpić w każdej chwili. Rewizji i aresztowań nie uniknęła też brać zakonna na Świętym Krzyżu. Tuż po Świętach Wielkanocnych 1940 roku, gestapo otoczyło klasztor, wdarło się do wewnątrz i przeprowadziło gruntowną rewizję. Trzech księży i jednego brata poddano na miejscu bestialskiemu przesłuchaniu, które połączone z biciem doprowadziło do jego śmierci. Gestapo wówczas aresztowało ojca Jana Kulawego, Pawła Kulawego i ojca Jana Pawołka. Wszyscy trzej zginęli w obozie oświęcimskim, natomiast ojciec Antoni Leszczyk został zamordowany na Majdanku. Jak podają zapiski historyczne świętokrzyskiego kronikarza, Jerzego Półtoraka, Niemcy w lochach klasztornych urządzili więzienie, w którym przetrzymywano ludność pomagającą okolicznym partyzantom. W ostatniej fazie toczącej się wojny, front zatrzymał się na parę miesięcy u podnóża Łysej Góry, co stało się powodem dodatkowego zniszczenia budynków klasztornych. Warunki bytowe na Świętym Krzyżu w czasie wojny były bardzo trudne. Klasztor nie posiadał ani skrawka pola. Zakonnicy żyli tylko z jałmużny litościwych ludzi. Młodzi księża pracowali w lesie jako drwale, a na miejscu pozostał ojciec Prowincjał Jan Wilkowski. Mimo tych trudności i czyhających zewsząd zagrożeń, braciszkowie nie opuścili klasztoru. Jako jedyni mieszkańcy na tym leśnym odludziu, chronili oni zabytek przed rabunkiem i kompletną dewastacją.
Lata powojenne
Gdy skończyła się wojna, prawie natychmiast rozpoczęły się prace przy odbudowie zabytku. Zabrano się najpierw do remontu dachów mocno uszkodzonych działaniami wojennymi. Naprawę dachu prowadził Wydział Budowlany Województwa Kieleckiego. Natomiast dachy zabudowań gospodarskich, remontował przełożony zakonników Franciszek Wilhelm Kobusz. Naprawa i odbudowa klasztoru były bardzo pilne. W czasie deszczu, woda strumieniami ściekała po północnej ścianie kościoła i zakrystii. W pracy tej Wojewódzki Wydział Kultury i Sztuki pospieszył ze skromną pomocą, bo sam nie wiele funduszy posiadał. W następnym roku, zrekonstruowano gotyckie sklepienie w krużgankach i zabezpieczono przed dalszym zniszczeniem północny ryzalit, czyli dawną aptekę. Za zgodą ówczesnych władz polskich, potrzebny materiał uzyskiwano z rozbiórki budynków gospodarczych i powięziennych, które nie przedstawiały wartości zabytkowej. Fundusze czerpano też z ofiar składanych przez wiernych przy okazji rekolekcji i misji głoszonych przez zakonników świętokrzyskich. Za zgodą konserwatora, połączono w jedną całość starą gotycką część klasztoru, usuwając przegrody postawione przez służbę więzienną. W 1956 roku, Konstanty i Stanisław Tuinowie rozpoczęli konserwację malatury w kaplicy Oleśnickich. W 1961 roku otynkowano północną ścianę budynku mieszkalnego, a w 1963 roku nastąpił remont XV-wiecznej bramy kościelnej. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych, intensywnie zajął się odbudową klasztoru ojciec Kazimierz Tyć. W 1967 roku przeprowadził on przebudowę wirydarza. Obniżono wówczas poziom do dawnej wysokości, zrobiono kanały odpływowe od rynien do dawnego zbiornika stojącego pośrodku wirydarza, a sam zbiornik wyremontowano. Do dziś klasztor świętokrzyski, tchnie atmosferą dawnych lat, a podobno w każdą bezksiężycową noc, na schodkach wiodących do kaplicy, można zobaczyć ducha Jeremiego Wiśniowieckiego.
Ewa Michałowska-Walkiewicz