ANDRZEJ SZMILICHOWSKI: Pukanie do juro i inne kwiatki

W czasach dla wielu Polaków już zamierzchłych, dla mnie długich i pełnych różnorakich przeżyć ciągle istniejących w żywej pamięci, drwiono sobie z komunistycznych aparatczyków zajmujących wysokie stanowiska. Mówiło się: Ooo, ten towarzysz to ma wysokie kwalifikacje! On ukończył wiele Akademii… Pierwszomajowych!

Niezorientowanym, w czym rzecz wyjaśniam, że uczestnictwo w owych corocznych pochodach było obowiązkowe i pamiętam lata, kiedy wśród zgromadzonych pracowników krążył „kadrowiec” i odhaczał nazwiska.

Historia kołem się toczy, mówi przysłowie (które w bardzo popularnej swego czasu „grze półsłówek” brzmiało: Historia kałem się tuczy). W każdym razie (podobno) historia prawdę ci powie. I nie tylko to – bowiem w ciągu ostatnich trzech lat objawia takie prawdy, że… no gwiazdy w oczach!

Przytoczę tylko przykładów.

Można postawić wiele pytań, szczególnie dotyczących kwalifikacji zawodowych i uprawnień ludzi zajmującym dziś szereg ważnych dla funkcjonowania państwa stanowisk: mówi się o aferze KNF (Komisja Nadzoru Finansowego) – Kto to jest Chrzanowski? O pensjach w NBP (Narodowy Bank Polski) – Kto to jest Wojciechowska?  Dalej: Jakie wykształcenie i uprawnienia miał Misiewicz, żeby wydawać w MON ważne decyzje (w tym dymisjonowanie generałów!). Jakie uprawnienia ma wójt małej gminy (Pcimia), żeby kierować koncernem energetycznym, a następnie paliwowym? Jakie mieli/mają kwalifikacje członkowie komisji Macierewicza, by zajmować się katastrofą smoleńską? Jakie ma Suski? Jakie Jaki?

Wykwalifikowanych urzędników państwowych zastępuje się naborem amatorów z rodzinno-politycznych koterii.

Państwo jest rozszarpywane przez walczących o władzę i pieniądze (kolejność dowolna) polityków rządzącej partii, wydających miliony na bilbordowe oszczercze kampanię, wymyślających nowe święta państwowe, przeznaczających oszałamiające pieniądze – 1,3 miliarda złotych, na partyjną telewizje kierowaną przez politruka o zerowej wiedzy na temat mediów wizualnych. I tak dalej i tym podobnie.

Zbliżają się szybkim krokiem wybory do parlamentu europejskiego, więc kolejne pytanie: kto zagwarantuje, że umysły Pań Szydłowej, Zalewskiej, Kempowej, będą w stanie podołać (w jakimkolwiek obcym języku), poważnym europejskim dylematom?

Włos się na głowie jeży, a czerwień oblewa lico, cóżeś zawinił Soplico?

Andrzej Szmilichowski

Lämna ett svar