WYWIAD: Moi byli studenci są ambasadorami kultury polskiej w Szwecji

W październiku 2016 roku odbyła się na Uniwersytecie Sztokholmskim jednodniowa konferencja naukowa zorganizowana specjalnie dla uczczenia Prof. Ewy Teodorowicz-Hellman, która po ponad 35 na latach pracy w Instytucie Slawistyki Uniwersytetu Sztokholmskiego przeszła na emeryturę. Z prof. Ewą Teodorowicz-Hellman rozmawia doc. dr Janina Gesche.

Janina Gesche (JG.): Jest Pani autorką kilku książek, by wspomnieć tylko  Polsko-szwedzkie kontakty literackie czy Pan Tadeusz w szwedzkich przekładach, autorką i współautorką opracowań poloników z zamku w Skokloster, z Riksarkivet i biblioteki w Strängnäs, współtwórcą kilku projektów badawczych i autorką około 200 artykułów. Pracowała Pani w Polsce na Uniwersytecie Jagiellońskim i Śląskim, w Szwecji  zaś od roku 1980 w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Sztokholmie i następnie od 1984 roku na Uniwersytecie Sztokholmskim. Czy któreś z Pani prac wypełniły lukę w dotychczasowych badaniach polonistycznych?

Ewa Teodorowicz-Hellman (ETH): Moje spektrum zainteresowań naukowych jest szerokie, co wynika z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że z uwagi na różne wydarzenia w moim życiu: zmieniałam miejsca pracy i w dodatku kraj zamieszkania. Po drugie jako polonista zagraniczny musiałam posiadać szeroką wiedzę w ramach mojego przedmiotu: język polski, literatura polska i kultura. Trzecim powodem jest z pewnością moja osobowość: ciekawi mnie wiele spraw i lubię podejmować tematy, jakie jeszcze nie zostały dokładnie zbadane. Powód czwarty, to potrzeba, czy nawet obowiązek wykonania pewnych prac badawczych.

Myślę, że moje prace naukowe zdecydowanie przyczyniły się do rozwoju badań nad literaturą dziecięcą i młodzieżową, zarówno jej recepcją, czyli odbiorem, jak i tłumaczeniami z języka szwedzkiego na polski. Podjęty przeze mnie temat był w latach 1980-1990 nowatorski, dlatego książki na ten temat ukazały się w Polsce i Szwecji. Dochowałam się także w tej dziedzinie własnego doktora. Sądzę, że przyczyniłam się do nobilitacji badań nad literaturą dziecięca i młodzieżową.

Innym niemal całkiem nowym tematem były szwedzkie przekłady Pana Tadeusza, a tych mamy w tak niewielkim kraju jak Szwecja trzy: polskim wierszem – trzynastozgłoskowcem, wierszem szwedzkim – heksametrem i prozą. Starałam się pokazać jak różnice jezykowe, kulturowe oraz odmienne tradycje literackie wpływają na przekład. Podjęłam temat niby nie nowy, zajmował się nim trochę prof. Andrzej Nils Uggla, ale opracowałam go w zupełnie  nowy i inny sposób. Rezultatem była książka Pan Tadeusz w szwedzkich przekładach.

Kolejny kierunek badań to polonika czyli szwedzkie łupy wojenne. Książki o polonikach, a jest ich kilka, wydawałam w dwóch wersjach językowych równocześnie, po polsku i angielsku, aby dodarły do szerokiego kręgu odbiorców. Zarówno Szwedzi jak i Polonia interesują się badaniami nad polonikami, stąd też zrodziły się artykuły i książki o charakterze popularnonaukowym, jak np. książka o siedemnastowiecznej kolekcji poloników w zamku w Skokloster.

W Skokloster znalazłam nieznaną dotąd siedemnastowieczną kolędę Jezus Bóg i Człowiek w stajence betlejemskiej narodzony. Cieszy mnie, że powstała w Szwecji jej parafraza i dwa różne nagrania, obecnie zaś w Lublinie napisano i nową parafrazę i melodię. Uważam, że rezultaty prac naukowych winny rozchodzić się jak kręgi po wodzie… I tak stało się w przypadku poloników ze Skokloster.

Jednak chyba najważniejsze jest to, że temat polonica na nowo uczyniłam aktualnym: pod moim i moich współpracowników wpływem powstało kilka nowych projektów badawczych. Cieszę się, że mamy w instytucie doktorantkę, która idzie w moje ślady i będzie pracować nad polonikami w szwedzkich archiwach, bibliotekach i muzeach.

Do wcześniejszych prac, przyczyniających się do wypełnienia tzw. luki, można również zaliczyć publikacje na temat porównania językowego spektrum nazw barw w języku polskim i szwedzkim. Był to temat ściśle lingwistyczny, z zastosowaniem nowej metodologii, stąd znany przede wszystkim w kręgu jezykoznawców.

JG: Które z tych badań przeprowadziła Pani z obowiązku?

ETH: Mówiłam o badaniach z obowiązku, dlatego, że czułam się zobligowana do ich podjęcia. Typową pracą z obowiązku był projekt o polskiej literaturze emigracyjnej w Szwecji. Chciałam ocalić tę literaturę od zapomnienia i ukazać przynajmniej jej wybrane utwory w kontekście międzynarodowym. Prace te zresztą nadal kontynuję z moimi kolegami. Inne projekty, również z zobowiązku, to wspomniane już wcześniej polonika w Sztokholmie i w Skokloster.

Z obowiązku napisałam też po szwedzku na przełomie lat 80. i 90. cały szereg kompendiów do nauki języka polskiego dla szwedzkich studentów. Kilka z nich jest do dzisiaj nadal używanych.

JG: Jest Pani naukowcem, ale także nauczycielem akademickim. Jaki jest Pani stosunek do pracy dydaktycznej?

ETH: Praca dydaktyczna zawsze była dla mnie ważna i wykonywałam ją z prawdziwą przyjemnością. Nie wyobrażam sobie, by być jedynie naukowcem, nie mając kontaktu ze studentami. Zawsze bardzo lubiłam moich studentów, nigdy nie popadaliśmy w konflikty. Od lat moi byli studenci są ambasadorami kultury polskiej w Szwecji, niektórzy już moimi współpracownikami.

JG: Przez ponad 35 lat pracowała Pani Profesor w Szwecji na uniwersytecie, ma Pani duże doświadczenie naukowe i dydaktyczne, jaką przyszłość rokuje Pani polonistyce w Sztokholmie?

ETH: Myślę, że zacznę od smutnej informacji na temat polonistyki w Szwecji. W ostatnich latach studia polonistyczne w Lundzie i Göteborgu zostały zamknięte. Mamy zatem tylko dwie polonistyki, na uniwersytetach w Sztokholmie i Uppsali. Różnią się od siebie znacznie nie tylko wielkością kadry naukowej, ale i formą studiów. W Sztokholmie mamy głównie studia stacjonarne, większą liczbę naukowców, więcej projektów badawczych, w Uppsali natomiast studia prowadzone są głównie metodą internetową: e-learning.

Obserwuję, że następuje zmiana paradygmatu nie tylko w studiach polonistycznych, ale w filologicznych w ogóle. Ludzie młodzi wyrastają dzisiaj nie na kulturze słowa pisanego, ale obrazu. Dlatego konieczne jest wprowadzenie także na studiach nowej techniki nauczania. W procesie kształcenia, jak mi się wydaje, powinniśmy więcej korzystać z multimedialności, aby przyciągnąć zainteresowanie studentów. Metodę tę wypróbowałam i okazuje się, że się sprawdza, stosuje ją też u nas z powodzeniem dr Renata Ingbrant.

Aby przedmiot uniwersytecki mógł się rozwijać, potrzebna jest stabilizacja ekonomiczna. Największym zagrożeniem dla studiów i badań polonistycznych jest finansowanie uzależnione od corocznie zmieniającej się liczby  studentów. Nie jest to jedynie nasz problem. W podobnej sytuacji znajduje się dziś w Szwecji wiele tzw. małych języków. Mam nadzieję, że nadejdą lepsze czasy dla humanistyki. Bez odpowiedniego zaplecza finansowego mniejsze przedmioty będą upadać, a powołanie ich na nowo, będzie z powodu utraty kontynuacji trudne.

JG: Jak przeżyła Pani Profesor fakt przejścia na emeryturę?

ETH: Nie ukrywam, że był to wielki krok… . Zresztą nie ma się czemu dziwić. Rozpoczynałam nowy, zupełnie inny niż dotychczas okres życia. Po moim przejściu na emeryturę niewiele jednak się zmieniło. Nadal mam trochę zajęć na uczelni, kończę pracę nad projektem, wygłaszam wykłady, biorę udział w konferencjach naukowych… A tak prywatnie, mam trochę więcej czasu dla siebie i dla rodziny.

JG: Rzeczywiście, jest Pani nadal bardzo aktywna naukowo. Przeprowadziła się Pani do Linköpingu.

ETH: Cóż, czas mija. Przy komputerze pracować mogę wszędzie, a dojazd do Sztokholmu z Linköpingu zabiera mi jedynie 1,5 godziny. Tam mieszkają nasze dzieci i wnuki. To mniejsze miasto uniwersyteckie z bogatym życiem kulturalnym, miasto wygodne do życia. Zawsze chcieliśmy, aby nasz dom był domem rodzinnym, pełnym życia nawet wtedy, gdy będziemy starsi. Można by powiedzieć, że teraz – dzięki wnukom – na nowo przeżywamy dalekie już dziś lata młodości. Niektórzy czas ten nazywają po szwedzku – livets dessert, czyli deserem życia…. I mają rację.

JG: Czego życzyłaby sobie Pani Profesor na najbliższe lata?

ETH: Jakie miłe pytanie! Mam bowiem wiele życzeń i pragnę w dodatku, by wszystkie się spełniły. Najbardziej życzyłabym sobie zdrowia, spokoju ducha i jeszcze paru lat życia w gronie rodzinnym. Poza tym życzyłabym sobie ukończenia podjętych przeze mnie projektów badawczych… I co niezwykle istotne… lepszego świata, w którym jest więcej miejsca na miłość, przyjaźn, uprzejmość i dobro…

JG: Bardzo dziękuję za rozmowę  i … życzę spełnienia tych wszystkich marzeń.

Lämna ett svar