To jest tak: kupuje się ciekawą książkę, pobieżnie się ją przegląda i odkłada się ją na półkę, by przeczytać ją później. To znaczy nigdy. I tak mi się zdarzyło z opracowanymi przez Eugeniusza Guza zapiskami Goebbelsa. Wróciłem do nich na skutek ciekawej dyskusji w Ośrodku Polskich Organizacji Niepodległościowych w Sztokholmie. Konkretnie w Klubie Brydżowym. Swego czasu śp. Stefan Trzciński założył tam klub dyskusyjny, ale nie przetrwał on długo.
W brydża grają ludzie inteligentni. Często bardzo inteligentni. Znana jest anegdota po przełomie grudnia 1970 roku, gdy rzekomo Żukrowski (związany z Gomułką i Moczarem) prosił Iwaszkiewicza, by ten wziął go na brydża do Gierka. Iwaszkiewicz odmawia i tak mówi: „Gdy ty chodziłeś do Gomułki na durnia, to mnie ze sobą nie zabierałeś”. Tu wyjaśnienie. Dureń to prymitywna gra karciana poniżej zechczyka (66) czy remibrydża. Zresztą Gierek prawdopodobnie nie grał w brydża, lecz w popularny na Śląsku skat – grę, której reguł nikt po za Ślązakami nie jest w stanie opanować. A więc w brydża grają ludzie (nad)inteligentni, a że nie samym brydżem człowiek żyje…. W przerwach na posiłek klub brydżowy przekształca się czasem w dyskusyjny.
Było to jakiś czas temu. Ożywienie w Klubie spowodowała wypowiedź Wielkiego Prezesa PiS dzieląca Polaków na dobry i zły sort oraz wyjaśnienie, że w czasie wojny Polacy dzielili się na Akowców i współpracowników Gestapo. Więc wywiązało się dyskusja na temat kolaboracji. Ktoś przypomniał, że w Polsce nie było rządu kolaborancyjnego, bo Niemcy go nie chcieli. Zgodnie z porozumieniem III Rzeszy z ZSRR państwa te podzieliły się terytorium polskim wcielając ziemie dawnych zaborów do swoich terenów. Na miejscu części dawnego Księstwa Warszawskiego Niemcy utworzyli – wzorem I-szej Wojny -Drugą Generalną Gubernię bardzo się różniącą od Pierwszej. Pierwsza GG była wstępem do otworzenia państwa polskiego. Co też się stało w dniu 5 listopada 1916 roku. Powstałe wówczas Królestwo Polskie z Radą Regencyjną i polskim rządem naturalnie, że nie było suwerenne i niepodległe. Co nie zmienia faktu, że ówczesny Generalny Gubernator gen. Hans von Beseler był orędownikiem powstania państwa polskiego i polskiej armii. Beseler i Rada Regencyjna przekazali bez oporów Piłsudskiemu w dniu 12 listopada 1918 władzę nad polskim wojskiem, a 14-tego całkowitą władzę nad Krajem, czyniąc go Naczelnikiem Państwa.
Sięgnąłem do zapisków Goebbelsa, by sprawdzić intencje propagandy niemieckiej w sprawie ewentualnej współpracy z Polakami. Do czasu uderzenia Hitlera na ZSRR – licząc się ze zdaniem Stalinem przeciwnego idei jakiegokolwiek państewka polskiego – Niemcy nie chcieli Polaków w swojej administracji. Rząd GG składał się wyłącznie z obywateli niemieckich. Wyjątek stanowił Goralenvolk – tj. Zakopane i okolice, gdzie Niemcy oddali władze Góralom uznając ich za inną nacje niż Polacy. Twierdzili, że Górale pochodzą od Ostrogotów.
Po tym, jak Niemcy zaczęli przegrywać, szczególnie po Stalingradzie, wpadli na pomysł szukania porozumienia z Polakami. Nie dało to żadnego rezultatu. Te fakty są znane. W dyskusji w Klubie padło nazwisko byłego premiera RP, profesora Leona Kozłowskiego. Jako kandydata na czołowego kolaboranta. Osobiście się z tym nie zgadzam. Sprawa premiera Kozłowskiego nie jest jasna. Jerzy Giedroyc, który znał dobrze przed wojną byłego premiera, próbował na łamach Kultury sprawę tę wyjaśnić. Fakty są znane.
Schorowany inwalida, podobno na własną rękę, przeszedł pół Rosji i doszedł do linii frontu. Przeszedł ją i oddał się pod opiekę władz niemieckich. Miał proponować Niemcom współpracę i prowadził w tej sprawie rozmowy z Göringiem. Z rozmów tych nic nie wyszło i profesor Kozłowski został zatrudniony w jakimiś niemieckim instytucie naukowym. Po odkryciu grobów katyńskich próbowali Niemcy wykorzystać Kozłowskiego w swojej propagandzie. To rzeczywiście jest fakt, z tym, że Profesor w swoich wystąpieniach antysowieckich w żadnym wypadku nie wypowiadał się proniemiecko. W czasie jednego z nalotów zginął w Berlinie pod gruzami hotelu, w którym mieszkał. Sąd polowy w armii Andersa skazał Kozłowskiego za dezercję zaocznie na karę śmierci. Anders nie mógł inaczej postąpić. Co nie zmienia faktu, że jest druga wersja – nie tyle ucieczki, co misji premiera Kozłowskiego.
Otóż generał Anders, autor dobrej książki „Klęska Hitlera w Rosji” podzielał poprzednio zdanie licznych Polaków, że powtórzą się wypadki z końca I-szej Wojny. To znaczy, że najpierw Niemcy pobiją Rosję, a potem Alianci pobiją Niemców. W tej wymarzonej sytuacji Anders nie chciał marnować polskiego wojska w obronie przegranej, jak sądził sprawy. I stąd brzydkie podejrzenie, że to Anders wysłał Kozłowskiego dla zbadania sytuacji; warunków na jakich mógł by zneutralizować swoją armię. I służby specjalne Andersa pilotowały do linii frontu byłego premiera. Jest to jednak wersja też trochę nieprawdopodobna. A to, że głosiły ją Wanda Wasilewska i Janina Broniewska nie dodaje jej wiarygodności.
Tak pokłóciliśmy się trochę na temat dezercji lub misji wyżej wymienionego. Natomiast mieliśmy wspólne zdanie na temat książki pani dr Ewy Kurek z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Otóż Pani Doktor nie ma wątpliwości, że Getta zbudowali sobie sami Żydzi, gdzie żyli spokojnie, jak u Pana Boga za piecem. W dużo gorszej sytuacji, według pani Kurek, znajdowali się Polacy po drugiej stronie muru, gdzie panoszyli się Niemcy. Robili naloty na polskie lokale i łapanki uliczne. Tezy Pani Doktor bardzo spodobały się Polonii w Chicago, którą ta znakomita uczona (według tamtejszej prasy) odwiedziła. Na dobro KUL-u przemawia fakt, że uczelnia odmówiła publikacji dzieła Pani Doktor i uczona musiała swoja prace wydać w prywatnym wydawnictwie.
Prawdopodobnie było to wyjątkowe spotkanie brydżowe. Ale przypomniały się dobre czasy, gdy w tym lokalu spierali się, już dawno nie żyjący, koryfeusze: Wiesław Patek, Norbert Żaba czy Stefan Trzciński z np. Aleksandrem Orłowskim. Tych ludzi trudno zastąpić.
Ludomir Garczyński-Gąssowski