Satyra jako broń (3): Mem jako bufor między władzą a społeczeństwem

  • Krążył po Polsce (w czasach PRL) taki dowcip: Przychodzi facet do kiosku i prosi o ”Życie Warszawy”. Rzuca okiem i oddaje. Następnego dnia to samo. Trzeciego dnia kioskarka pyta ”Czemu pan nie kupi?”. ”Bo ja tylko sprawdzam nekrologi”. ”Ależ proszę pana, nekrologi są w środku”. ”Ten, którego ja szukam, będzie na pierwszej stronie”. Dzisiaj pewnie podobny dowcip opowiadano by o Facebooku, na którym podobna informacja rozprzestrzeniała by się błyskawicznie.

Każdym wyborom w Polsce, od wielu już lat, towarzyszy Internet, ale dopiero wybory prezydenckie 2015 pokazały w pełni jego siłę. Później jeszcze silniej zaznaczył swoją obecność podczas wyborów parlamantarnych. Zapewne będzie i tak w tym roku. Dzieje się tak dlatego, że mamy do czynienia z większą aktywnością zwykłych obywateli w sieci – wyborca przestał być anonimowy, coraz częściej chce pokazać, co myśli o politycy i politykach. Taka frustracja lub pochwała skupia się często na formie obrazkowej, i – w skali niespotykanej w innych krajach – przyczyniło się to do olbrzymiej popularności MEMÓW – śmiesznych obrazków nawiązujących do bieżącej polityki.

Początkowo mem nie miał nic wspólnego z Internetem. Jest bowiem znacznie starszy niż sam Internet. Jak pisze Jerzy Gozdek po raz pierwszy pojawił się w 1976 roku w książce Richarda Dawkinsa ”Samolubny gen”, dotyczącej ewolucji nie kulturowej, ale biologicznej. W jednym z rozdziałów autor opisuje przekazywanie różnych idei między ludźmi, dzięki czemu rozpowszechniają się one w całym społeczeństwie.

CZYTAJ TAKŻE: Satyra jako broń (1): Dzisiaj wszystko jest dozwolone?

CZYTAJ TAKŻE: Satyra jako broń (2): Macierewicz, czyli czubek na choinkę

Takie informacje same się kopiują, dopasowując do dynamicznej rzeczywistości albo popadają w zapomnienie – zupełnie jak biologiczne geny. Przyjmując ideę, naśladujemy, a ponieważ naśladownictwo po grecku jest określane słowem ”mimesthai”, Dawkins nazwał takie kulturowe geny memami. Zanim pojęcie weszło do języka sieciowej kultury, musiało minąć dwadzieścia lat.

Od tych początkowych lat internetu przetrwał do dziś jeden mem – zdanie z odcinka kreskówki ”Simpsonowie”, nawiązujące zresztą do filmu z 1977 roku: ”I, for one, welcome our new insect overlords” (”Przede wszystkim witam naszych nowych, owadzich władców”). Mem polega na zastąpieniu słowa ”owadzich” innym przymiotnikiem, dotyczącym zwierząt bądź maszyn, które (w kontekście towarzyszącego rysunku bądź reszty wypowiedzi) mogłyby przejąć władzę nad światem. Kiedy w 2011 roku komputer Watson wygrał z dwoma żywymi przeciwnikami w teleturnieju ”Jeopardy”, jeden z pokonanych ludzi, uznając wyższość maszyny, napisał na swojej karcie odpowiedzi ”I, for one, welcome our new computer overlords” (Przede wszystkim witam naszych nowych, komputerowych władców”).

Z biegiem lat memy ewoluowały i zaczęły służyć nie tylko jako zabawna ilustracja opisująca rzeczywistość, ale także jako sposób komunikowania się między poszczególnymi grupami ludzi, których łączyły wspólne poglądy. Znaczenie memów odkryli także hejterzy polityczni, widząc w nich możliwość wolnego od jakiekolwiek cenzury wyrażania opinii, a nawet wpływania na opinię społeczną. Zdaniem niektórych publicystów, dzisiaj to właśnie memy inspirują debatę w internecie, a media tracą przez nie kontrolę ”nad umysłami”. Bo to, co wolno w sieci, ograniczone jest często przepisami prawa prasowego.

Typowe memy często nawiązują do zabawnych, dziwacznych albo żałosnych cytatów z filmów i seriali, ale nierzadko inspirację stanowi samo życie – opisuje historię memów Jerzy Gozdek. – W listopadzie 2012 roku policjant spryskał gazem łzawiącym demonstrantów z ruchu Occupy siedzących spokojnie na terenie uniwersytetu. Sieciowa społeczność zemściła się we właściwy sobie sposób: pojawiły się fotomontaże przedstawiające policjanta pryskającego sprejem na znane dzieła sztuki, atakującego małe foczki albo zbudowanego z klocków Lego.

Niezaznajomionym z kulturą internetu trudno zrozumieć taki specyficzny humor. To również jest cecha memu: kto go rozumie, należy do określonej grupy kulturowej. I odwrotnie – jedynie członkowie tej grupy dostrzegają jego ukryty przekaz. Przykładowo liczba 44 ma dla nas głębsze znaczenie tylko wtedy, jeśli czytaliśmy ”Dziady”. Analogicznie zdania ”I, for one, welcome our new X overlords”, ”How is babby formed” czy ”All your base are belong to us” są zrozumiałe tylko dla internetowych zapaleńców.

Inkubatorem memów są fora internetowe, zwłaszcza takie, na których można anonimowo publikować wypowiedzi, zdjęcia i klipy wideo. Memy stały się więc najszybszą formą reagowania na wydarzenia o charakterze społecznym i politycznym. Bo chociaż początkowo odnosiły się do spraw społecznych, kulturowych i relacji międzyludzkich, z czasam stały się ważnym orężem w walce politycznej. Zwłaszcza w Polsce. Ich siłę oddziaływania dostrzegli wzolennicy zarówno jednej, jak i drugiej strony podziału politycznego.

Memy, które są współczesną formą satyry politycznej, są często niezastąpione w konfrontacji z patosem i dogmatyzmem. Oczywiście – każda strona konfliktu politycznego w Polsce widzi ich siłę rażenia we własny sposób. Wydobywając zabawne konteksty – nie zawsze po myśli elit – autorzy memów doskonale radzą sobie z hipokryzją stron sporu politycznego.

Wydarzenia w Niemczech okazały siłę internetu, który potrafił obejść blokadę informacyjną nałożoną przez właścicieli domów medialnych – pisał Marcin Stanowiec na portalu Wiadomości24.pl.  – Do opinii publicznej nie miały dotrzeć fakty z nocy sylwestrowej: setki imigrantów osaczały kobiety molestując je i okradając. (…) W sieci przełamano monopol publicystyki telewizyjnej i drukowanej. Myślący na własny rachunek ludzie masowo zaczęli zakładać blogi, na których kontruje się narzucane z zewnątrz schematy myślenia.
Memy urosły do roli pełnoprawnej satyry… tworzonej, bardzo często, przez amatorów. Prawdziwą sztuką są memy wykorzystujące fotoszoping, czyli prześmiewcze fotomontaże. Wrobieni w zaaranżowane graficznie sytuacje politycy spuentowani błyskotliwym ”przypisem” lub włożoną w ich usta kwestią, potrafią wywołać lawinę (nieraz dziesiątki tysięcy) odsłon. (Stanowiec).

Ekspansja memów wiąże się także z przebudową struktury społecznej, w której coraz częściej dominują młodzi ludzie, którzy są głównymi użytkownikami internetu. Takie zjawisko opisał profesor Janusz Czapiński, specjalizujący się w psychologii społecznej. Jego zdaniem wirtualny świat zdominowany jest obecnie przez uodpornioną na kontakt z telewizją i prasą młodzież przyznającą się do poglądów prawicowych, co często nazywane jest postawą antysystemową.

W jednym z wywiadów przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, profesor Czapiński mówił:

Wiele grup społecznych jest wściekłych na polityków. I panicznie poszukują apolitycznej alternatywy. Trochę przypomina to sytuację z antyglobalistami. Nie mieliśmy co prawda kryzysu na miarę greckiego czy hiszpańskiego, ale i tak bardzo wiele osób jest niezadowolonych np. z systemu ochrony zdrowia, wymiaru sprawiedliwości czy ze swoich pracodawców. Radykalnie niezadowolony, chociażby z jednego aspektu życia społecznego, jest każdy Polak. Jeśli uzbiera się więcej aspektów tego niezadowolenia, to wtedy tworzy się grupa poparcia dla takich antysystemowców.

Jak ocenił Czapiński sytuacja jest taka, jaka jest, gdyż wizja świata młodych ludzi rozmija się z oczekiwaniami establishmentu, który identyfikuje się z filozofią tzw. wolnego rynku i indywidualizmu. Tę opinię skwapliwie podchwyciły prawicowe środowiska, pisząc dość obrazowo, że młodzi Polacy są dużo bardziej krytyczni wobec dysproporcji generowanych przez wielki kapitał. Oburza ich niesprawiedliwość społeczna i zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez spekulacyjne kręgi. Bunt ten manifestują w internecie, stąd łatwo odróżnić memy, komentarze czy blogi robione na zamówienie od tych, które są spontanicznym, przez nikogo nie kierowanym dziełem prawdziwych internautów kontestujących system i jego akwizytorów.

Historia memów doczekała się już swojej literatury. Między innymi zjawisko to opisał Maciej Zaremba (”Memy internetowe 2010-2011”, Media i Społeczeństwo, nr 2/2012):

Termin mem na potrzeby Internetu został zaadaptowany głównie na podstawie jednej cechy memu, określonej przez pionierów memetyki – zaraźliwości. Dlatego internetowym memem jest po prostu coś, co szybko zdobywa popularność, podlega powielaniu dzięki blogom i komunikatorom, a niekoniecznie jest nośnikiem informacji kulturowej. Słowo mem (…) jest zawieszone między pierwotnym znaczeniem  terminu, a tym spłaszczonym znaczeniem internetowym. (…) Można zatem powiedzieć, że nieznajomość memów szkodzi. Ta forma budowania, propagowania i klasyfikowania komunikatu jest na tyle popularna w sieci, że – nie chcąc popełnić gafy czy doznać społecznościowego wykluczenia – trzeba nauczyć się identyfikować memy, szczególnie te najbardziej trwałe, powracające i… zaraźliwe.

Rola, jaką w dzisiejszej debacie politycznej odgrywają memy, jest bezdyskusjna. Ale w dalszym ciągu bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy można je traktować wyłącznie jako nową formę satyry, czy też stały się narzędziem walki propagandowej. Trudno to ocenić, bo nie wiadomo dokładnie, czy memy są wytworem tylko amatorów, czy też partyjnych trolli. Czy satyra polityczna jest dzisiaj na służbie propagandowej, czy też w dalszym ciągu można ją traktować jako swego rodzaju ”zawór bezpieczeństwa”?

Karykaturzysta i zarazem dziennikarz, mieszkający w Paryżu Jacek Woźniak twierdzi, że prawdziwa satyra jest buforem między władzą i społeczeństwem.

Ona amortyzuje szok. Gdyby papieże w katolicyzmie, a ulemowie w islamie mieli błaznów, nie byłoby dziś problemów, nie doszłoby do tragedii”. Katarzyna Piasecka, która z Woźniakiem rozmawiała pisze: I choć logicznym wnioskom Woźniaka trudno nie oddać sprawiedliwości, nasuwa się pytanie, czy logika i trzeźwe rozumowanie kiedykolwiek miały udział w mechanizmach działania zaślepionych zewem świętej wojny fanatyków. Zrozumienie i solidarność koją nasz strach przed tym, co może jeszcze się wydarzyć, ale czy są w stanie temu zapobiec? W pamięci nadal mamy kałasznikowy wymierzone w ołówki i nie ma chyba bardziej wymownego symbolu nierówności w tej schizofrenicznej walce. (CafeBabel, luty 2015).

Tadeusz Nowakowski

Lämna ett svar